Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Tajemnice Huncwotów (JP/LE)(SB/DM)

Dodane przez emilyanne dnia 12-11-2011 11:09
#82

Rozdział XIX

Był 24 grudnia. Od samego rana wszystkie kobiety w domu - oprócz Petunii - siedziały w kuchni. James zastanawiał się nad podarunkami. Z tego co podsłuchał, miały być one otwierane po wieczerzy. Było to odrobinę dziwne, bo u Potterów robiło się to w ranek Bożego Narodzenia. Teraz się to nie liczyło. Chłopak denerwował się, bo paczka dla Lily była prawie z samych słodyczy. Kiedy tak się zastanawiał przypomniało mu się, jak komunikował się z Syriuszem. Wyciągnął z kufra dwukontaktowe lusterko.
- Syriusz - szepnął
- No siema James - powiedział chłopak, który ukazał się w szkiełku
- Słuchaj, mam problem - zaczął Rogacz
- Mhm... Czyżbyś zapomniał o prezencie dla mn... dla Lily? - zaśmiał się Łapa
- Blisko. Mam dla niej wisior i masę słodyczy
- To w czym problem? Pomijając fakt że chcesz ją roztyć...
- Dobra, zamknij się już - przerwał Potter. - Myślę że powinienem tam coś jeszcze wsadzić.
- Najlepiej sam wskocz do tej paczki... - palnął Black. - A jak już z niej wyskoczysz to zatańcz dla niej na stole...
- Haha - parsknął śmiechem. - Idiota z ciebie wiesz? Ale poważnie pytam.
- Słuchaj, a macie coś dzięki czemu bylibyście ciągle w kontakcie? - Zapytał chłopak.
- Mhm... Nie, ale to dobry pomysł... Tylko co by to mogło być... - zastanawiał się Rogacz
- I mówisz że to ja jestem idiotą. Jak tylko myślisz o Lilusi to od razu zapominasz o całym świecie. I o tym co trzymasz w rękach też.
- Ja? Ja w rękach trzymam jakiegoś pajaca - oboje parsknęli śmiechem. - Ale geniusz z Ciebie. Dwustronne lusterko. To ja lecę na Pokątną. Narka !
- Jasne, o niej to pomyślisz, ale o kolegach już nie... Do zobaczenia.

