Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Marilyn Manson

Dodane przez Hatfield dnia 05-09-2008 17:23
#1

Fajną gra muzykę, tylko wizerunek sobie popsuł. Niegdyś szokujący teraz raczej nie robi na nikim wrażenia. Można powiedzieć, że wyprzedził epokę, swoim kontrowersyjnym wyglądem, zachowaniem. Kiedyś były strajki, aby nie mógł zagrać koncertu w Polsce, lecz za drugim razem tylko była mała wzmianka w tv. Co sądzicie o jego muzyce ? Ja uważasz, że zasługuje na uwagę, ale na dłuższą metę raczej chyba nie. Szczególnie podobają mi się piosenki : Beautiful peaple, The death song, Fight song, Personal jesus, Tainted love, Sweet dreams.

Dodane przez Ayumi dnia 11-09-2008 22:01
#2

Hmm..muzyka ma fajna nie jestem fanką ale po słuchać tak ale teledyski jego to ja kocham po prostu ma cudowne....

Dodane przez Shemya dnia 14-09-2008 21:46
#3

Fanką nie jestem, ale słucham bardzo często. Najbardziej lubię takie kawałki jak "The Nobodies", "Coma White ", "Sweet dreams", "Fight song" czy "The death song".

Dodane przez Ayumi dnia 15-09-2008 18:25
#4

No te kawałki są boskie...tez go często słucham zwłaszcza teraz...
Ale jego teledyski uwielbiam oglądać są nie kiedy tak artystyczne tak zachwycające jak brzmienie jego muzyki..i kocham ten jego wizerunek nie jest tak jak każdy jest sobą wyróżnia się swoją osobowością i nie pozwala innym być tłamszony...

Dodane przez Gabriella dnia 17-09-2008 22:04
#5

Bardzo lubię jego muzykę według mnie Manson ma świetny głos. Co do piosenek to w sumie uwielbiam wszystkie które pojawiły się na składance "The best of Marylin Manson " a tka to z ostatniej płyty to chyba "if I wos Your Vempair". Z teledysków najbardziej podoba mi się do "The Nobodies" taki mroczny...

Dodane przez Nemesis dnia 17-09-2008 22:11
#6

Taak, jak mam być szczera to Manson, wcale nie gra 'ostrej' muzyki. Może to tylko ten wizerunek tak działa. Ogółem to bardzo go lubię. Niezły z niego Freak. Muzyka sama w sobie jest nawet, nawet. Moją ulubioną piosenką Marilyna jest Suicide is Painless i Nobodys.

Dodane przez Yennefer dnia 29-09-2008 23:23
#7

Lubię jego piosenki, ale jego jako człowieka nie koniecznie. Fajnie gra i śpiewa, ale co do tekstów tych piosenek... no, cóż nie musimy ich tłumaczyć :D
Uważam, że to nie sprawiedliwe, że nie wpuszczą go do Polski. Jest tu dużo jego fanów, którzy wiele by zrobili by zdobyć jego autograf czy zobaczyć i posłuchać na żywo.

Dodane przez Shemya dnia 30-09-2008 15:00
#8

Kate_Black napisał/a:
Lubię jego piosenki, ale jego jako człowieka nie koniecznie. Fajnie gra i śpiewa, ale co do tekstów tych piosenek... no, cóż nie musimy ich tłumaczyć :D
Uważam, że to nie sprawiedliwe, że nie wpuszczą go do Polski. Jest tu dużo jego fanów, którzy wiele by zrobili by zdobyć jego autograf czy zobaczyć i posłuchać na żywo.

Jak dla mnie tekst jest jedną z najważniejszych części piosenki. Słuchając muzyki nie chce tam słyszeć o kwiatkach, wolę cierpienie, ból itp.
No szkoda, ale cóż... władz nie zmienisz...

Dodane przez Bajka dnia 01-10-2008 16:39
#9

Ostatnio skusiłam się na przesłuchanie paru kawałków. Może jego osoba mnie za bardzo nie przekonuje, ale muzyka póki co mi się podoba. Najbardziej chyba lubię "Personal Jezus", "The Nobodies" i "Sweet Dreams".

Edytowane przez Guardian dnia 11-06-2009 19:35

Dodane przez Shemya dnia 23-10-2008 15:45
#10

A mi ostatnio bardzo spodobała się piosenka "This Is The New Shit" oraz "Heart-Shaped Glasses" ;) I w ogóle o wiele bardziej polubiłam Mansona ;)

Dodane przez Malaga dnia 23-10-2008 15:51
#11

Dusi na koncertach kurczaki i podrzyna gardło małym pieskom. Tak mi przynajmniej mówiła koleżanka. Nie wiem, czy kłamała, czy chciała mi obrzydzić życie, ale na gościa więcej nie spojrzę. Pamiętam tylko, że stwierdził kiedyś, że Harry Potter to dzieło szatana i dzieci nie powinny go czytać. Hę? I kto to mówi!

