Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Zimny jak lód 4/16

Dodane przez lady552 dnia 17-04-2012 15:20
#8

Rozdział 3
U Borgina i Burke'a'
Hermiona nie mogła uwierzyć, że Draco chce jej pomóc. Jednak bardzo chciała dostać się do Hogwartu. Otarła więc rękawem bluzy zapłakane oczy i pchając wózek z bagażami poszła za chłopakiem. Opuścili stacje Kingr17;s Cross, a Draco poprowadził ja w pustą uliczkę, gdzie zatrzymał się jakby na coś czekając.
- O co chodzi? r11; zapytała Hermiona widząc, jak Malfoy rozgląda się to w prawo, to w lewo. r11; Czekasz na kogoś? r11; zapytała ponownie nie słysząc odpowiedzi na poprzednie pytanie.
- Słyszałaś o Błędnym Rycerzu? r11; zadał jej pytanie równocześnie przywołując na twarz cyniczny uśmiech, którego nie widziała całe wakacje, ani na stacji. rWrócił stary Dracor1; pomyślała.
- Słyszałam, aler30; chcesz TYM dojechać do szkoły?
- Nie Granger. Nie wiesz, że Błędny Rycerz nie kursuje w tamtym kierunku? Że NIC oprócz Ekspresu Hogwart nie kursuje w tamtym kierunku?
- Wiem Malfoy. Ale jak ty się chcesz tam dostać?! r11; podniosła głos, zdenerwowana, że chłopak nie udzielił jej żadnej konkretnej odpowiedzi.
- Przestań krzyczeć Granger. Wszystko w swoim czasie. Ciesz się, że w ogóle okazałem trochę litości takiej szlamie jak ty, bo mogłem cię zostawić na tej cholernej stacji i dalej byś tam ryczała jak głupia. r11; W tym momencie Hermiona nie wytrzymała. Już po raz trzeci w ciągu niecałej godziny nazwał ją szlamą. Chciała uderzyć go w twarz i już wyciągnęła rękę, jednak Ślizgon był szybszy. Złapał ją za nadgarstek, chwycił też za drugą rękę całkowicie uniemożliwiając jej jakiekolwiek ruchy w obronie i ściskając mocno przycisnął ją do siebie, a potem syknął dziewczynie do ucha r11; Ani-mi-się-waż-Granger. Chcesz się dostać do szkoły czy nie?
- Chcę! I puść mnie, to boli. r11; dopowiedział, a Draco rozluźnił trochę uścisk, jednak dalej trzymał ją za ręce.
- Masz być grzeczna. Jeśli nie, to zobaczysz, nie będę taki dobry. r11;wyszeptał i w tym momencie puścił Gryfonkę jednocześnie odpychając ja od siebie. Ta zachwiała się i gdyby nie ściana za jaj plecami właśnie leżałaby na chodniku. Nagle ni stąd ni zowąd ze świstem pojawił się wściekle fioletowy autobus, w drzwiach którego nie stał już ten sam konduktor r11; Stan Shunpike, ale zupełnie nieznany im młody, barczysty chłopak, o ciemnych włosach, który nieco przypominał Hermionie Wiktora Kruma. Przemówił jednak do nich czystą angielszczyzną, rozwiewając dość nierealne przypuszczenia dziewczyny i zapytał gdzie chcą jechać.
- Dziurawy Kocioł r11; odpowiedział Malfoy i wsiadł do autobusu zostawiając bagaże na chodniku. Hermiona natomiast złapała za swój kufer, jednak konduktor odebrał go od niej z krótkim rWezmęr1; i wskazał jej ręką, żeby weszła do pojazdu. Kiedy wspięła się po stopniach zobaczyła dokładnie to, co opisywał jej trzy lata temu Harry: mnóstwo łóżek, których tym razem nie zajmował nikt oprócz Malfoyr17;a.
- Siadaj. r11; powiedział krótko.
- Nie dzięki, postoję. r11; odpowiedziała rozglądając się po autobusie.
- Jak chcesz. r11; zaśmiał się Malfoy. Ruszyli.
