Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Tajemnice Huncwotów (JP/LE)(SB/DM)

Dodane przez emilyanne dnia 04-11-2011 21:18
#36

Za zbetowanie dziękuje Anabelli Rossi :D



Rozdział XI

Widzę, że sklep w Hogsmeade świetnie funkcjonuje - Dumbledore zaśmiał się i mrugnął do Jamesa. - Chciałem tylko dodać, że miejsce Pingwinów jest na Arktyce...
- Antarktydzie! - Krzyknął Smarkerus, jednak Potter nadal go nie widział.
- Och, tak. Moja pomyłka. Ale już nie będę was tu zanudzał - starzec uśmiechnął się. - Bawcie się!
Chłopak teraz rozglądał się dookoła. Szukał wzrokiem Severusa. Lily od razu zorientowała się, o co chodzi. Wskazała palcem na zielono-czerwoną postać. Lunatyk, Łapa, Glizdogon i Dorcas, którzy stali za nimi również spojrzeli w tamtym kierunku, aby po chwili zanieść się śmiechem. Snape przypominał teletubisia. W planie miał chyba przebrać się za drwala, ale mu nie wyszło. Było to winą Huncwotów. Zielone spodnie na szelkach spadały aż do kolan. Na stopach miał buty, takie jak te, w których mugole chodzili po górach. Strój był całkiem niezły. Wyglądało jednak na to, że Smark nie wiedział jak korzystać z szamponu do mycia głowy.
- Hahaha - zaśmiał się Syriusz. - Spójrzcie na jego głowę! Idiota całą twarz umył szamponem!
- Nie tylko twarz! Całe ciało! - Dodał Remus.
- Hahaha, nie wierzę! Nie tylko nie ma włosów, ale jest cały czerwony! - Powiedział Peter.
Wszyscy parsknęli śmiechem. Cała sala wpatrywała się właśnie w Severusa. Potter również przez jakiś czas to robił. Kiedy jednak odwrócił głowię, zobaczył składającą się ze śmiechu Evans. Miała wielki ubaw. Po chwili jednak zauważyła, że Rogacz gapi się na nią.
- Czy coś się stało? - Zapytała. Chłopak jednak się nie odzywał. Był zbyt szczęśliwy. Najpiękniejsza dziewczyna w całej szkole stała przed nim. Zgodziła się być tu z nim. Mimo swojej dawnej przyjaźni z Snape'em, śmiała się z niego. Przejęła się James'em. Uśmiechała się do niego. Chciała zapytać ponownie, ale chłopak już jej na to nie pozwolił. Zbliżył się do niej. Przyłożył palec do ust i wyszeptał:
- Cii... - Spojrzał jej w głęboko w oczy. Ponownie chciała coś powiedzieć i ponownie nie zdążyła. James zbliżył się jeszcze bardziej, po czym złożył na jej ustach długi pocałunek. Poczuł, jakby ktoś wpuścił do jego brzucha stado motyli. Jego ciało przeszyło przyjemne ciepło. Czas stanął na moment, a muzyka ucichła. Nie liczył się już nikt, była tylko Lily. Wydawało się, że będzie tak wiecznie. Niestety oboje się przeliczyli. Na chwilę jego serce przestało bić, ale przecież musiało funkcjonować nadal. Oderwali się od siebie. Chłopak objął Evans w pasie. Ona również się przytuliła. Tańczyli teraz do wolnej piosenki, którą puszczono jak na zawołanie. Wszystko powróciło. Potter zobaczył twarze swoich przyjaciół zwrócone w jego stronę. Remus uśmiechał się, jakby chciał powiedzieć "a nie mówiłem?". Syriusz mrugnął do niego, po czym zaczął tańczyć w podobny do niego sposób z Dorcas. Peter zaś patrzył na Pottera i Lily z zazdrością. Para, już po chwili, ponownie przestała zwracać uwagę na świat. Chłopak miał nadzieję, że to nigdy nie minie. Niestety nie było takiej szansy, bo do sali krzycząc coś, wbiegła Minerwa McGonnagal. Minę miała, co najmniej zakłopotaną. Nikt nic nie słyszał, ponieważ muzyka była za głośna. Nagle ucichła, a wtedy wszyscy zwrócili się w stronę Dumbledore'a.
- Co się stało? - Zawołał z uśmiechem.
- Sami Wiecie Kto... - Wydyszała Minerwa. - On był w Hogsmeade, ze... śmierciożercami - to słowo wymówiła z obrzydzeniem.
- Jak to? - Dyrektor zdenerwował się.
- Byli w tym sklepie z kostiumami... tam nad nim... jest Mroczny Znak... - Powiedziała przerażona.
- Co? To nie możliwe! - Krzyknęła jakaś czwartoklasistka.
- Tam przecież pracuje ojciec Longbottoma - dodał inny piątoklasista, a wszyscy zwrócili się w stronę Franka.
- Nie, nie... - Mamrotał pod nosem, a koleżanka Lily, Alicja, obejmowała go i uspokajała. - Tylko nie on, tylko nie on...
- Wszystko będzie dobrze - szepnęła.
- Prefekci! Odprowadzić wszystkich do swoich dormitoriów! - Krzyknął starzec. - Frank i Minerwa... Za mną!