Dodane przez Shemya dnia 23-10-2008 15:58
#12

Też nie wiem czy to prawda, ale zdaję mi się, że nie bo wielokrotnie szukałam o tym jakiś artykuł, a tu mi wyskakują tylko opinie na jego temat jego przeciwników ;) A więc w to nie wierzę.

Dodane przez Astoria Malfoy dnia 28-10-2008 20:18
#13

Beautiful peaple, Tainted love, Sweet dreams moje ulubione piosenki Mansona bardzo go lubię

Dodane przez ed dnia 28-10-2008 20:47
#14

Malaga napisał/a:
Dusi na koncertach kurczaki i podrzyna gardło małym pieskom. Tak mi przynajmniej mówiła koleżanka. Nie wiem, czy kłamała, czy chciała mi obrzydzić życie, ale na gościa więcej nie spojrzę. Pamiętam tylko, że stwierdził kiedyś, że Harry Potter to dzieło szatana i dzieci nie powinny go czytać. Hę? I kto to mówi!

wsadź sobie w cztery litery takie rzetelne i sprawdzone opinie... jak czegoś nie wiesz, to nie pisz, bo wiesz: lepiej poinformowani w temacie wyśmieją cię, zaś głupi uwierzą i sami będą powtarzać, tak jak ty.

Dodane przez dread dnia 28-10-2008 20:55
#15

Jak dla mnie nic specjalnego, jako artysta. Ot zrobił kilka niezbyt IMO udanych cover'ów (czyt. po prostu je zepsuł) utworów innych wykonawców (jak chociażby "Personal Jesus" Depeche Mode czy "Sweet Dreams" Eurythmics) żeby laicy myśleli, że to jego i tyle. A że ma taki wizerunek- czysty marketing i nic poza tym.

Dodane przez Brigit_Joint dnia 30-11-2008 17:54
#16

Fajny, jest, ot co .
Lubię go, bo ogółem przemawia do mnie ta muzyka .
Poza tym, kot ma się posuwać do takich wizerunków jak nie właśnie sławni i bogaci?

Dodane przez maruda dnia 03-12-2008 17:59
#17

Ja uwielbiam "This is Halloween" ; ) Polecam

Dodane przez Ekscentryczna dnia 26-01-2009 19:02
#18

Bardzo lubię jego piosenki, można rzec że słucham go na okrągło.
Teksty są...no cóż...jakie są xD
Piosenki są boskie a i jego wizerunek mi imponuje.

Ulubione piosenki : This is a new shit, The Nobodies

Edytowane przez Ekscentryczna dnia 26-01-2009 19:03

Dodane przez Madeleine Lestrange dnia 26-01-2009 19:34
#19

Też lubię Mansona, a nawet bardzo lubię :) Zachwyciła mnie piosenka "sweet dreams", jest o wiele lepsza niż pierwowzór. Nie ma się co dziwic, po prostu lubię ten typ muzyki :)

Dodane przez ferret dnia 01-05-2009 20:10
#20

Lubię jego muzykę, a wizerunek ujdzie. Teksty może nie są jakieś głębokie, ale płytkie też nie.
Najbardziej lubię:
- "This is new shit"
- "The nobodies"
- "Sweet dreams"

Dodane przez Waitin 4 arockalypse dnia 02-07-2009 22:11
#21

Do niedawna uważałam go za komercyjnego, szpanującego do granic możliwości dziada, pozbawionego talentu wokalnego i do tego kopiującego piosenki (czy, tak jak stwierdził ktoś powyżej "psującego klasyczne utwory")
No ale, zaczęłam słuchać, słuchać i słuchać poleconych mi przez koleżankę jego utworów i.....eh, przynajmniej na razie przymknę na niego oko.
Nie zmienia to mojego stosunku do jego osoby...............
szpan, komercja,komercja, szpan - chodzi mi tu min. o zapisanie się do kościoła Szatana na rzecz kariery i co po niektórzy na to polecieli

