Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Wspomnienie Franka Longbottoma

Dodane przez luna97 dnia 31-03-2012 22:02
#1

To jest mój pierwszy fan fiction i przyznaję się, że trochę boję się waszej reakcji :P no bo jeszcze nie do końca ogarniam gdzie i co i czy to dobry temat więc jak coś źle dodałam to mi powiedzcie :P . No i zachęcam do przeczytania mam nadzieję, że wam się spodoba.

Rozdział 1
Był ciepły słoneczny dzień, miesiąc po zniknięciu Sami-Wiecie-Kogo. Obudziłem się w bardzo dobrym humorze. Zszedłem na dół po schodach, a tam czekała na mnie moja żona- -Alicja z moim rocznym synkiem. Wziąłem moje drugie śniadanie i ciasto dla mojej mamy, do której miałem wstąpić po drodze, ucałowałem żonę, Neviller17;a i wyszedłem z domu, udałem się do pracy. Byłem bardzo szczęśliwy z powodu mojego nowego biura, które dostałem dzięki ministrowi, który specjalnie dla aurorów przygotował nowe gabinety. Nasz departament nazywał się pomoc z oswojeniem sowy specjalnie tak dlatego, że pracując w moim fachu, mogliby nas nachodzić zwolennicy Sami-Wiecie-Kogo. Deportowałem się do Londynu na ulicę Greentree, by wręczyć mojej mamie Auguście malinowy sernik. Wychodząc z rodzinnego domu, zauważyłem stojącego na chodniku Albusa Dumbledorea, który gestem zasugerował, bym przyłączył się do niego w zwiedzaniu okolicy, co wydawało się dla mnie dziwne, ale znając tego znakomitego czarodzieja, mogłem spodziewać się po nim różnych dziwacznych rzeczy. Więc szybkim krokiem dołączyłem do Albusa i razem deportowaliśmy się na dworzec King Cross. Byłem bardzo zdziwiony, że profesor wybrał tak tajemnicze miejsce, a on uświadomił mi, że jest coś specyficznego na tym właśnie dworcu. Zaszliśmy do kawiarenki i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Zamówiłem czarną kawę a Albus gorącą czekoladę. Widząc jego podekscytowany wyraz twarzy, zrobiłem się jeszcze bardziej ciekawy, co takiego chce mi opowiedzieć.
- Mam dla ciebie wspaniałą wieść. Pamiętasz to zlecenie, o które starałeś się miesiąc temu? -zapytał czarodziej
-Oczywiście- odparłem z podekscytowaniem.
- Przyleciała sowa z poczty zaadresowana do departamentu roswojenia sówr1; z wieścią o tym, że Igor Karkarow zamiast deportować się do Bułgarii jutro deportuje się dziś o godzinie 20:00, niestety nie wiem od kogo ta sowa, ale wydaje mi się, że od Moodyego, który jest teraz na misji w Bułgarii. Zdecydowałem się powierzyć ci dzisiejsze zlecenie. Pamiętaj, że to bardzo niebezpieczna misja.
-Wiem o tym i chcę się z nią zmierzyć, by pomścić Jamesa i Lily -odparłem z nienawiścią w głosie.
Zauważyłem, że w tej właśnie chwili Dumbledore zmarkotniał. Poklepałem go po ramieniu, dokończyłem moją kawę i deportowałem się do ministerstwa magii. Szybkim krokiem udałem się do mojego nowego biura, nawet nie zastanawiając się jak ono wygląda. Usiadłem za biurkiem i wyciągnąłem z szuflady plan przeprowadzenia tego zlecenia, który zrobiłem miesiąc temu i w tej chwili zacząłem go studiować.
O godzinie 17:00 wyszedłem z biura i poszedłem do Dziurawego Kotła, wypiłem ognistą whisky i poszedłem na Pokątną do czarodziejskiej krawcowej Madam Mali. Wszedłem do lokalu, a Madam Mali ucieszyła się na mój widok i wyjęła z pudła całą czarną pelerynę zrobioną miesiąc temu. Zapłaciłem pięć galeonów, podziękowałem i wyszedłem. Następnie udałem się na ulicę Nokturna pod sklep Borgia i Burkesa, gdyż właśnie tam od niedawna było mieszkanie Karkarowa jednego ze zwolenników Sami-Wiecie-Kogo. Ubrałem czarną pelerynę, kaptur i schowałem się za rogiem, czekając aż z domu wyjdzie śmierciożerca. Za pięć dwudziesta mężczyzna kierował się do ciemnego zaułka. Gdy w chwili deportacji chwyciłem jego rękę, nie wiedziałem, gdzie się znajdziemy, ale byłem dobrej myśli, że miejscem lądowania będzie Bułgaria. Stając na nogach ujrzałem Alicję a za nią Bellatriks z różdżką skierowaną ku mojej żonie, przed nimi stali Rudolf Lestrange oraz Barty Crouch Junior. Obok mnie ujrzałem Karkarowa. Do mojej głowy dotarło, że od początku to było planowane i że sowa nie była od elastora ale od nich. Rozejrzałem się po domu i byłem pewny, że kiedyś tu byłem razem z Jamesem Potterem na misji. To był dom Sami-Wiecie-Kogo.
Nagle Karkarow odezwał się wystraszonym głosem:
- Zrobiłem, to co miałem zrobić - i deportował się, tak jak podejrzewałem, do Bułgarii. W tej chwili odezwała się Bellatriks prawie krzycząc-
-GDZIE JEST CZARNY PAN ?!
- Nie wiem- odezwałem się ze spokojem, ale głos drżał mi w gardle.
- Powtórzę jeszcze raz, GDZIE ON JEST?!
Gdy odezwałem się powtórny raz z tą samą odpowiedzią, Bellatriks krzyknęła Crucio z różdżką skierowaną w stronę mojej żony. Wtedy krzyczałem, żeby przestała. Ale ona nieubłagalnie ciągnęła torturę. Nagle kiwnęła do Bartyiego, a ten rzucił to samo zaklęcie na mnie. Co się działo dalej, nie pamiętam.

T_R: Huehue, bać się nie musisz, nie gryziemy za często ;] a temat przenoszę w bardziej odpowiednie miejsce i proponuję otagować.

Edytowane przez luna97 dnia 02-04-2012 20:07