- Pani nie siada? r11; zdziwił się konduktor. Hermiona pokiwała przecząco głową na co ten popatrzył się na Dracona, który wzruszył ramionami. Kiedy wyjechali z wąskiej uliczki i skręcili na główna drogę stało się coś, czego dziewczyna nie przewidziała. Autobus gwałtownie przyspieszył, a ona sam straciła równowagę i wylądowała na podłodze tuż pod nogami Malfoyr17;a. Kolejny raz zaliczyła dzisiaj twardy upadek, mimo, że już po pierwszym całe ciało miała obolałe. rA o tym Harry nie raczył mi powiedzieć!r1; zirytowała się. Ślizgon natomiast śmiał się w najlepsze.
- Z czego się śmiejesz?! r11; zasyczała r11; Może byś mi pomógł wstać? Ach, nie bo przecież ubrudzisz się szlamem r11; odpowiedziała sama na swoje pytanie udając wredny ton Dracona. Wstała sama opierając się o łóżko, ale pech chciał, że właśnie wtedy dojechali na miejsce, a kierowca Ernie gwałtownie zahamował. Gryfonka znowu zachwiała się i mało brakowało, a spadła by prosto na Draco. On jednak odruchowo zareagował i łapiąc Hermionę w talii, nie dopuścił do bliskiego spotkania.
- Dziurawy Kocioł r11; powiedział konduktor i drzwi autobusu otworzyły się. Draco przywrócił Hermionę do pozycji pionowej i zauważył, że jej brzoskwiniowe policzki przybrały teraz lekko różowego koloru. Od razu rzuciła się do wyjścia. Draco popatrzył na nią, uśmiechnął się szyderczo do siebie i również wyszedł z autobusu. Hermiona właśnie wręczyła konduktorowi należność za podróż i podeszła, aby zabrać bagaż. Malfoy zrobił to samo. Po chwili Błędny Rycerz zniknął w oddali tak samo niespodziewanie jak się pojawił. Weszli do Dziurawego Kotła, gdzie biorąc pod uwagę porę dnia, było naprawdę tłoczno. Malfoy podszedł do baru, zza którego wystawił głowę stary barman Tom.
- Panicz Malfoy. r11; wychrypiał, a jego usta wygięły się w nienaturalnym uśmiechu. - Wydawało mi się, że pociąg do Hogwartu odjechał dzisiaj o jedenastej. Czyżbym się mylił?
- Nie. r11; odpowiedział oschle Draco.
- Więc co panicz tu robi? O, a ta? r11; wskazał na Hermionę r11; To przecież, jest ta co się kręci z Potterem i Weasleyr17;ami. Jak jej tam byłor30; Granger czyż nie? Co tu razem robicie? Powinniście być w pociągu.
- Nie twoja sprawa Tom. Lepiej nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. r11; skarcił barmana chłopak, nie zmieniając tonu.
- Więc czego pan sobie życzy? r11; zapytał już służalczo Tom.
- Na Pokątną. r11; odparł krótko Draco, nie patrząc nawet na swojego rozmówcę. Rozglądał się po pomieszczeniu w obawie, że za chwilę z mrocznego kąta wyłoni się jego ojciec. Nie było by to przyjemne spotkanie, po pierwsze ojciec na pewno surowo ukarałby go za spóźnienie na pociąg, a po drugie, że wałęsa się po całym Londynie z tąr30; szlamą. Przecież któryś ze śmierciożerców mógłby go zobaczyć i przekazać Czarnemu Panu. Ale przecież ojciec jest gdzieś daleko, wypełnia kolejne ważne zadanie, reszta sług Czarnego Pana jest na pewno z nim. rOby tylko Tom czegoś nie chłapnąłr1; pomyślał.
- Na Pokątną? Proszę tędy. r11; powiedział i wskazał na zaplecze pubu.
- Tylko nie mów nikomu, że tu byłem, słyszysz. r11; syknął Draco r11; Chodź Granger. r11; zawołał Hermionę i zniknął gdzieś w mroku zaplecza.
