Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Zimny jak lód 4/16

Dodane przez lady552 dnia 27-05-2012 17:35
#12

Rozdział 4.
Plan.
ŁUUP! Ślizgon uderzył o twardą ziemię, czemu towarzyszył głuchy odgłos. Jego twarz wykrzywiła się w okropnym grymasie i zasyczał z bólu. Hermiona wylądowała obok niego. Miała okazję odegrać się na Malfoyr17;u więc nie pozwoliła aby się zmarnowała. Mimo iż przez ułamki sekundy, kiedy chłopak leżał nieruchomo na ziemi zamarła myśląc, że coś mogło mu się stać. Jednak kiedy stwierdziła, że nic poważnego mu nie jest, uznała, że nie może nie skomentować jego rwprawnegor1; korzystania ze świstoklików.
- Co za lądowanie, Malfoy, jestem pełna podziwu. r11; zaśmiała się z ironią.
- Z czego się śmiejesz?! Mogłem się zabić! r11; prychnął oburzony Draco.
- Biedactwor30; bardzo się obiłeś? r11; zapytała takim tonem, jakby rozmawiała z małym dzieckiem. Draco rzucił jej mordercze spojrzenie. Hermiona podeszła do leżącego na ziemi blondyna i podała mu rękę, aby pomóc mu wstać. On jednak był zbyt dumny by przyjąć pomoc od szlamy, więc niezdarnie podniósł się o własnych siłach.
- To Wrzeszcząca Chata. r11; stwierdziła Hermiona, kiedy odnalazła wzrokiem stary dom znajdujący się kilkaset stóp od nich r11; Dworzec jest tam. r11; ciągnęła dalej, wskazując na północny zachód. - Chodź. Expres Hogwart zaraz tu będzie. Musimy się pospieszyć. r11; ruszyli szybko w stronę dworca. Kiedy dotarli na miejsce, z pociągu wysiadali już ostatni pasażerowie. Peron był bardzo zatłoczony, więc bez problemu mogli wtopić się w tłum.
- To ja się zmywam. r11; powiedział Malfoy, kiedy w tłumie uczniów wypatrzył Crabber17;a i Goyler17;a. Hermiona też miła już odejść, w swoja stronę, jednak odwróciła się jeszcze na chwilę.
- Malfoyr30; - zaczęła.
- Coś jeszcze? Może mam ci poszukać Bliznowatego i Wiewióra hę? Idź już Granger. Wystarczająco długo już z tobą przebywałemr30; No znikaj.
- Wiesz co, chciałam tylko powiedzieć dzięki, aler30; - nie dokończyła. Odwróciła się na pięcie, wzięła kufer i klatkę i pomaszerowała w kierunku powozu, który miał ich zawieźć do zamku. Draco zaniemówił, wpatrywał się w znikającą gdzieś w tłumie postać Gryfonki. Nie spodziewał się podziękowań, nawet od niejr30; zwłaszcza, że przez całą podróż nie szczędził obelg i cynizmu. Szybko jednak oprzytomniał, bo na horyzoncie pojawiła się czarnowłosa Ślizgona, Pansy Parkinson, która patrzyła na niego pytająco. On wzruszył tylko ramionami i powlókł się do pojazdu, do którego wsiadali właśnie jego goryle.

- H-Hermiona?? r11; usłyszała za swoimi plecami dziewczyna r11; Skąd tyr30; jak tyr30; przecieżr30; przecież nie przeszłaś przez przejścier30; nie było cię w pociągur30; - Ron nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Jak się tu dostałaś? I w ogóle co się stało?! r11; tym razem to Harry zaczął bombardować ją pytaniami.
- Martwiliśmy się. r11;dodała Ginny ściskając przyjaciółkę.
- Później wam wszystko opowiem. Teraz błagam, ciszej, nie chcę żeby więcej osób zorientowało się, że coś jest nie tak. Wystarczy, że przegapiłam pierwsze spotkanie prefektów.
- Ale JAK? r11; Ron nie dawał za wygraną.
- Świstoklikiem. r11; szepnęła, a rudzielec wybałuszył oczy.
- Ale przecież świstor30;
- Ciii! r11; syknęła Hermiona r11; Mówiłam, nie teraz.