Za nim ktokolwiek zdążył się ruszyć, Potter był już na korytarzu.
- Accio Peleryna Niewidka! - Zawołał z różdżką w górze. Był utalentowanym uczniem. Znał wiele zaklęć na wyższym poziomie. Był już animagiem, a nawet potrafił wyczarować Patronusa. Peleryna posłusznie przyleciała do swego pana. Tylko jego jedynego słuchała. James włożył ją na siebie i przebił się przez tłumy, aby pobiec za dyrektorem. Bez problemu udało mu się dostać do jego gabinetu. Teraz trzeba było już tylko nasłuchiwać rozmowy.
- Czy... Czy on żyje? - Zapytał przerażony Frank.
- Usiądź chłopcze... - Odpowiedział Dumbledore.
- Czy on żyje? - Powtórzył chłopak.
- Obawiam się... - Starzec spojrzał na niego smutno i pokiwał przecząco głową.
- Nie... Nie on! - Po policzkach Longbottoma mimo wolnie pociekły łzy.
- Twoja matka tu będzie zaraz - powiedziała Minerwa.
- Minerwo, co tam się stało?
- Siedziałam na błoniach i przyleciała sowa. Była zaadresowana do "kogokolwiek, kto może przekazać to Dumbledorowi". Otworzyłam. Troszkę się przeraziłam... To było wezwanie na pomoc...

"Kimkolwiek jesteś, mam nadzieję, że dasz rady przekazać ten list dyrektorowi w Hogwarcie. Jestem Longbottom, założyłem ostatnio sklep. Sprowadziłem na Halloween stroje Voldemorta. Niestety, ten się o tym dowiedział. Nie przepuścił tego płazem. Może jeszcze żyje, a jeżeli tak to błagam o pomoc! Nie zdziwię się jednak, jeżeli nad moim sklepem jest już Mroczny Znak. Przeproście mojego syna Franka, za to, że postąpiłem tak bezmyślnie. Powiedzcie mojej żonie, żeby się nie poddawała. Mam nadzieję, że ta wiadomość dotarła"

- I wtedy spojrzałam za mury. I zobaczyłam... Znak był tak wysoko, że zobaczyć go mogli nawet... mugole...
- Nie, to nie możliwe. To skomplikowana magia, ale nie może zobaczyć tego nikt nie magiczny - uspokoił ją starzec, jednak Frank był bliski omdlenia.
- Fasolka Czekoladowa - usłyszeli za ścianą żeński głos, a już po chwili w gabinecie pojawiła się wysoka kobieta. Bez wątpienia była matką płaczącego chłopaka. - Synku! - Przytuliła chłopca.
- Dzień do... Witam - powiedziała McGonnagal.
- Przepraszam, ale nie chcę teraz o tym rozmawiać - kobieta spojrzała na dyrektora smutno. - Zabieram syna do domu... Nie jestem gotowa, by zmierzyć się z tym... Z tym, co się stało...

Kobieta nie czekała na odpowiedź. Na jej policzku zalśniła łza. Wzięła Franka i wyszła.
- Idź Minerwo, muszę to przemyśleć... - Powiedział Dumbledore.
McGonnagal wyszła, a za nią James. Zerwał się z miejsca, aby pobiec do dormitorium. Tak. jak się spodziewał, Huncwoci czekali na niego. Zszokował go jednak fakt, że na łóżku siedziały również Lily, Dorcas i Alicja.


Ciąg Dalszy Nastąpi...

Edytowane przez emilyanne dnia 11-11-2011 18:09