Edytowane przez Waitin 4 arockalypse dnia 02-07-2009 22:15

Dodane przez malfoj_sam_segz dnia 03-08-2009 19:40
#22

iedyś były strajki, aby nie mógł zagrać koncertu w Polsce, lecz za drugim razem tylko była mała wzmianka w tv

nieprawda, rzecz w tym, że Manson ma zakaz grania w wielu krajach koncertów.
Bardzo lubię jego muzykę. Tainted Love, This is the New Shit, This is Hallowen, Sweet Dreams - najbardziej.
fakt, był szokujący, ale za go lubię. szczególnie za wywiad na który przyszedł w ręczniku i okularach, a potem zdjął ręcznik - to było piękne XD

Dodane przez piecka21 dnia 03-08-2009 20:12
#23

Ja nie lobie jego jak on wygląda? i co wyprawia na koncertach ludzie normalni psychol

Dodane przez malfoj_sam_segz dnia 03-08-2009 20:20
#24

Ja nie lobie jego jak on wygląda? i co wyprawia na koncertach ludzie normalni psychol

najpierw naucz się pisać t pogadamy -,- do mansona trzeba dorosnąć, zrozumieć, a nie ... ehm.

Dodane przez Guardian dnia 03-08-2009 20:47
#25

Marilyn Manson *.* Bez wątpienia jest to mój ulubiony zespół muzyczny. Uwielbiam głos Briana, grę Twiggy'ego i reszty, chórek. Mogę wymienić tutaj 324345456 pochwał pod ich adresem i nigdy nie skończyć. Uwielbiam ich za znakomite piosenki, które oprócz zwykłego wpadania w ucho mają w sobie to coś, treść. Manson w swoich utworach niesie znakomite przesłanie krytykując wady otaczającego go świata [fakt, wielokrotnie trzeba interpretować teksty piosenek, ale czyż to nie poezja? (ofc covery zostawiam w spokoju)]. Poza tym MM na swoich koncertach to nie tylko genialna muzyka, to także świetne przedstawienie (odsyłam do licznych nagrań z koncertów - bajka *.*). Co do wizerunku - mogę tylko powiedzieć, że dla jednych to jest marketing, dla innych styl życia. Ja z pewnością należę do tych drugich, MM imo utożsamia się z muzyką, treścią swoich piosenek i chwała mu za to. A komercja? Zawsze jest, a jakby się głębiej nad tym zastanowić to nie ma (albo ja przynajmniej takich nie znam) zespołów/wykonawców niekomercyjnych. Każdy jest, w większym czy też mniejszym stopniu. Co do zachowania na koncertach, trzeba przyznać że 90% tych wszystkich informacji to zwykłe plotki. A dziwne, bo jest mnóstwo prawdziwych i negatywnych zachowań MM z koncertów, o których prasa milczy (zresztą w ogóle milczy na jego temat). Nie chcę tu o nich opowiadać, bo antyreklamy MM robić nie będę. ;d A co do strojów, trzeba to niestety zrozumieć i dostrzec w tym piękno. Ale są gusta i guściki.

Co do ulubionych piosenek - wszystkie. Naprawdę ciężko mi jest wybrać ulubione piosenki bo z każdą mam dobre wspomnienia i nie umiem się zdecydować. Jednakże muszę przyznać, że najbardziej lubię klimat The Golden Age Of Grotesque, Holly Wood i Antichrist Superstar (w sensie, że płyty). Ze składanek lepsza jest The Last Tour On Earth (koncerty *.*). A z singlów co ich nie ma na żadnej płycie to pewnie This is Halloween. Ale to jest naprawdę ciężki wybór bo ubóstwiam wszystkie utwory Mansona. A, zapomniałem o coverach coś napisać. Lepsze niż oryginały, przynajmniej według mnie. Tak więc polecam, naprawdę, bo warto.

PS. Jeszcze przymierzam się do przeczytania książki MM - Long Hard Road Out Of Hell.

PS2. Na koncercie nie byłem, ale pojadę. Tylko kurde w Polsce nie chcą organizować. ;f No, ale są jeszcze Czechy czy Słowacja w odwecie. ;d

ferret napisał/a:
Teksty może nie są jakieś głębokie, ale płytkie też nie

Taaa... Bo je trzeba zrozumieć. Wskaż mi płytkie utwory MM.

Dodane przez Dogma dnia 26-09-2009 21:24
#26

Ja Mansona zaczęłam wielbić przez pana powyżej.
Pierwszą płytą, którą odsłuchałam to "Lest We Forget". No i wpadłam. Potem posypały się "Portrait of An American", "Holywood", "The High End Of Low"...
Do moich ulubionych należą Dogma [yhm, chyba widać], Disposable Teens, This Is The New Shit i My Monkey [ta ostatnia jest zaje****a w taki chory sposób *,*].
O Mansonie, jako o artyście nie będę się wypowiadać, może kiedy skończę Long Hard Road Out Of Hell, w oryginalnej wersji językowej, więc chwile to potrwa ;f].