Podobne dociekliwe pytania usłyszał także Malfoy, jednak w jego przypadku nikt oprócz Pansy nie wspomniał, że się martwił albo coś podobnego. Dotarli do zamku. Ceremonia przydziału przebiegła w miarę sprawnie więc na Wielka Ucztę, głodna Hermiona nie musiała długo czekać. Kiedy talerze świeciły już pustką, Dumbledore jak zwykle powiedział kilka słów na zakończenie i skierował uczniów do dormitoriów.
- Nie mogę się już doczekać, kiedy w końcu usiądę przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. r11; mówiła Hermiona wstając od stołu Gryfonów.
- Powiesz nam końcu co się stało? r11; niecierpliwił się Ron.
- Och, spokojnie, przecież to nie ucieknie. r11; odpowiedziała Hermiona, lekko rozbawiona dociekliwością przyjaciela.
- Panno Granger. r11; usłyszała za plecami znajomy głos r11; Proszę za mną. rTylko nie tor1; pomyślała dziewczyna i posłała przyjaciołom błagalne spojrzenie. r11; No już. Profesor Dumbledore czeka. r11; ponagliła Minevra McGonagall.
- Już idę pani profesor. r11; wyszły z Wielkiej Sali i skierowały się w stronę gabinetu dyrektora. Po chwili Hermiona weszła do okrągłego pomieszczenia. Tak jak się domyślała zastała już tam Dracona Malfoyr17;a ze swoim opiekunem Severusem Snapem. Dumbledore powitał ja ciepło i wskazał jej krzesło obok Ślizgona.
W końcu zaczął:
- Doszły mnie słuchy, że żadne z was nie jechało pociągiem Expres Hogwart. r11; powiedział nadzwyczaj spokojnie, spoglądając na uczniów znad okularów-połówek r11;Niewyjaśnionym jak dotąd faktem, jest jednak to, że tu jesteście. Czy możecie mi wyjaśnić co tu się dzieje?
- No wiecr30; - zaczęła Hermiona, ale nie miała pojęcia co ma mówić.
- Mieliśmy mały wypadekr30; problem, na stacjir30; spóźniliśmy się. r11; powiedział zgodnie z prawda Draco, a Hermiona odetchnęła z ulga, że to nie ona musi tego wyjaśniać.
- Wypadek? r11; zapytał Dumbledore.
- Nie, po prostur30; na Kingr17;s Cross było okropnie dużo ludzi ir30; - tym razem Hermiona zabrała głos - r30;zanim dotarliśmy do przejściar30;
- Zamknęło się r11; przerwał jej Malfoy.
- Dobrze, ale jak dotarliście do Hogsmeade? r11; wtrąciła profesor McGonagall r11; Mam nadzieję, że nie zrobiliście czegoś niedozwolonego?
- Nie. r11; odpowiedzieli jednocześnie. Gryfonka chciała powiedzieć o świstoklik, ale wiedziała, że odkąd Voldemort powrócił Ministerstwo Magii zabroniło korzystania ze świstoklików osobom poniżej 17 lat. Ani ona, ani Draco 17 lat jeszcze nie ukończyli, więc to co zrobili było podstawowym wykroczeniem. Mogła powiedzieć prawdę, a wtedy wina spadłaby na Ślizgona, aler30; Nie, nie powie. On widząc zakłopotanie malujące się na twarzy dziewczyny, odezwał się nagle sam nie do końca wiedząc dlaczego.
- To był świstoklik, wiem że nie wolno, ale musieliśmy się tu jakoś dostać, nie było innego wyjścia, mieliśmy tylko świstoklik ojca. r11; wypowiedział na jednym tchu. Potem jednak skarcił się w myślach, bo nie powinien był wspominać o właścicielu przedmiotu. Mógł przecież wymyślić coś innego. Obarczyć winą nieświadomą tego osobę. Mógł postąpić jak zawsze i skłamać. Z niewiadomych mu przyczyn, nie zrobił tego. rCo się z tobą dzieje Draco?!r1; r11; pomyślał i postanowił już więcej się nie odzywać.
- I co ja mam z wami zrobić? r11; westchnął Dumbledore.
- Jeśli mogę zaproponować karę, dyrektorzer30; - zaczął Snape.
- Nie Severusie, nie będę ich przecież karał za to, że chcieli dostać się do szkoły. r11; uśmiechnął się do Hermiony.
- Więc nie ukarze ich pan? r11; zdziwił się profesor.
- Nie. Jedyne co mogę zrobić to upomnieć was. Prefektom nie przystoi spóźniać się. Żeby jednak dać wam małą nauczkę postanawiam, że to wy zajmiecie się w tym roku wszelkimi przygotowaniami szkolnych uroczystości, oczywiście nie sami, ale większość obowiązku będzie należało do was. Począwszy od Nocy Duchów. r11; wszyscy obecni włącznie z profesor McGonagall popatrzyli na dyrektora zdziwieni, a twarz Malfoyr17;a zmieniła swój wyraz, jakby chciała powiedzieć rI tylko tyle?r1;. Dumbledore natychmiast to zauważył więc dodał szybko r11; Mimo wszystko, panie Malfoy, przekonacie się, że to nie łatwe zadanie. Teraz możecie już iść do siebie.
Nie czekając ani chwili dłużej Draco rzucił szybkie rdobranocr1; i skierował się ku drzwiom. Hermiona zrobiła to samo. Zbiegła po schodach i udała się w kierunku wieży Gryffindoru. Po chwili usłyszała za plecami czyjś głos.
- I szlama znowu nie dostała szlabanu. Co za szkoda. r11; Hermiona odwróciła się na pięcie i stanęła twarzą w twarz z Draconem.
- Tak dla twojej wiadomości to lochy są tam. r11; wskazała w stronę z której przyszli.
- wiem Granger.
- To po co za mną leziesz?
- A nie sądzisz, że mamy do pogadania? r11; zapytał chłodno
- Nie. r11; odpowiedziała krótko Gryfonka i odeszła w stronę swojego dormitorium.
- Ani słowa o tym co się stało słyszysz! r11; krzyknął Malfoy a jego głos poniósł się echem po pustym korytarzu zamku. r11; Ani słowa, dobrze ci radzę szlamo!