Połączenie urwało się. Boże jaki ze mnie debil! - pomyślał brunet -Zapomniałem o Huncwotach. Dobra mam czas. Załatwię to szybko...Chłopak porwał z kufra sakiewkę. Nie znikła z niej nawet połowa pieniędzy. Dla innego czarodzieja byłaby to fortuna. Nie interesowało go to teraz. Teleportował się na Pokątną. Kupił lusterka. Potem znowu do Hogsmeade i zaczęły się pośpieszne przeszukiwania wystaw. Całe szczęście wszystkie sklepy zamknięte miały być dopiero od czternastej. Miał więc jeszcze kilka godzin. Musiał się śpieszyć, bo ktoś w domu Evansów w końcu by się zorientował, że jest zbyt spokojnie. Kupił pudełka i wypełnił je słodyczami - tak jak ostatnim razem. Dla Petera znalazła się nowa miotła. Był to model Zmiatacza, jednak nie najnowszy, bo zdaniem Jamesa, jego przyjaciel by się zabił. Prezentem Remusa były słodycze i kilka ciekawych książek. Lupin tak bardzo lubił czytać. Dla Łapy zaś kupił samo wypełniający się kubek z napisem "Najlepszy przyjaciel idiota. I tak Cię lubię". Rogacz momentalnie wrócił do domu. Ponownie wszystko zapakował i przygotował Pelerynę Niewidkę.
- Ejj! Lily! Ja lecę odwiedzić Łapę! Zaraz wracam r11; krzyknął.
- Okej, ale znając Ciebie... Weź się nie spóźnij na wieczerzę! - Odpowiedziała.
- Luzik!
Włożył okrycie i zabrał prezenty do reklamówki zmniejszająco-powiększającej. Przy okazji tu podłoże prezenty - pomyślał i teleportował się do domu przy Grimauld Place 12. Początkowo znalazł się w pokoju kolegi. Ten siedział na łóżku wpatrując się w lusterko. James nie spodziewał się, że zastanie go akurat w sypialni, ale na szczęście gładko i cicho wylądował. Nagle huknęły drzwi. W drzwiach stała Pani Black
- Zamiast się obijać, mógłbyś pomóc - powiedziała i położyła coś na stoliku.
- Co mam zrobić? - spytał znudzony.
- Chodź do kuchni - wyraźnie zdziwiła ją reakcja syna.
Potter wyślizgnął się nim Syriusz zamknął drzwi. Zszedł po cichu na dół, aż dostał się do salonu. Stół był już przygotowany na wieczerzę, ale z kuchni wylatywała para wodna. Prace trwały. Chłopak już miał wsadzić prezent pod choinkę, kiedy zauważył skrzata domowego. Przypomniało mu to, że prezent nie jest podpisany. Skrzat wyszedł, a Rogacz zwinął świstek papieru i pióro z komódki. Szybko napisał "Dla Syriusza Blacka, bardzo GRZECZNEGO chłopca od Świętego Mikołaja. Sprawuj się tak dobrze, jak dotąd". Uśmiechnął się do siebie i włożył prezent pod choinkę, przyklejając papierek do paczki. Brunet był pewien, że kolega rozpozna jego pismo. Nie miał jednak teraz na to czasu. Wypisał na kartkach jeszcze "Dla Petera Pettigrew, który wygląda jakby miał anoreksję. Ucz się na błędach!" oraz "Dla Remusa Lupina, chłopczyka, który z pomyłki został Gryfonem. Niech twoja natura wreszcie się uspokoi". Odłożył długopis i resztę kartek na komodę i już go tam nie było. Znalazł się za to w jakimś mugolskim domku. Rodzina Pettigrew również zajmowała się potrawami. Peter za to biegał po całym domu śpiewając kolędy. Tak przy tym fałszował, że niewidzialny młodzieniec ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Wsunął paczkę z odpowiednią karteczką pod pełną już prezentów choinkę, a potem ponownie zniknął. Remus nie wiedzieć czemu stał za oknem. Pukał w szybę, zupełnie tak, jakby ktoś nie chciał go wpuścić do domu.
- Bels! - zawołała jakaś kobieta do małej dziewczynki - Wpuść go już, bo zamarznie!
- Ale mamusu. On jes taki smiesny! No spójz na nieko!
- Bels, no wpuść go - powiedziała ponownie, a głos dochodził z kuchni.
- No dopse mamusu! - odpowiedziała dziewczynka i otworzyła okno. Remus wszedł do środka pokazując małej język.
- Oj ja Ci zaraz dam! Żeby tak mnie za oknem zamykać? - spytał Lunatyk i zaczął gonić śmiejącą się dziewczynkę.
James uśmiechnął się sam do siebie i w momencie, kiedy przyjaciel wybiegł z pokoju włożył prezent pod choinkę. Wrócił do domu.
Przecież ja mogłem sowę wysłać - zorientował się - Jaki ze mnie jest idiota, Łapa miał racje - ręka chłopaka powędrowała ku twarzy. Uśmiechnął się sam do siebie i w pelerynie pognał ku choince. Tak jak się spodziewał wszyscy byli w kuchni, prócz Pana Evansa i Petunii. On wyszedł, aby zakupić opłatek. Blondyna zaś, najzwyczajniej w świecie się obijała w swoim pokoju. Potter po cichu wsunął pod drzewko wszystkie podarki. Kiedy przyszedł, okazało się że pierwszy nie był, bo było tam co najmniej z dziesięć o wiele mniejszych paczek. Wrócił do siebie, schował pelerynę i wrzasnął:
- Już jestem! Potrzebujecie pomocy?
- Tak krótko? - Zdziwiła się Alicja. - Chodź nakryjesz do stołu.
Chłopak przygotował wszystko po czym wyjął różdżkę. Nie mógł się powstrzymać, by nie wypowiedzieć kilku zaklęć. Wszędzie pojawiały się ozdoby. Lily wyszła z kuchni i stanęła przed nim.
- Co ty tu robisz? - Spytała.
Nie odpowiedział. Mruknął coś tylko pod nosem, celując różdżkę do góry. Z nikąd nad nimi wyrosła jemioła.
- To się nie liczy - szepnęła dziewczyna, ale było już za późno.
James zbliżył się i złożył na jej ustach pocałunek. Świat zawirował.
- Całują się, całują! - Krzyknęła Petunia, a dwójka odskoczyła od siebie.
- Pet, ty zwidy dzisiaj masz? Uderzyłaś się w głowę, czy to spowodowane twoim lenistwem? Nie wymyślaj - powiedziała zielonooka kiedy jej mama wychyliła się z kuchni
- O, jak pięknie ozdobione... Jak wy to zrobiliście? - Spytała pani domu.
- Kilka łatwych zaklęć - Potter uśmiechnął się łobuzersko.
Dochodziła czternasta. Chłopakowi towarzyszyło wspomnienie przerwanego pocałunku. Czas zaczął biec. Ani się obejrzał, a Alicja krzyknęła
- Pierwsza gwiazdka na niebie!
- Wszyscy do stołu! - odpowiedział Pan Evans


Ciąg Dalszy Nastąpi...


Zbetowała Sampia :) Dziękuje :)

Edytowane przez emilyanne dnia 12-11-2011 11:10