Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Tajemnice Huncwotów (JP/LE)(SB/DM)

Dodane przez emilyanne dnia 05-11-2011 22:21
#45

Jeśli chodzi o błędy - moja Beta poszła spać, PRZEPRASZAM! :<

Rozdział XII

James nie czekał. Usiadł obok koleżanek i spojrzał znacząco na Syriusza.
- Co? To nie moja wina! Ich nie dało się stąd przegonić! - zawołał chłopiec
- My też mamy prawo wiedzieć - wtrąciła Alicja
- Skąd wiedziałyście że tam wszystkiego się dowiem? - zapytał Rogacz
- No cóż. Nie trudno było się domyślić. Stałeś tuż przy mnie, a potem nagle zniknąłeś - powiedziała Lily
- Eee... Teleportowałem się na księżyc - odrzekł
- Jasne, ciekawe jak tam oddychałeś - dziewczyna zaśmiała się
- To wszystko dzięki zakalcowi, którego upiekł Glizdogon! - Potter uśmiechnął się zawadiacko
- O czym ty mówisz? - zdziwiła się Evans
- No jak to o czym? Lupin mu pomagał i zbyt energicznie ciasto mieszał - odpowiedział, po czym wszyscy parsknęli śmiechem
- Dobra, dobra. Skoro już wiemy że Remus i Peter nie są mistrzami w piecu... To znaczy w kuchni, to może teraz powiesz nam co słyszałeś ? - chwilę śmiechu przerwała Dorcas
- No, przecież mówię że na księżycu byłem ! - prawie wykrzyczał James, ale kiedy Lily spojrzała na niego z miną dziecka, które nie dostało czekolady, nie wytrzymał - No, dobra. Byłem tam. Nie wiem w jaki sposób, Dumbledore tak szybko się tego dowiedział, ale ojciec Franka nie żyje. McGonnagal siedziała na błoniach. Przyleciała sowa zaadresowana do kogoś, kto mógł by powiadomić o wszystkim dyrektora. Pisało tam że Voldemort...
- Tego imienia nie wolno wymawiać! - krzyknął Peter
- Przestańcie bać się imienia! W każdym razie przyszedł tam ze swoimi zemścić się za nabijanie się z niego. Longbottom... To był jego list pożegnalny. Przepraszał w nim Franka, za swoje nie odpowiedzialne postępowanie. Kiedy McGonnagal skończyła czytać, spojrzała w stronę Hogsmeade... Nad nim unosił się Mroczny Znak...
- O Boże! Jak Frank na to zareagował? - spytała Alicja
- Rozbeczał się... Ale w sumie nie ma mu się co dziwić. To musiało być straszne. Przyjechała po niego jego matka. Twarda z niej babka. Ledwo zauważalna łza zleciała jej po policzku, ale powiedziała że nie chcę rozmawiać dzisiaj o tym co się stało i wyszła. - opowiadał
- To straszne... - wyszeptała Lily, za to Remus i Syriusz byli zbyt zszokowani, aby cokolwiek teraz dodać

Tak mijały dnie. Frank nie pojawiał się w szkole przez długi czas. Większość zapomniała już o tamtej sytuacji. Huncwoci również mieli lepsze humory. Jamesowi było najtrudniej ze wszystkich. Słyszał płacz swojego kolegi. Widział zakłopotaną minę Dumbledora, który w jego wyobrażeniu nigdy nie miał problemów. Całą więc uwagę poświęcał Tajemnicą Huncwotów, chociaż i tak nic się w tej sprawie nie zmieniało. Wszystko nabierało tępa, a on miał coraz to więcej na głowie. Kiedy zaś wyczerpany wieczorami wracał do pokoju wspólnego Gryfonów, zmierzał prosto do dormitorium. Nie miał więc sposobności widywać się z Lily. Uśmiechali się do siebie na lekcjach, albo podczas posiłku. Jednak od tamtej pamiętnej Halloween'owej nocy nie zaznał smaku jej ust. Tak leciał czas aż do grudnia. Powoli zbliżały się święta. Uczniowie zaczynali wyjeżdżać. Podobnie było z Lupinem, Pettigrew'u i Blackiem. Potter jednak w tym roku miał inne plany.
- To jak? Nie wracasz na święta? - pytał Remus
- Rodzice jadą na wycieczkę, dookoła świata. Tym razem święta spędzę samotnie - powiedział z żalem James
- No kurde, zaprosił bym Cię. Szkoda tylko że moja rodzina jest tak... Ześlizgoniała! - dodał Syriusz
- Jakoś to przeżyję - powiedział Rogacz, po czym wyszedł z dormitorium, żeby posiedzieć w pokoju wspólnym
Kiedy zszedł po schodach rozejrzał się w nadziei. Evans jednak tam nie było. Zgorzkniały zajął swój ulubiony fotel przy kominku. Patrzył to w płomienie, to za okno. Na dworze padał śnieg. Potter przyglądał się uważnie płatkom śniegu. Były piękne. Zresztą wszystko teraz wydawało mu się piękne. Zatracił się w nicości. Siedział spokojnie, oddychając miarowo. Jego niebyt przerwała nagła ciemność. Poczuł, jak ktoś założył mu ręce na oczy. Były idealnie gładkie. Bardzo przyjemne w dotyku.
- Ehm... Będę zgadywał że to rudowłosa piękność o imieniu Lily!
- Skąd wiedziałeś? - zapytała dziewczyna zdejmując dłonie i siadając, obok niego
- A kto w tej szkole, mógł by mieć tak cudownie działający dotyk? - chłopak uśmiechnął się szelmowsko
- Oj James. Ty się nigdy nie zmienisz! - Evans zaśmiała się mimo wolnie - Pakujesz się już na święta?
- W tym roku nie mam się gdzie podziać, więc chyba zostanę w szkole - westchnął
- Ojej. Wiesz, myślę że rodzice zgodzą się Ciebie ugościć. Dorcas też ma u mnie spędzić święta - uśmiechnęła się serdecznie
- Nie chcę Ci zawracać głowy - Rogacz ledwo powstrzymał się od wybuchu radości
- Ależ nie będziesz! - zapewniła go Lily
- Dobra, ale stawiam warunek. Upieczemy razem ciasto! - zaśmiał się
- Ciasto? Ale jak to? - zdziwiła się
- Normalnie, zawsze byłem ciekaw jak to robią mugole - odpowiedział
- Nie zwykła propozycja - dziewczyna wyglądała na zadowoloną - Ale co jeżeli to będzie zakalec niczym u Glizdogona i Lunatyka?
- Czyżbyś nie wierzyła w moje zdolności kucharskie? - spojrzał na nią spode łba, by zaraz parsknąć śmiechem
- Głupek! - zachichotała - Upieczemy ciasto...


Ciąg Dalszy Nastąpi...

Edytowane przez emilyanne dnia 07-11-2011 19:18