Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma większego czaru niż miłość//Historia Hermiony Granger//

Dodane przez Adelajda Dakota dnia 01-05-2012 20:37
#45

Rozdział 19.
W Pokoju Wspólnym Gryffindoru panowała całkowita ciemność. Papierki i inne śmieci z całego dnia walały się po kątach. W kominku delikatnie tlił się ogień, z którego za chwilę zdawało się ujść życie. W pomieszczeniu tym panowała nieskazitelna cisza, przerywana od czasu do czasu głębszym westchnieniem pewnej brązowookiej, jak i zarówno brązowowłosej, dziewczyny, która biła się z myślami.
Tak, właśnie Hermiona Granger siedziała i myślała. Nie spędziła tej nocy nad kolejną książką. Myślała o miłości. O niefortunnej miłości, jaką obdarzyła pewnego Ślizgona. I to nie byle jakiego Ślizgona, tylko właśnie tego. Malfoya. Chłopaka, który zrobił jej tyle złego. Wiedziała, że nie był jej wart, jednak nie mogła uwolnić się od myślenia o nim. Westchnęła bardzo głęboko. Książki, jej pociecha, tym razem nie wyciągną pomocnej dłoni, jak to uczyniły wiele razy.
- Dlaczego ja? - pomyślała, a przed twarzą stanęły jej twarze rodziców i Malfoya.
- Dlaczego? - powtórzyła pytanie, a pojedyńcza łza spłynęła jej po policzku.
Przecież zdawała się być twarda. Tak twardo stąpającą po ziemi dziewczyną, która nie widzi świata po za książkami. A przecież w głębi była krucha, jak porcelanowa lalka. Wystarczy wspomnieć tę sytuację z Ronem, po prostu był jej przyjacielem, a nią tak głęboko to wstrząsnęło. Westchnęła po raz setny tego wieczoru. W końcu Morfeusz wziął ją w swe opiekuńcze ramiona...


Nadszedł marzec, przynosząc pierwsze odwilże. Hermiona, borykająca się z problemem sercowym, nawet nie zauważyła, kiedy minął początek marca i zaczęła się jego druga połowa. Z Ronem pogodziła się następnego dnia po zaistniałej w Hogsmeade sprzeczce, a Harry nawet o niej nie wiedział.
Dla siódmoklasistów był to szczególny problem. Nauczyciele cały czas przypominali im o, mających się odbyć w czerwcu, Owutemach. Hermiona większość wieczorów spędzała w bibliotece, szukając niezbędnych informacji do odrobienia niebywałego stosu prac domowych i uczenia się. Na jej szczęście nie popadła w depresję, jak niektórzy z uczniów. Na początku marca Anthony Goldstein musiał zażyć eliksir uspokajający, po tym jak przetłumaczył na Runach nie ten tekst, co trzeba.
Czasem widziała Malfoya w bibliotece i interesowała się, co on tam robi. Skutek tego był taki, że siadała w dalekiej odległoci od niego, jednak tak, by mogła go obserwować.
Była sobota. Tego wieczoru również usiadła daleko od Malfoya, jednak przypatrywała mu się badawczo. W pewnym momencie on podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. Hermiona poczuła jakiś prąd i szybko spojrzała w książkę, udając, że nic się nie stało. Usłyszała kroki, a w następnej chwili poczuła, że ktoś obok niej siada. Do jej nozdrzy dotarł ten zapach. Podniosła głowę, bojąc się tego, co może zobaczyć.
Zgodnie z jej oczekiwaniami obok niej usiadł Draco Malfoy.
- Cześć Granger - powiedział leniwie. Biblioteka pustoszała, miała być bowiem za dziesięć minut zamknięta.
- Witaj Malfoy - odparła oschle, po czym znów spojrzała w książkę. "Eliksiry Strączkowe mogą mieć skutki uboczne, gdy spożyjemy je na tzw. pusty żołądek..." - przeczytała, choć poczuła, że te słowa nie zostawiły po sobie najmniejszego śladu. Poczuła, jak ktoś wyrywa jej książkę z rąk.
- Oddaj mi książkę Malfoy - odparła szybko, widząc bezcenną książkę w jego dłoniach.
- Ani myślę Granger - rzekł, po czym uśmiechnął się uwodzicielsko. Dziś postanowił się do niej zbliżyć. Nadrobić to, co zaczął. Od pierwszego pocałunku minęło tyle czasu, teraz chciał jej nie męczyć, aż cała rozpłynie się nad nim. Teraz patrzył na nią z tym swoim uwodzicielskim uśmiechem, tryumfując.
- Oddaj mi ją, Draco - powiedziała rzeczowo. Drgnął. Powiedziała do niego po imieniu. Nie mógł wiedzieć, że to była tylko próba kamuflażu. Chociaż go kochała, nie działał na nią ten uśmiech. Nie wtedy, gdy w grę wchodziły książki.
Zbliżył się do niej. Poczuła ciepło jego ciała, jego tors napierający nad nią.
- Oddaj mi ją - powiedziała, czując, że jeśli teraz nie odzyska egzemplarza Eliksiry w skrócie, który miał blisko pięć tysięcy stron, przegra tą rozgrywkę.
- Wiem, że na mnie lecisz - wyszeptał jej do ucha. Nie ruszała się. Nie wiedziała co powiedzieć. Na pewno blefował, by zbić ją z tropu.
Korzystając z jej nieuwagi zbliżył swoje usta do jej ust i zatopił się w nich. Nagle poczuł, że Hermiona odrywa się od niego. Wstała. On również powstał i złapał ją za nadgarstek.
- Daj mi święty spokój - powiedziała i wbiegła w najbliższy regał. Draco, niewiele myśląc, pobiegł za nią.
Tymczasem pani Pince, zupełnie nieświadoma, że w bibliotece zostało dwoje nastolatków, zgasiła światła i zamknęła bibliotekę na cztery spusty.


