Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Podarte rajstopy (Illgova vs niewesolypagorek) [zakończony]

Dodane przez Tom_Riddle dnia 09-04-2012 20:28
#2

Tekst 1


Podarte rajstopy

Mroźny poranek nad wrzosowiskiem. Lily Evans siedziała na kamieniu i czekając na koleżankę zaplatała swe długie, rude włosy w warkocz. Jak zwykle wyszła z domu rozczochrana, bo nie zdążyła się uczesać. Lubiła spać najdłużej jak się dało, toteż nie zawsze wyrabiała się z ogarnięciem wszystkiego na czas. Kiedy jej włosy były w nieładzie, czuła się wolna i piękna, jednakże nie dawało to niezbędnego komfortu - plączące się kudły były bardzo niewygodne. Dlatego właśnie, idąca w parze z warkoczem praktyczność, wygrywała r11; tym bardziej, że spóźnialska Sybilla dawała Lily chwilę czasu na dopieszczenie fryzury.

Kiedy skończyła poprawiać swój wygląd, wyciągnęła sobie książkę - Przygody Różdżkarza Romualda i zaczęła ją czytać od początku. Sybilla pojawiła się dopiero wtedy, gdy skończyła szósty rozdział.
- Długo cię nie było... coś się stało? - Zapytała przemrożona Lily.
- W zasadzie nic fascynującego. Po prostu podarły mi się rajstopy - odpowiedziała skonsternowana koleżanka - jak chcesz, mogę dać Ci szalik, bo wyglądasz na zmarzniętą.
Evans nie chciała go. Była na to zbyt wściekła.

Nie mieściło jej się w głowie, jak jej dziwna koleżanka mogła spóźnić się o ponad godzinę z powodu głupich rajtuzów. Gdyby wiedziała, że tak to będzie wyglądać, nigdy w życiu nie zdecydowałaby się wybrać się z nią do Czarownicy Luizy przez łąkę. Postawiłaby tak jak zwykle, na standardowy świstoklik z miasta.

Sybilla nie wiedziała co zrobić. Z jednej strony chciała jej opowiedzieć o dziwnej sytuacji, która miała miejsce dziś rano, jednak z drugiej uważała, że to zbyt osobiste. Nie każdemu przecież zdarza się włożyć na swoje nogi żądne krwi rajstopy! Po krótkim namyśle przeprosiła ją i obiecała, że ta sytuacja już się nie powtórzy. Cała sprawa była zbyt tajemnicza i skomplikowana, by mówić o niej ot tak...

***
- Nie mam się w co ubrać! - pomyślała z żalem Sybilla zerkając w stronę szafy. Większość spodni oddała do prania, a te, które były stosownie czyste, nie były odpowiednie do dzisiejszej okazji. Ku jej ogromnemu niezadowoleniu, nie pozostawało jej nic innego, jak wdziać na siebie jedną z sukienek, których na co dzień unikała niczym ognia.

Kolejną kłodą pod jej niedużymi nogami był wybór pozostałych części stroju. Nie umiała się stroić i, co ważniejsze, nie lubiła tego. Nigdy nie potrafiła wybrać pasujących butów, odpowiednich rajstop, torebki, szaty, kapelusza i pozostałych dodatków. Kojarzyło jej się to z niewyobrażalnymi torturami. Mimo że wiedziała, że zaraz spóźni się na spotkanie z Lily, nie mogła się przemóc i założyć wszystkiego, co powinna. Stała więc w samej bieliźnie przed lustrem i patrzyła jak wygląda. Była szczupła, blada i niska. Wiedziała, że gdyby zaczęła ubierać się spektakularnie, wydawałaby się o wiele atrakcyjniejsza, jednakże niezbyt jej na tym zależało. Dlatego też nieufnie łypała w stronę kreacji, która na nią czekała.

Po niecałych piętnastu minutach sięgnęła po suknię. Miała kłopot z ułożeniem jej tak, aby dobrze leżała na ramionach. Zapięcie suwaka na plecach również nie przebiegło bezproblemowo. Następnym kłopotem było upięcie włosów w kok r11; było to konieczne, w przeciwnym razie wplątywałyby się w falbanki na rękawach! Potem nie mogła znaleźć paska, a następnie zapodziała jej się przypinka. Kolejnym, niezbędnym do ubrania, elementem stroju były rajstopy. Na nich również się zatrzymała. Musiała. Nie była psychicznie gotowa na odzianie w nie swoich nóg.