Dodane przez Black Rose dnia 12-10-2009 17:24
#27

Świetny zespół, słucham już od jakiegoś czasu.
Bardzo chciałabym pojechać na koncert. Do Warszawy mam tylko 100 km, ale ciężko namówić moich rodziców. "Nie pojedziesz na tego idiotę" i na tym się kończy -.- Poza tym słyszałam, że bilety już wyprzedane.
Ostatnio mam fazę na Arma-Goddamn-Mother-Fuckin'-Geddon, Sweet Dreams, Antichrist Superstar, This Is The New Shit i Eat Me, Drink Me.
Zamierzam też przeczytać książkę o MM.

Strasznie żałuję, że nie będę mogła zjawić się w stolicy i mam nadzieję (tak, nadzieja matką głupich, ale matka kocha swe dzieci xd), że będzie jeszcze okazja.

Edytowane przez Black Rose dnia 12-10-2009 17:25

Dodane przez Lady Shadow dnia 12-10-2009 21:41
#28

Samej muzyki Mansoona zaczęłam słuchać stosunkowo niedawno i muszę przyznać,że tylko niektóre kawałki mi się podobają, innych nie da się w moim przypadku nawet słuchać. Do tych pozytywnych należą: Heart-Shaped Glasses, Sweet Dreams, Personal Jesus i The Beautiful People. Co do samego piosenkarza, jego wizerunek nie robi na mnie większego wrażenia, szczerze to jest mi zupełnie obojętny.

Dodane przez Ballaczka dnia 05-11-2009 22:36
#29

Mansona słucham od czterech (?) lat, także całą sobą mogę podpisać się pod postem Guardiana. Utwory, choć często nad wyraz trudne do zinterpretowania, zawsze niosą ze sobą powalające przesłanie, zupełnie odmienne spojrzenie na świat, muzykę, komercję, ludzi, media, religię. Niestety, polscy fani stanowią na razie symboliczne podziemie, gdzie trudno uświadczyć dogłębnej i profesjonalnej analizy tekstów (prym wiedzie tutaj chyba tylko pan Szyksznian, który przecież sam najczęściej opiera się na interpretacjach amerykańskich). Bodajże najcenniejszym źródłem informacji jest projekt NACHTKABARETT, skrzętnie nadzorowany, projektowany i przede wszystkim tworzony przez Nicka Kushnera. Strona prowadzona jest w języku angielskim, ale ze względu na liczne nawiązania, metafory i odniesienia do przeróżnych epok, ideologii i światopoglądów, które powstawały na przestrzeni kilkudziesięciu lat panowania i tworzenia się społeczeństwa masowego, przeciętny Polak nie jest w stanie wyłapać wszystkich szczegółów i niuansów tworzących legendę Mansona. Za błogosławieństwem Nicka jestem w trakcie tworzenia sekcji polskiej, ale ze względu na przytłaczającą ilość materiałów może to trochę potrwać.

Odnosząc się jeszcze do wypowiedzi Guardiana:

ofc covery zostawiam w spokoju


Niekoniecznie. Wkład Mansona w tworzenia coverów objawia się w każdym utworze, nadaje piosence nowy, niepokojący rytm i kompletnie inne przesłanie. Zaobserwować to można na przykładzie Personal Jesus. Oryginał, wykonywany przez Depeche Mode nieznacznie różni się od wersji wykonywanej przez Mansona. Jednak te drobne szczegóły, które składają się na niepokojącą i pełną metafor wersję artysty są istotnym elementem, bez którego nie moglibyśmy mówić o wkładzie MM w jej tworzenie. Jak przyznał sam Manson, to słowa utworu "wyciągnąć rękę i dotknąć wiary" zainspirowały go do stworzenia coveru. Jak wiemy muzyk od dawien dawna lubował się w tego typu paradoksach. Słowa te stanowią wstęp do całej piosenki, która w przeciwieństwie do oryginału ma bardzo głęboki i ironiczny wydźwięk. Manson opowiada nam historię "osobistego Jezusa", kogoś, kto pozornie się o nas martwi, troszczy, opiekuje, jednocześnie wbijając nam nóż w plecy. Nie dowiadujemy się tego bezpośrednio - to intonacja głosu, a przede wszystkim symbolika teledysku każą nam wierzyć, że osoba, w której pokładamy największe zaufanie tak naprawdę dba tylko o swoje potrzeby. Tytułowym "osobistym Jezusem" nie musi być przecież chrześcijański Zbawiciel. Manson udowadnia, że to wszyscy dookoła nas - rodzice, państwo, Kościół, nauczyciele... Każdy, komu ufamy, a zarazem każdy, kto wykorzystuje nasze zaufanie do zdobycia własnych celów. "Wyciągnij rękę i dotknij wiary" - obok tak ironicznego polecenia Manson nie mógł przejść obojętnie. Wiara jest czymś nienamacalnym, nieracjonalnym, niezbadanym. "Dotknięcie wiary" to paradoks, jej istotą jest niedotykalność, na zawsze pozostaje ona w obrębach naszego umysłu.
Teledysk otwiera nam jeszcze głębszą drogę do interpretacji. Jako przykład "osobistego Jezusa" pokazuje Hitlera, władcę tłumów, genialnego dyktatora, porywającego mówcę, który przecież w rzeczywistości był jedynie zbrodniarzem i katem. Niemniej my jesteśmy w stanie stwierdzić to z perspektywy czasu, ludzie, którzy mieli okazję obserwować działania Führera widzieli w nim zbawcę, człowieka podążającego za ideałami, wreszcie kogoś wartego zaufania. Aż nazbyt wyraźnie pokrywa się to z całą ideą utworu.
Trudno jednoznacznie zinterpretować tekst piosenki, ale jedno jest pewne - jego oryginalne znaczenie zostało całkowicie przeinaczone, Manson dodał głębi, rzucił inne światło na koncepcję religii i władzy, nie tylko tej państwowej.

Ale dosyć na razie tych wychwalań. Manson jest artystą, nieobce mu są więc też porażki. I chociaż na niwie artystycznej trzyma się bardzo dobrze (chociaż, śmiem stwierdzić, już nie genialnie) jego wizerunek, sceniczne show oraz wkład poświęcany na tworzenie własnego stylu i muzyki zdecydowanie się pogorszył. Jako fance Mansona trudno mi nie zauważyć zdecydowanego spadku formy artysty, połączonego z klasycznym "olewactwem" wielkiej gwiazdy. Obserwując jego poczynania od roku 2008, od zakończenia ery Eat Me Drink Me, aż do teraźniejszej trasy High End of Low, trudno nie zauważyć zdecydowanego spadku formy, który zapowiadał się już od czasów odejścia Tima Skolda. Muzycznie nadal jest genialnie - nowa płyta po raz kolejny wprowadza nas w osobisty świat Mansona, tym razem kierując nas na czternaście ścieżek cierpienia, zakończonych piętnastą, ostatecznym odnalezieniem szczęścia. Uważny fan jednak szybko zauważy, że schemat ten powtarza się już od jakiegoś czasu, i chociaż Manson nadal nie waha się sięgnąć w swojej twórczości do okultyzmu, symboliki nazistowskiej, niezrozumiałych metafor i inteligentnych przesłań, to jednak to wszystko stało się tylko otoczką do zaprezentowania głębokiego życia uczuciowego artysty. Od czasu rozwodu z Ditą von Teese, Manson wprowadzał się w kolejne fazy cierpienia, bez zastanowienia rozpoczynając i w równie szybkim tempie kończąc coraz to nowsze romanse. Eat Me Drink Me było płytą romantyczną, przeznaczoną li i wyłącznie dla młodej aktoreczki, Evan Rachel Wood. Główne hasło ery, "razem jako jedność, przeciwko całemu światu", choć bez wątpienia urocze, przyświeca teraz całej karierze Mansona, karząc nam przypuszczać, że szybko nie zmieni się główny nurt zainteresowań artysty. High End of Low to piętnaście rockowych piosenek, które samozwańczy "Bóg Pieprzenia" świadomie nasączył popową nutą. Czternaście z nich to ukłon w stronę Wood, przekazanie światu cierpienia, które odkrył po rozstaniu z aktorką, rozpacz i próba pogodzenia się z losem. Utwór piętnasty jest podsumowaniem wszystkich poprzednich, odrzuceniem bolesnej przeszłości i stawieniem czoła światu, tym razem pod rękę z nową miłością Mansona, porno gwiazdką Stoyą. Mogę tylko przypuszczać, że ich związek rozpadnie się jeszcze przed zakończeniem obecnej trasy koncertowej i prawdopodobnie ponownie natchnie artystę do stworzenia kolejnego albumu, w którym na powrót zagłębi się w otchłań cierpienia, by następnie osuszyć łzy w ramionach kolejnej młodej gwiazdeczki.
Choć podchodzę z wielkim dystansem do ostatnich dwóch albumów, doceniam je muzycznie, bo choć teksty straciły nieznacznie na głębi, nadal mogę napawać się rozbudowanymi metaforami, niesamowitą atmosferą, rodem z dekadenckich kabaretów francuskich (wystarczy wspomnień tu nastrojowy Wow czy hipnotyzujący I Want To Kill You Like They Do In The Movies) oraz porywającym wokalem. To już jednak nie to samo. Bezpowrotnie odeszły czasy tryptyku, tajemniczej Omegi, przemiany Robaka w nieugiętego Antychrysta, legendy Mansona, artysty kontrowersyjnego, ale zdolnego, który poprzez szok i zdumienie chciał wzbudzić w ludziach refleksję, próbę odnalezienia swojej tożsamości. Nawet tragiczne wydarzenia w Columbine z roku 1999 potrafił obrócić na swoją korzyść. Teraz nawet sam Manson wydaje się tęsknić za czasami dawnej sławy. W utworze Arma-Goddamn-Motherfuckin-Geddon stwierdza, że bierze na siebie odpowiedzialność za liczbę osób śmiertelnych. To już jednak tylko puste słowa, bo Manson przestał wzbudzać kontrowersje lata temu. Co ważne, artysta sam doskonale o tym wie. Szkoda tylko, że nie chce się z tym pogodzić.