Hermiona biegła między regałami, kiedy nagle zgasło światło.
- Lumos - wyszeptała. Oświetlając drogę wątłym światłem różdżki, doszła do drzwi. Były zamknięte na amen. Wściekła na siebie i Malfoya, zaczęła wypróbowywać różne możliwe zaklęcia. Drzwi nie drgnęły.
- Wspaniale! - krzyknęła i oparła się plecami o zimną ścianę. Wkrótce ukucnęła na podłodze i zaczeła płakać. Były to łzy wściekłości i bezradności.
Zza regałów wyłonił się Malfoy.
- Co się stało? - zapytał.
- Co się stało? Co się stało? - zapytała histerycznie Hermiona - Jesteśmy tu razem uwięzieni, to się stało! - powiedziała i ukryła twarz w dłoniach. Malfoy ukucnął obok niej i chwycił ją za dłoń.
- Nie dotykaj mnie! - powiedziała i odskoczyła od niego jak oparzona - To wszystko twoja wina!
- Moja wina? A kto wbiegł w regały? - zapytał Malfoy.
- Kto obok mnie usiadł i mnie do tego zmusił? - zapytała.
Malfoy milczał. Musiał wytężyć teraz wszystkie siły by udawać, że ona go pociąga.
- Czego tu ode mnie chcesz? - zapytała.
Nadal milczał.
- Nic od ciebie nie chcę. Chcę ciebie - wyszeptał w końcu. Ukrywał uczucia. Czuł do siebie odrazę, że coś takiego powiedział. Jednak wykorzystał moment i wiedział, że dotknął czułego punktu. "Wygrana jest moja" - pomyślał.
Hermiona spojrzała na niego zdumiona. Mogła się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Draco zbliżył się do niej. Był stanowczo za blisko. Nie czuła już nic. Poddała się jego urokowi i oddała pocałunek. W tej chwili nic się dla niej nie liczyło. Przecież on tu był i ją kochał. Czego chcieć więcej?
Jego ręce zaczęły błądzić po ciele dziewczyny. Nagle się opamiętała.
- Czy ja ci na coś pozwalałam? - zapytała, a jej oczy zaszkliły łzy. Wbiegła w kolejny regał.
"Ona jest żałosna. Żałosna i fascynująca" - pomyślał Draco. Szukał jej całą noc, ale nie znalazł. Hermiona, wsłuchiwała się w jego kroki i umykała cichutko jak myszka, gdy były wyraźniejsze. W końcu weszła pod jeden ze stolików, gdzie poczuła się jak dawniej. Jak wtedy, gdy chowała się pod stolikiem, w szafie, czy pod kołdrę, gdy się czegoś wystraszyła. W końcu, zmęczona, usnęła.
Obudziła się, gdy słońce zaczęło świtać. Powoli usiadła i poczuła, że opadło z niej jakieś przykrycie. "Przecież niczym się nie przykrywałam" - pomyślała. Dopiero po chwili spostrzegła, że przykrycie ma godło Slytherinu. Spojrzała za siebie. Siedział tam Malfoy w samej koszuli i bokserkach.
- Dobrze się spało? - zagadnął. Znalazł ją równo z pierwszymi promykami słońca.
- Ubierz się - powiedziała, rzucając mu szatę.
- A co nie chcesz popatrzeć? - zażartował.
- Nie, dziękuję - powiedziała, po czym odeszła.
Odnalazła swoją torebkę i książkę, którą zabrał jej Draco. Schowała się za regałem. W końcu weszła pani Pince. Gdy odwróciła się plecami, Hermiona bezszelestnie wyszła z biblioteki.
Wolała nie myśleć, jak zamartwiała się Ginny...

Miłość o wiek nie pyta się, przychodzi nieproszona.
Przykro mi gdy, ktoś mówi mi, że to dziecinne zbyt.
To moja jest niedorosła miłość...