Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ]"Hermiona=śmierciorzerca"

Dodane przez RowenaRavenclaw dnia 06-08-2012 12:01
#1

UWAGA: Pragnę nadmienić ,że MAM POZWOLENIE od użytkownika HogsMeade i to ja będę prowadzić dalsze części :) ja pomysły a Sharon665 ortografia i poprawki :) oraz rozwinięcie co po niektórych dań i akcji za co jestem wdzięczna niezmiernie:)

Część I

Było ciepłe, słoneczne, piątkowe popołudnie. W całym zamku było słychać śmiechy pierwszorocznych. Na błoniach, pod jednym z drzew siedzieli Ron, Hermiona i Wybraniec. Mieli wolną godziną, bo odwołali lekcje z profesor Sprout.

- Co sądzicie o tym nowym... tym blondynie... jak mu tam? Cormen? Podobny do Malfoy'a, co? - rudzielec wypowiedział ostatnie zdanie z pogardą. Jakby wypowiedzenie TEGO nazwiska było hańbą. - Jedyna różnica między nimi jest taka, że Dracon nie jest taki wysoki i napakowany jak ten nowy.
- Mi też się nie podoba. Jest jakiś taki... dziwny. - odrzekł Harry.

Hermiona zdawała się nie słuchać ich rozmowy. Mało ją obchodził ten nowy uczeń. Chciała jakoś rozruszać swoich kompanów, więc zaczęła ich trochę drażnić. Chłopcy od razu się na nią rzucili z zamiarem połaskotania jej. Dziewczyna zaczęła uciekać w stronę boiska do Quidditcha.

Kiedy już odpłacili się Hermi, położyli się na trawie i zaczęli śmiać. Uwielbiali spędzać ze sobą czas. Mogli wtedy zapomnieć o Voldemorcie i o wszystkich innych problemach.

-No proszę, nasza mała Szlama. - Ich śmiech przerwał Cormen, ten dziwny chłopak w ich wieku ze Slytherinu. Widać było, że nadawał się do tego domu. Hermiona miałą zamiar zignorować blondyna. Wstała z ziemi, a po niej uczynili to jej koledzy z zamiarem powrotu do zamku.
-Avada... - gryfoni usłyszeli głos ślizgona. Ron natychmiast rzucił się w stronę Hermiony, by zasłonić ją swoim ciałem.
-Bądź bezpieczna, koch... - Rudzielec nie zdążył dokończyć, bo trafił w niego zielony promień. Padł martwy na ziemię, tuż przed dziewczyną. Ta spojrzała na zabójcę jej ukochanego. Profesor Dumbledore natychmiastowo odebrał mu różdżkę.
-To twoja wina! To przez Ciebie Ron zginął! Gdybyś uważała i nie zadzierała z Malfoy'em, to on by teraz żył! Nienawidzę cię! - wykrzyczał jej w twarz bliznowaty.

Od tego momentu wszyscy się od niej odwrócili. Wtedy, kiedy najbardziej potrzebowała wsparcia. Gryffindor, nauczyciele, Weasley'owie... A nawet on, Harry, jej najlepszy przyjaciel. Nie miała już nikogo.


Obudziła się zalana potem. Znów miała TEN sen. Wszystkie wspomnienia powróciły, a łzy mimowolnie zaczęły spływać po policzkach. Czemu akurat on? Jak mógł postąpić tak lekkomyślnie i poświęcić się dla niej... Jeszcze te jego ostatnie słowa... Uświadomiły jej, że rudzielec nie był jej obojętny, że ona też coś do niego czuje. Ale teraz była na niego wściekła.
"Dlaczego?!"To pytanie sobie zadawała każdego ranka, każdej nocy. Za każdym razem, gdy mijała kogoś rudego, wspominała Rona.

***


Siedziała teraz w kuchni z zamiarem zrobienia czegoś do jedzenia. To ją uspokajało. Zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu mąki, której nigdzie nie mogła znaleźć.

Całą noc myślała o dzisiejszym dniu. Miał się rozpocząć rok szkolny. Ale ona nie chciała tam być. Zdecydowała, że pojedzie do swojego wuja, charłaka. Tak, tam będzie jej dobrze.

Zrezygnowana poszła do swojego pokoju się ubrać. Nie mogła znaleźć nigdzie mąki, więc chciała wyjść z domu. Tutaj zbyt wiele rzeczy przypominało jej o przeszłości. A musiała przemyśleć coś bardzo ważnego. Chciała dołączyć do Czarnego Pana. Nic innego jej nie przychodziło na myśl. Nie miała już nic do stracenia, więc było jej to obojętne, czy trafi ją promień Kedavry, czy wtrącą do Azkabanu. Nikomu jej nie będzie szkoda. Przecież nawet jej rodzice już nie żyli. Zostali zamordowani przez anonimowego czarodzieja.

Dziewczyna pobiegła pod adres, który trzy dni wcześniej dał jej wuj. Nagle wpadła na coś, a raczej kogoś, czarnego.
- Panno Granger, a pani nie jedzie do Hogwartu?
- Jestem Black, a nie Granger, panie profesorze. Wuj mi to niedawno powiedział. I niech pan nie udaje zaskoczonego. Moją chrzestną jej Narcyza Malfoy... - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem, jakby się tego wstydziła.
- Wiem, "Granger, a raczej Black". Więc czemu nie w szkole?
-Idę do wuja, będę rozważać decyzje o dołączeniu do Czarnego Pana. - powiedziała dziewczyna nam zdążyła ugryźć się w język. Snape wyglądał jakby mu ktoś dał w twarz.
- Powiedz, że żartujesz! Powiedz! Nie popełnij mojego błędu, ty... - Severus opanował swoje słowa, a jego oczy patrzyły zagadkowo na nią.
- Mówię jak najbardziej poważnie. Jestem czystej krwi, więc mogę dołączyć do jego popleczników. - odparła stanowczo brązowo-włosa.
- Ale czemu, Granger...
- Black! - poprawiła go zdenerwowana. - A dlaczego nie? Nie mam już nikogo. Wszyscy, na których mi zależało odeszli ode mnie, albo się ode mnie odwrócili. Nie mam już dla kogo żyć... - Jej słowa z krzyku przerodziły się w szept. Samotna łza spłynęła po jej policzku. Mężczyzna patrzył na nią nie wiedząc co zrobić. - Dziękuję.
- Ale za co mi dziękujesz, Black?
- Pan przynajmniej nie okazuję wstrętu moją osobą. Nie twierdzi pan, że Ron zginął przeze mnie. Nawet profesor McGonagall...
- Wstrętu? Nie wzbudzasz we mnie wstrętu. Miałem tak samo..

Dopiero teraz zauważyli ,że znajdują się po środku jakiegoś centrum.

- Opowie mi Pan? Proszę... Może przejdziemy do mnie... I tak nie mam zamiaru wracać do szkoły... - Spojrzała na niego załzawionymi oczami z nadzieją, że się zgodzi. Miała nadzieję, że gdy pozna kogoś podobnego do siebie, to będzie jej łatwiej
- Ech... A co mi tam, opowiem. Ale ty mi w zamian odpowiesz na kilka pytań.
Dziewczyna pierwszy raz tego dnia się uśmiechnęła. I to dzięki niemu. Miała nadzieję, a to było dla niej ważne.

UWAGA: Post(xD albo temat) czyli część I (i być może kolejne) to wielka zasługa!!!! Sharon665 !!!!!
Pomysł mój a detale, ortografia i rozwijanie akcji to Sharon665 bez niego by się nie udało! Dzięki!

Edytowane przez RowenaRavenclaw dnia 06-08-2012 14:06