Podejrzewam, że 17. listopada, kiedy to na powrót zawita do Warszawy, po raz ostatni zobaczę Mansona na żywo. Jeśli show w Stodole będzie choć trochę porównywalne do tegorocznego występu w Brnie, już teraz mogę stwierdzić, że wydane pieniądze wyrzuciłam w błoto. Niemniej nawet to nie powstrzyma mnie od wyjazdu. Ten ostatni raz chcę zobaczyć jego show, posłuchać na żywo ukochanych utworów, mieć chociaż iluzoryczne wrażenie, że oto stoi przede mną prawdziwy Bóg Muzyki. Dopóki Manson będzie nadal tworzył, ja będę śledzić jego twórczość, prawdopodobnie wciąż ją kochając. Bo pomimo wielu zastrzeżeń, nadal czuję szacunek i miłość do jego artystycznego dorobku. Niestety, oceniając jego ostatnie poczynania obiektywnie, pozostaje we mnie już tylko żal.

Dodane przez Integra dnia 05-11-2009 23:11
#30

tylko wizerunek sobie popsuł. Niegdyś szokujący teraz raczej nie robi na nikim wrażenia.

Oj nie zgodzę się z tym. Nadal szokuje swoim wyglądem i muzyką. Może nie w tak dużym stopniu jak kiedyś ale jednak.
Co do jego muzyki, po prostu ją uwielbiam! Jest po prostu dla mnie wyjątkowa. W jego utworach nie ma tej prostoty co u większości, piosenki niosą głęboki przekaz i fakt czasem trzeba się troszkę namęczyć żeby je zrozumieć tak jak napisał Guardian.
Zaczęłam go słuchać jakieś cztery, pięć lat temu i do tej pory nie mam dość. Ostatnio zaczęłam czytać książkę MM i powiem szczerze, szok (czasami są takie momenty, że muszę odłożyć książkę i zająć się czymś innym)
Moimi ulubionymi piosenkami są My Monkey, This Is The New Shit, The Beautiful People, Eat Me, Drink Me ( och! cudowna płyta!) i Disposable.
Lubię jego muzykę, a wizerunek ujdzie. Teksty może nie są jakieś głębokie, ale płytkie też nie

Tak?... Nie no podaj mi choć jedna piosenkę...

Dodane przez Ballaczka dnia 14-02-2010 16:37
#31

Pozwolę sobie odświeżyć temat i jeszcze trochę ponarzekać, w związku ze zbliżającą się nową płytą i niedawno ogłoszonymi zaręczynami. Parę miesięcy temu zapowiadałam, że związek Stoyi i Mansona nie przetrwa długo - jak oczywiste to było można przekonać się już teraz, gdy para nie jest ze sobą od połowy listopada. Artysta wrócił w ramiona stęsknionej sławy i pieniędzy Evan, obdarowując ją brzy okazji absurdalnie drogim pierścionkiem zaręczynowym.

