Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] "Walczy się po to by przetrwać, a nie poddawać" (SS)

Dodane przez Luna330 dnia 04-09-2012 07:45
#1

Rozdział 1

Księżyc o kształcie sierpa wyłonił się zza granatowych chmur. Niebo ozdobione było tysiącami gwiazd, które niczym gwoździe podtrzymywały je, tak jakby chciało spaść komuś na głowę.
Severus z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywał się w niebiańską czarną otchłań, leżąc na plecach i pogrążając się w marzeniach.
Wyobrażał sobie jak trzyma Lily w swych ramionach, próbując ją odwieść od różnorakich trosk i problemów. Nagle usłyszał taki dźwięk, jakby ktoś pstryknął palcami i obraz majaczący w jego głowie rozpłynął się, a zaraz potem zaczął tworzyć się następny. Zobaczył ją na ślubnym kobiercu. Stała przed nim w białej sukni i z welonem na głowie, powtarzając słowa przysięgi małżeńskiej, a on uśmiechnięty coraz bardziej zatapiał się w bezmiarze jej szmaragdowych oczu. "Dość! To jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe!", zdawała się krzyczeć jakaś dotąd nieznana cząstka jego samego, wyrywając go z rozmyślań. Po chwili machnął ręką, jakby chciał odgonić te wizję od siebie niczym natrętną muchę.
Czuł się słaby i, jak echo odbijające się od ścian jego głowy, słyszał zimny głos: "Kochając, stajesz się słaby", a potem swój, nieco zniekształcony, ale to było jedynie wspomnienie: "Nie potrzebuję pomocy od tak plugawej szlamy jak ona". Wciąż rozbrzmiewał gdzieś na skraju jego świadomości, przypominając o tak miażdżącym i niszczącym jego więzi z Lily kłamstwie.
"Słowa ranią bardziej niż czyny, a łgarstwo tym bardziej". Westchnął i mimowolnie łzy napłynęły mu do oczu. Zacisnął dłonie w pięści, aż pobielały mu kłykcie, a jedna drobna łza, w której zawarty był cały smutek, ból i żal, jaki przeżywał, spadła, zostawiając na bladym, ziemistym policzku ślad swej drogi w postaci lśniącej w blasku księżyca strużki. Przetarł ręką twarz. Przecież nie będzie płakał jak jakaś przewrażliwiona smarkula. Może jeszcze wszystko da się naprawić, lecz czas coraz bardziej uciekał, a przedostatni rok nauki w Hogwarcie skończy się za trzy miesiące. "Nadzieja umiera ostatnia, ale jest także matką głupich", pomyślał. Niestrudzony niepowodzeniami, ponowił kolejną próbę przeproszenia i poproszenia o wybaczenie za swą głupotę Lily Evans. Wstał, otrzepując swoją szatę z wilgotnej ziemi i trawy.
Wtem zobaczył przed sobą siedzącą postać, która chowając głowę w kolanach cicho szlochała. Przestraszony a jednocześnie zaciekawiony, kim mogłaby być ta osoba, poszedł ostrożnie bliżej, zważając na każdy krok i trzymając w pogotowiu różdżkę. Czuł jak krew huczała mu w uszach, przyśpieszając swą wędrówkę w krwioobiegu. W żyłach pulsowała czysta adrenalina, a serce wyrywało się z piersi niczym dziki ptak. Nagle niezdarnie nadepnął na sporej wielkości gałązkę, która rozłamała się z trzaskiem. Nieznajoma sylwetka jak oparzona wrzątkiem poderwała się z miejsca, odwracając się z gracją w stronę Severusa.
Nim zdążył zareagować, różdżka wypadła mu z ręki i potoczyła się gdzieś daleko na wskutek zaklęcia Expelliarmus.
- Kim jesteś? - zabrzmiał z oddali damski głos.
- Jestem Severus - odparł beznamiętnie.
Dziewczyna wyłoniła się z mroku, idąc pewnym, dostojnym, nie chwiejnym krokiem. Głowę trzymała prosto, patrząc dumnie i odważnie przed siebie, a jej zaczerwienione zielone oczy ciskały błyskawice. Gęste, ciemnorude włosy potargane przez wiatr i sklejone przez pot splotły się w fatalny kosmyk. Nawet w takim wydaniu miała w sobie tyle uroku, że nie mógł oderwać od niej wzroku.
"Tak, to z pewnością jest Lily", przemknęło mu przez głowę, a na sam jej widok poczuł motyle w brzuchu. Wreszcie miał okazję by z nią porozmawiać.
Evans wyprostowała się jak struna i zacisnęła wargi w wąską linię.
- Witaj, Severusie. - Odchrząknęła z połowicznie sztuczną rezerwą, zdystansowanym wzrokiem taksując Snape'a. - Widzę, że wybrałeś się na nocny spacer. Och, pewnie jak Filch cię przyłapie, to dostanie ci się szlaban. Wybacz, zresztą. Taka szlama jak ja ma czelność rozmawiać z takim czarodziejem jak ty? - ciągnęła bez pośpiechu, a twarde jak ostrza słowa bezmyślnie i boleśnie ćwiartowały serce chłopaka.
- To było kłamstwo! Wcale nie uważam cię za szlamę, tylko po prostu... Nie chciałem, żebyś tam była i tak mi się jakoś wymsknęło - tłumaczył się, a w jego głosie zabrzmiała dziwna nuta, pełna wyczuwalnej skruchy.
