Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Tajemnice Huncwotów (JP/LE)(SB/DM)

Dodane przez emilyanne dnia 31-10-2011 21:06
#21

Rozdział VI


- I wylecieli w powietrze! - kontynuował Weasley - Black śmiga na swoim nowym zmiataczu. Wyraźnie mu się przydaje! Ma w rękach kafla. No nie... Co za miotła! Jest szybszy od wszystkich Puchonów! Udało się! Przerzucił kafla! 10 punktów dla Gryffindoru!

James nie specjalnie zajmował się teraz meczem. Unosił się w powietrzu na miotle wypatrując złotej kulki. Jednak naprawdę myślami był w zupełnie innym miejscu. Wspominał wczorajszą rozmowę z Lily. Zastanawiał się co mogło by się stać, gdyby Syriusz im nie przerwał. Tamtej nocy śniło mu się że umiera. Jednak nie był sam. Widział na jawie siebie - dorosłego. Obok niego siedziała uśmiechnięta kobieta. Trzymała w rękach małego chłopca. Spojrzał jej w oczy. Natychmiast poznał dziewczynę swoich marzeń. Potem usłyszał huk. Z jego ust wydostał się krzyk: "To on! Lily... Uciekaj! Bierz Harrego i uciekaj!". Wybiegł z pokoju w którym przebywał. Znalazł się przed drzwiami. Ujrzał coś... Coś co przypominało człowieka. Nie miał on jednak nosa, a jego oczy... A właściwie białka jego oczu były przekrwawione. Mężczyzna zaczął się śmiać. A po chwili rozbłysło zielone światło. Rogacz zsunął się na ziemie. Wyzionął ducha. Po chwili scena zupełnie się zmieniła. Zobaczył kobietę, która nagle zaczęła coś mówić. "Oto nadchodzi ten, który ma moc, pokonania Czarnego Pana... Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna... I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje... Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...". Potem James poczuł na sobie wodę. Został obudzony przez Remusa i Petera. Nie miał czasu się zastanowić nad swoim snem. Teraz również nie za bardzo. Z zamyślenia wyrwał go tłuczek, który przeleciał obok. Zapomniał o śnie. Zaś przypomnieć sobie o nim, miał dopiero w chwili kiedy Lord wypowie słowa "Avada Kedavra". Ostatnią jego myślą miało być "mogłem to przewidzieć", a czuć miał już tylko żal.

- Syriusz Black zdobywa kolejne punkty! Ale spójrzcie lepiej na szukającego Puchonów! White wyraźnie ma ADHD! Lata po boisku jak szalony, aż na głowie jego włosy uformowały się na kształt, tego co ma w spodniach... - powiedział rudzielec
- Weasley ! - ponownie krzyknęła profesor
- Przepraszam... - odpowiedział chłopak - Co się stało? Pałkarz Puchonów przypadkowo odbił tłuczek w stronę Lary'ego! Uuu... To musiało boleć! Nie zwykłe! Chłopak jeszcze nie spadł z miotły! A to dziwne, bo biorąc pod uwagę jego głupotę i brak talentu...
- WEASLEY !!!

James nawet nie zauważył, kiedy zaczął się śmiać. Lary podleciał do niego.
- Pottel! - powiedział - chyba nie sądzis że uda Ci się złapać znicza kiedy ja tu jestem!
- To oczywiste że nie! Kłaniam Ci się królu, ale teraz wybacz. Pora wygrać ten mecz. - odpowiedział pewny siebie Rogacz
- Co takiego?! Nie nabiezes mnie Pottel!
- Jestem James Potter, nie Pottel. Naucz się mówić. A teraz żegnam

Chłopak ruszył w dół. Skręcił w lewo, lecąc prosto na trybuny. Lary, najwyraźniej dał się nabrać bo ruszył za nim. James dał mu się dogonić, a kiedy leciał w jeden słupów gwałtownie wyhamował. White tego nie zrobił. Po uderzeniu spadł z miotły. Gryfonowi zdawało się, że w momencie zderzenia, Puchon wykrzyczał "Jeszcze się policzymy! Oberwiesz Potter". Wziął to jednak tylko za swoją pomyłkę. Przecież jego przeciwnik okropnie seplenił.
Teraz nic już się nie liczyło. James zobaczył znicza, po drugiej stronie boiska. Leciał w jego stronę. Na ten widok najpierw osłupiał. Po chwili jednak, pędził już w stronę złotej piłeczki. Nie minęła minuta, a już trzymał ją w ręce.

- Taaaak! Gryfoni wygrali! - wrzeszczał Artur - Wiedziałem że tym kretynom Puchonom inny szukający nic nie pomorze, przecież w ich krwi po prostu płynie głupota!
- WEASLEY !!!

Tuż po meczu zaczęło się świętowanie. Pokój wspólny Gryffindoru był pełen ludzi. Jedzenia też nie brakowało. Rogacz wypatrzył w tłumie swojego przyjaciela Syriusza, który rozmawiał z Dorcas. Nie chciał im przeszkadzać, więc szukał dalej. Po Remusie nie było śladu - na pewno znowu siedział w bibliotece. Zaś Pettigrew stał przy stole objadając się różnymi słodyczami. Kiedy szedł wszyscy go zaczepiali. Unikał jednak ich spojrzeń. Był zmęczony. Dopiero widok Lily Evans przywrócił go do życia. Stała przy schodkach prowadzących do dormitorium. Uśmiechała się. James bez wahania wciągnął ją do pokoju. Ponownie usiedli na łóżku...

Ciąg Dalszy Nastąpi...

Edytowane przez emilyanne dnia 03-11-2011 17:59