* * *


W tym samym czasie w starym, wielkim domu na obrzeżach Londynu, toczyła się dziwna rozmowa.
- Czy wszystko idzie zgodnie z planem? r11; zapytał upiorny świszczący głos.
- Tak Panie. r11; odpowiedział mu zakapturzony mężczyzna w ciemnej szacie, który kulił się, jakby z pokorą przed swoim rPanemr1;.
- Czy twój syn wie, że jest częścią mojego planu? r11; ponownie odezwała się tajemnicza postać siedząca w wielkim fotelu, przed starym kamiennym kominkiem, w którym niemrawo tlił się ogień.
- Nie Panie, jeszcze nic mu nie mówiłem.
- Więc najwyższy czas. Musi zacząć działać, nie możemy czekać wiecznie.
- Ale Panier30; czyr30; nie dałoby się osiągnąć tego w inny sposób? Omijając mojego synar30;? r11; zapytał nieśmiało mężczyzna.
- Mówiłem ci już Lucjuszu, że to najkrótsza droga do Pottera. Do jego tajemnic, sekretów, SŁABOŚCI! r11;zasyczał wyraźnie zdenerwowany.
Malfoy ukłonił się nisko jakby to miało ostudzić gniew jego Pana. r11; Powiedz mu, powiedz, że jeśli wypełni to proste zadanie, już niedługo przyjmę go do swoich szeregów. Mam nadzieję, że się nie zawiodę Lucjuszu.
- Nie Panie. Draco na pewno sobie poradzi.
- Idź już. Wezwę cię kiedy będziesz potrzebny. Masz się stawić.
- Oczywiście Panier30;
Lord Voldemort przejechał, blada kościstą ręką po błyszczącej skórze wielkiego węża, który owinął się wokół fotela. Zasyczał coś, językiem węży, a potem wyszeptał:
- Tak, Naginir30; już niedługo Potter będzie naszr30; Tym razem musi się udaćr30;



* * *


Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego, już od wejścia błądząc wzrokiem w poszukiwaniu przyjaciół. Wreszcie dostrzegła Harryr17;ego i Rona, który zawzięcie o czymś dyskutowali. Nawet nie zauważyli, kiedy podeszła i usiadła na fotelu obok. Z rozmowy Hermiona wywnioskowała, że rozmawiali o naborach do drużyny Quidditcha.
- Ehm, ehmr30; - Gryfonka usiłowała zwrócić na siebie uwagę chłopców.
- O Hermiona. Już wróciłaś? r11; Harry, który wreszcie zauważył przyjaciółkę, powitał ją niezbyt inteligentnym pytaniem.
- Jak widać. Siedzę tu już od pięciu minut. Jak można aż tak pasjonować się Quidditchem?
- Oj, Hermionar30; - zaczął Harry r11; wiesz, że jutro są nabory, a ja jestem kapitanem ir30;
- Tak wiem, wiem. Ale o czym tak rozmawiacie? Przecież nie było jeszcze treningu. r11; przerwała mu Hermiona.
- Bo Ron się pytał czyr30; - zaczął ale zaraz napotkał na karcące spojrzenie rudzielca i urwał w pół zdania.
- O co Ron pytał? r11; ponaglała zniecierpliwiona dziewczyna.
- Czy Harry przyjmie Ginny. r11; wypalił Ron na wypadek, gdyby Wybraniec miał zamiar wypaplać wszystko o czym rozmawiali. r11; Wiesz, ona chciałar30;
- Jasne. r11; skwitowała z niedowierzaniem Hermiona r11; Późno już, pójdę spać. r11; dodała szybko na wypadek, gdyby chłopcy przypomnieli sobie o jej nietypowej podróży do Hogwartu.

Edytowane przez lady552 dnia 28-07-2012 18:55