- Ależ oczywiście. Jakże mogłoby być inaczej? - Lily puściła tę uwagę mimo uszu. Była zadowolona; miała wrażenie, że przestała ją intrygować tajemniczość Severusa. Chociaż nadal w głębi czuła furię, zbyt dobrze wiedziała, że dłużej nie wytrzyma noszenia zgorzkniałej maski i unoszenia się honorem.
- Lily, najmocniej cię przepraszam za to, że cię tak obraziłem, nazywając "szlamą". Bardzo tego żałuję, uwierz mi - wypalił ni stąd ni zowąd, łamiącym się głosem na granicy szeptu.
Dziewczyna się wahała, a w gardle czuła ogromną gulę. Usilnie starała się być obojętną, choć ostatnimi czasy brakowało jej obecności Severusa. Był jej najlepszym przyjacielem i mimo swojego wrednego charakteru potrafił okazywać swoje prawdziwe uczucia.
Nagle jej ciało ogarnęło dziwne przerażenie. Cofnęła się o kilka kroków do tyłu. Nie o taki obrót spraw jej chodziło, to zupełnie zbiło ją z tropu. Przez jej twarz przeszło tuzin różnorodnych emocji, począwszy od niedowierzania, a skończywszy na zakłopotaniu.
- Ty chyba nie mówisz poważnie? - Evans przeżyła kilkusekundowy szok.
Severus zmarszczył brwi i posłał Lily spojrzenie tak śmiercionośne, że aż wydawać się mogło, iż jej plecy zadrżały lekko.
- Owszem, mówię jak najbardziej poważnie - wycedził chłodno. - A tak na marginesie, wszystko w porządku? Jesteś taka nieswoja.
- Em.. Tak, wszystko w porządku - oświadczyła, biorąc głęboki oddech.
- Wracając do tematu... - zaczął Snape. - Lily, może ja dla ciebie od tamtego zdarzenia nie istniałem i dlatego za każdym razem, gdy cię przepraszałem, zawsze traktowałaś mnie jak powietrze. Zachowałem się niedopuszczalnie - fakt. Ale Lily, czy prosząc o wybaczenie, prosiłem o zbyt wiele?
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. A potem coś w niej pękło, twarz niezdrowo zbladła, a blask w oczach przygasł. Maska znikła, ukazując jej prawdziwe oblicze.
- Masz rację - przyznała w końcu łagodniejszym tonem. - Ja również zachowałam się źle, jak jakieś rozwydrzone dziecko, ale to nie zmienia faktu, że to co zrobiłeś zabolało mnie. Wykorzystałeś to, że jestem z mugolskiej rodziny. Czy to oznacza, że jestem inna? - ciągnęła szybko. - Mimo wszystko, ja jednak nie chciałabym cię stracić. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, któremu najbardziej ufam i mogę powierzyć wszystkie sekrety wiedząc, że nie wykorzystasz ich w niecnym celu - dodała nieśmiało, oblewając się szkarłatem i pochylając głowę. Wyciągnęła dłoń przez siebie w charakterze zgody, a na jej twarzy rozlało się coś na kształt ruiny uśmiechu. Kąciki ust niezauważalnie uniosły się ku górze.
Severus uśmiechnął się pod nosem. Był szczęśliwy. Jego serce napełniło się radością jak balon, utrudniając oddychanie, lecz ta chwila nie trwała wiecznie. Oprócz nich był ktoś jeszcze. Zauważył jakiś dziwny kształt poruszający się w krzakach. Zamiast podać jej rękę, odepchnął ją brutalnie i upadła oszołomiona na ziemię, nie wiedząc co się dookoła niej dzieje.
Wtem ogromny wąż o krwisto-czerwonych oczach wyskoczył spomiędzy liści, kłapiąc ostrymi zębiskami. Zaczął zadawać Snape'owi śmiertelne rany, z których tryskała gorąca krew. Za nim podążała grupka zamaskowanych Śmierciożerców, zapewne spragniona rozrywki.
Głuchą ciszę przerwały głosy nauczycieli. Ktoś ich powiadomił. Nagle Severus ujrzał snop jaskrawego dziwnego światła i gad rzucił się do ucieczki w stronę Zakazanego Lasu. Zmieszani mordercy bronili się zaciekle i wtedy któryś z nich wycelował różdżką w Snape'a, mrucząc pod nosem jakieś zaklęcie, a on bezwładnie upadł na ziemię, odpływając w nicość.

***
Witam wszystkich. Mam nadzieję że się wam podobało. Szczere komentarze są bardzo mile widziane oraz szczególnie dziękuje mojej becie za korektę tekstu, dzięki czemu zyskał na jakości. Kochana niech ci Bóg w dzieciach wynagrodzi :D.

Dodane przez Maladie dnia 09-09-2012 00:28
#2

Byle nie w dzieciach, kochana, byle nie w dzieciach... :D

Cóż tu dużo mówić o Twoim fyfy. Wiesz już, że mi się podoba i intryguje, choć nie do końca nadążam za Twoim tempem i pomysłami. Ale widać gołym okiem, że wygadana z Ciebie dziewczyna i dajesz sobie radę z budowaniem akcji, dialogów i ciekawych opisów. Czekam na kolejny rozdział na PW ;)

Edytowane przez Maladie dnia 09-09-2012 00:30

Dodane przez wiki14xxww dnia 27-10-2012 19:17
#3

fajne