Wygląda więc na to, że kolejna płyta będzie kolejnym mizernym dziełkiem w rytmach Eat Me Drink Me. Tylko główny kompozytor się zmieni, ale... Z całym moim zamiłowaniem do Twiggy'ego, Ramirez nie jest dobrym artystą. Skold jest wyszkolony, profesjonalny, Twig to wieczne dziecko, rozbrajająco kochany i idealnie współgrający z Mansonem, ale nieutalentowany. Niemniej słychać to głównie na występach koncertowych, ostatnia płyta pod tym względem została dopracowana, a biorąc pod uwagę fakt, że Ramirez stoi za sukcesem całego tryptyku, nie niepokoi mnie to tak, jak ostatni stan psychiczny Mansona.

Znów szczęśliwie zakochany, znów bujający w obłokach wiecznej miłości, znów niepoprawnie zauroczony młodą aktoreczką. I znów skończy się to źle, a do tego czasu artysta zdąży jeszcze spłodzić Eat Me Drink Me 2.

Co do nowej płyty jeszcze. Rozstanie z wytwórnią Interscope może poważnie zaważyć na karierze tego pana. Z jednej strony koniec z cenzurą, koniec z faszyzmem pieniądze, koniec z graniem pod publikę, które dyktowane mu było zawsze z góry. Z drugiej mamy jeszcze dziecięce zawzięcie Mansona. A jeśli on zechce coś komuś udowodnić, może być niebezpiecznie. Nowa płyta zapowiada się więc ostro, wulgarnie, wręcz nieprzyzwoicie. Podczas gdy poprzednia, a przynajmniej jej oprawa, stała pod znakiem buntu przeciw znienawidzonej wytwórni, ta pozbawiona jest wszelkich granic. Manson bez nadzoru może się stoczyć, ale może stworzyć też coś wyjątkowego. Złamać zasady, granice przyzwoitości, znów wzbudzić oburzenie. Nie wiem jednak, czy wciąż stać go na to, by robić to z klasą. By za pustą prowokacją stało coś więcej. Manson szczęśliwy to Manson twórczy, ale nie... wybitny. Jego życie prywatne układa się doskonale - piękna narzeczona, oddany przyjaciel, pieniądze, sława. Jedynym złym aspektem mógł być konflikt z Pogo, ale ten rozwiązał się jak najbardziej na korzyść artysty, który znów wyszedł z całej sytuacji obronną ręką. Trudno się zresztą dziwić, po swojej stronie miał Ramireza, Vrennę, Gingera, podczas gdy Pogo został z bandą swoich adwokatów i obsesją pieniądza. Biorąc to wszystko pod uwagę można tylko przypuszczać, że nie dostaniemy do ręki drugiego Antychrysta. Tryptyk pisany był pod wpływem bólu, rozpaczy, niezrozumienia, odrzucenia. Był niepokojący, chorobliwy, inspirujący. Manson romantyczny jest po prostu kiepski, a tak właśnie zapowiada się nowy album.

Ale ja miałam skupić się na kondycji wokalnej Mansona. Na chwilę obecną mam za sobą dwa koncerty, jeden gorszy od drugiego (ehem...), oba niezapomniane, ale to nie ze względu na niesamowite show czy wyjątkowy głos wokalisty. Jako fance trudno mi skomentować je obiektywnie. Bawiłam się świetnie, zarówno w Brnie, które przecież minęło mi pod znakiem przejmującego zmęczenia, wyczerpania i gorąca, jak i w Warszawie, gdzie niemal przymarzłam do barierek, wisząc na nich okrągłe dziesięć godzin. Sama atmosfera koncertu, niesamowici ludzie, świadomość, że za kilka chwil czy godzin zobaczę przed sobą Antychrysta Muzyki... było niesamowicie. Polska publiczność znów nie zawiodła (usłyszeliśmy, że byliśmy najlepsi... i naprawdę byliśmy). Komplementy zresztą nie ustawały, Manson entuzjastycznie skandował "Warsaw rocks", podczas gdy my zadziwialiśmy zespół wspaniale dopracowaną akcją "Swastyka".

[movie=youtube]<object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/OINOvU22gqQ&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/OINOvU22gqQ&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>[/movie]

Znów udało mi się dobić do barierek, tym razem idealnie na wprost boskiego Ramireza, który tuż pod moim nosem brzdąkał beznamiętnie i nieumiejętnie na swojej gitarce. Manson wokalem nie zachwycał, dużo zadyszek, zła rytmika, coś strasznego, jeśli oceniać jego występ po bezlitosnych zapisach audio. Na żywo odbiera się to jednak kompletnie inaczej.