- Niech panicz przekaże ojcu, że z ostatnim incydentem nie miałem nic wspólnego r11; dodał jeszcze szybko barman. Hermiona dołączyła do Malfoyr17;a na małym, zamkniętym podwórku, którego wygląd nie zmienił się od lat. Stał tam tylko wielki kubeł na śmieci i rosło parę chwastów. Draco szukał różdżki, aby otworzyć przejście, ale Hermiona była szybsza. Zastukała trzy razy w mur końcem różdżki, a cegła której dotykała drgnęła. W końcu ukazało się im przejście na ulicę Pokątną. Była pusta. Nic w tym dziwnego, przecież najtłoczniej jest tu na tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Teraz gości na Pokątnej można było policzyć na palcach jednej ręki. Malfoy szybko skierował się w stronę ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
- Co ty robisz?! r11; zapytała Hermiona stojąc w miejscu, bo Draco właśnie skręcił w tą przerażającą uliczkę i jak gdyby nigdy nic pomaszerował dalej.
- Idziesz czy nie Granger? r11; zapytał
- Aler30;
- Co ale?! Chcesz się dostać do szkoły to nie marudź, jak się pospieszysz to zdążymy ich złapać na stacji w Hogsmeade. Gryfonka niepewnie ruszyła za nim, co chwilę zerkając nerwowo przez ramię. Wreszcie stanęli przed sklepem, o którym mówił Harry. Nad brudną sklepową witryną wisiał wielki szyld rBorgin & Burkesr1;. Draco nacisnął klamkę i wszedł do środka. Po chwili zwrócił się do Hermiony, która nadal stała przed wejściem.
r11; Wchodzisz czy będziesz tu tak sterczeć? r11; Hermiona przecisnęła wielki kufer przez drzwi, wróciła po klatkę z kotem i sama weszła do środka. Rozejrzała się po ciemnym, upiornym sklepie, na półkach którego stały czarnomagiczne przedmioty, które chcąc, nie chcąc napawały ją lękiem. Podeszła do małej szmaragdowej szkatułki, która jako jedyna nie wyglądała przerażająco, jednak kiedy chciała zbliżyć do niej rękę, szkatułka ukazała ostre zęby i zawarczała na dziewczynę. Gryfonka podskoczyła i oddaliła się na bezpieczną odległość od stolika. Malfoy rozmawiał o czymś szeptem z właścicielem, ale nie usłyszała o czym. Wreszcie pan Borgin wyszedł na zaplecze, a kiedy powrócił, miał ze sobą starą zardzewiałą lampę, którą wręczył Draconowi.
- Niech panicz i panar30; - tu urwał obrzucając Hermionę krytycznym spojrzeniem - r30;towarzyszka wyjdzie tylnym wejściem. Stamtąd za pięć minut przedostaniecie się do Hogsmeade. Malfoy zabrał bagaż i lampę i wskazał ruchem głowy, żeby Gryfonka poszła za nim.
- Nie mów ojcu, że wziąłem świstoklik. Lepiej dla ciebie i dla mnie, żeby się w ogóle nie dowiedział, że tu byłemr30; z nią. r11; pouczył mężczyznę, a ten ukłonił się nisko.
- Zawsze do usług paniczu Malfoy.
Wyszli tylnym wejściem na brudne ponure podwórko, z którego w pospiechu uciekło kilka szczurów.
- Świstoklik? Która godzina? r11; spojrzała na zegarek r11; Ekspres Hogwart dojedzie na miejsce za jakieś 20 minut. Jeszcze zdążymy.
- To na co czekasz? r11; zapytał Draco i podał jej lampę. Chwyciła za jej drugi koniec. Po chwili oboje poczuli niemiłe szarpnięcie w okolicy pępka i unieśli się wysoko. Cały świat zawirował przed oczami Hermiony.
- To tutaj! r11; usłyszała r11; Możemy się puścić. r11; krzyknął Malfoy i zwolnił uścisk, jak kamień zaczął spadać w dół na coraz bardziej zbliżającą się ziemię.

Edytowane przez lady552 dnia 25-04-2012 16:11