Rajstopy zawsze wydawały jej się horrorem. Wżynały się gdzie popadnie i ściskały nieprzyjemnie jej skórę. Ponadto co chwila trzeba było je podciągać i poprawiać. Nie znała niczego mniej wygodnego niż one. Było jednak dosyć zimno tego dnia i wiedziała, że tak, czy inaczej, założyć je musi. W przeciwnym razie zamarznie! Zanim jednak zdecydowała się podjąć to wyzwanie, zaczęła wyobrażać sobie, że jeśli ich nie wdzieje, to zacznie ją gonić smok... Potem, że zakładając je, uratuje cały świat przed katastrofą... Z rozmyślań wydobyła ją dopiero wizja przecudownego rycerza, który szeptał jej do ucha coś o ich ściąganiu!... Szybko więc postanowiła się ubrać. Nie da się przecież ich zdjąć bez zakładania! Uśmiechnęła się do swoich myśli.

Kiedy włożyła w rajstopy pierwszą nogę, nie wydarzyło się absolutnie nic. Prawdziwe piekło rozpoczęło się dopiero, gdy zaczęła wkładać w nie drugą stopę. Poczuła przerażający, nie do opisania ból. W pierwszej chwili nie wiedziała co się dzieje, jednak szybko zdała sobie sprawę z tego w czym tkwi problem. Postanowiła szybko zdjąć nieprzyjazne rajstopy, jednak te, nie dawały za wygraną... i miały zęby. Każdy ich śnieżnobiały, ostry jak brzytwa kieł wbijał się w jej kończynę z niemałym zapałem. Kąsał uparcie i zawzięcie i bez przerwy. Sybilla nie miała pojęcia co może zrobić, więc tylko krzyczała i próbowała je z siebie zdjąć. W pewnym momencie przemknęło jej przez myśl, że może sobie odrąbać nogę za pomocą zaklęcia, a następnie szybko udać się do Munga, by uzdrowiciele ją przytwierdzili z powrotem. Nie zdecydowała się jednak na to, bo nie miała pewności, czy wówczas potworny ból minie. Ostatecznie jednak przypomniała sobie sprawę z Potworną Księgą Potworów. W akcie skrajnej desperacji i bezradności postanowiła poprosić rajtuzy o zostawienie jej nogi w spokoju. Co ciekawe, krwiożercze rajstopy posłuchały jej. A po chwili rzekły - po prostu nie lubimy, gdy ktoś jest do nas wrogo nastawiony bez powodu.

Sybilla poczuła się bardzo dziwnie. Kompletnie zszokowana dokończyła ubieranie się i ruszyła czym prędzej na spotkanie z Lily Evans. Cała sytuacja była zbyt nieprawdopodobna i dziwna, by ją opowiedzieć, więc nie wyjaśniła koleżance zupełnie nic. Wiedziała przecież, że ma ją za kompletną wariatkę i najprawdopodobniej jej nie uwierzy.

***
Przez całą drogę do Czarownicy Luizy, Sybilla zastanawiała się co tak naprawdę łączy ją z Lily. Nie miała pojęcia dlaczego w ogóle się kumplują. Nie miały wspólnych zainteresowań, nie rozumiały się prawie wcale - były zupełnie inne. Doszła jednak do wniosku, że dobrze jest mieć jakiegokolwiek kompana. Tym bardziej, że obie chodziły co tydzień w to samo miejsce...

Gdy zaczęła drążyć w myślach temat ich znajomości, zdała sobie sprawę z tego, że nie potrafi powiedzieć o Evans absolutnie niczego. Nie wie nawet gdzie ona mieszka. Wrodzona nieśmiałość nie pozwoliła jej nigdy wycisnąć z siebie ani jednego pytania, które wskazywałoby na to, że jest choć trochę zainteresowana życiem koleżanki. Analizowała więc w duchu aspołeczność swojego codziennego zachowania i rozmyślała, czy gdyby incydent z rajstopami nie nastąpił, to czy kiedykolwiek zdałaby sobie sprawę z tego jak się zachowuje.

***
Dziewczyny dotarły do celu. Kiedy weszły do chaty, Czarownica Luiza kazała im się rozgościć i zaproponowała kubek gorącej herbaty, coby mogły się szybko rozgrzać. Następnie miały miejsce standardowe czynności gościnne - gadka-szmatka i pozdrowienia od wspólnych znajomych. W pewnym momencie jednak Luiza zapytała o coś istotnego - jak twoja noga, Sybillo? Cała?

Sybilla nie wiedziała co powiedzieć. Nie miała pojęcia skąd Czarownica Luiza mogła wiedzieć co jej się przydarzyło. Przestraszyła się i postanowiła wyjść.

Nie udało jej się to. Okazało się, że Czarownica Luiza była w rzeczywistości Voldemortem i sama wcześniej podrzuciła te rajstopy, żeby opóźnić ich przyjście. W zaoszczędzonym czasie dokończyła gotowanie ulubionej potrawy r11; zupy z mugoli.

Edytowane przez Tom_Riddle dnia 09-04-2012 20:34