Przede wszystkim liczyło się dla mnie, że wkłada w to serce. Brno było wyprane z uczuć, było tylko przerwą między kolejnymi odlotami narkotycznymi, Manson potraktował nas wulgarnie i bezlitośnie. Tego mogliśmy się spodziewać, po części tego oczekiwaliśmy, ale bolało jak cholera. W głębi serca każdy oczekuje od artysty cienia wdzięczności, doceniania oddania, a nie steku wyzwisk i parodii koncertu. Nie było niespapranej piosenki, było obmacywanie się z Ramirezem, ciągłe chichoty, naśmiewanie się z fanów i kompletnie nieprzykładanie wagi do odgrywanych utworów.

W Warszawie włożył w to serce. Nadal nie było idealnie. I nigdy już nie będzie. Ale było z oddaniem, starał się i chociaż nie było to perfekcyjne, chociaż znawca muzyki mógłby nazwać to chałą, my byliśmy wniebowzięci.

Ramirez jak to Ramirez, całą energię poświęcił na próby zagrania kilku dobrych riffów, ale spartolił koncert porządnie. Biedny, kochany Twig, zero talentu, niech on wraca na ten bas <3

Czekam na zapowiedziany Tryptyk na żywo, chociaż już teraz jestem w stanie przewidzieć, jak żałosne to będzie. Manson nie da rady wokalnie, Ramirez prędzej zniesie jajko niż coś porządnie zagra. Ale mi się i tak spodoba :) Legenda zostanie legendą, Twiggy może i grać nie potrafi, ale Mansona kocha, a sam Manson... o ile włoży w to tyle serca, co w koncert warszawski, nie ma się co martwić o dobre show.

Dodane przez SeverusDzielny dnia 23-02-2010 18:15
#32

Niektóre kawałki ma ciekawe ale nie lubią niektórych jego piosenek.

Dodane przez HinczyKK dnia 23-02-2010 18:21
#33

Fajną gra muzykę lecz nie podoba mi się jego charakter. Z tego co można o nim przeczytac jeśli jest to prawdą.

Dodane przez gosiaka1410 dnia 01-02-2011 21:03
#34

Uwielbiam jego wykonanie piosenki "Sweet dreams". Mogłabym słuchać jej godzinami. Strasznie podoba mi się brzmienie jego głosu w tym utworze. Reszta jego piosenek jakoś mnie nie zachwyca. Jak dla mnie nie są złe,ale nie są też świetne. Po prostu przeciętne.

Dodane przez wioniew dnia 31-08-2011 22:14
#35

Muzyka świetna.. Kilka piosenek wręcz Mnie dręczy, cały czas chodzą Mi po głowie. ;D

Dodane przez Bellie dnia 04-09-2011 11:24
#36

Taa, wizerunek masakryczny. Nie mogę na niego patrzeć. Lubię czasami go posłuchać, np. Sweet Dreams.

Dodane przez Mniszka19Xd dnia 31-10-2011 22:20
#37

On serwuje boskie kawałki a najlepsze(dla mnie akurat) to w jego wykonaniu This is Halloween

Dodane przez Densho dnia 04-11-2011 21:11
#38

Ja się przyznam, ze nie lubię gościa. Ale przecież nie wszyscy muszą wszystko lubić :P

Dodane przez Evanna Lynch dnia 04-11-2011 21:23
#39

W gruncie rzeczy, to lubię Mansona. Ale chyba tylko przez muzykę. Jego wizerunek mi się nie podoba, za bardzo lubi szokować. Jednak jego utwory są genialne i za to go cenię.

Dodane przez Godryk_Gryfindor dnia 04-11-2011 21:29
#40

moja kumpela słucha go

Dodane przez hedwigowo dnia 01-02-2012 23:17
#41

Jak byłam mała to moja siostra mi puszczała jego piosenki. Są świetne, mają power i idealnie odnajduję się w tym rodzaju muzyki. Kocham go, najbardziej lubię "Personal jesus". Mój ulubiony rockowy zespół.

Dodane przez Lord Eddels dnia 01-02-2012 23:25
#42

Niektóre utwory rewelacja, np. Sweet Dreams, właśnie się na gitarze grać nauczyłem:) Super, jedna z moich ulubionych piosenek:yes:

Edytowane przez Lord Eddels dnia 01-02-2012 23:26

Dodane przez Annee dnia 05-05-2012 23:14
#43

zgodzę się z tobą, ja w ogóle kiedyś Marilyna bardziej lubiłam xD ale nadal go uwielbiam i przyjemnie mi się go słucha :)