Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Choroba lokomocyjna

Dodane przez Arya dnia 12-11-2010 16:23
#53

Zazdroszczę osobom, które choroby lokomocyjnej nigdy nie doświadczyły ;x

Mam ją od dziecka. Wtedy nawet zwykła podróż samochodem była dla mnie męką. Wystarczyło, że oprócz zakupów, mama musiała też pozałatwiać jakieś sprawy na mieście, już nie nadawałam się do jazdy. Wtedy musiałam zostawać w domu, bo byłoby ze mną źle. Nie mówię już o podróżach przekraczających pół godziny - wolę o tym zapomnieć. Mi aviomarin nie pomagał - po jego zażyciu jeszcze rosło prawdopodobieństwo, że się zrzygam. Ale na szczęście dla osób o słabym żołądku [czyli m.in. mnie] mądrzy ludzie wymyślili lokomotiv. Taki do ssania, bo nigdy nie mogłam przełknąć kapsułek. Na dłuższe podróże musiał być też plaster - inaczej koniec jazdy.

Ale chyba już od jakiegoś roku nie zrzygałam się w samochodzie, autobusie etc. I nie muszę już brać tabletek. Może przyzwyczaiłam się do autobusów i autokarów - od 1 klasy podstawówki do szkoły jeździłam autobusem. I tak jest też teraz. Mogę nawet czytać, co mnie samą dziwi. Ale na dłuższe wycieczki szkolne muszę siadać z przodu w autobusie, bo wolę nie ryzykować. W samochodzie też z przodu, ale nie przeszkadza mi, kiedy muszę usiąść z tyłu - mogę tak jechać nawet ok. dwóch godzin. I nie boję się jeść przed podróżą i w jej trakcie - byleby nie było to ciężkostrawne, albo też hamburgery, hot dogi, bo od nich mdli mnie nawet jeśli jem to w domu, przy stole. Ale nie znoszę, kiedy w samochodzie roznoszą się specyficzne zapachy z tych drzewek, pachnących misiów, które zwykle wiesza się pod lusterkiem - jeśli zapach jest za mocny, nie da się mnie namówić na dłuższą podróż , bo najzwyczajniej w świecie się boję. I dlatego rodzice wywalili z samochodu takie drzewko. Ale od jakiegoś czasu nic mi już w samochodzie nie przeszkadza. Może już niedługo i mi [w końcu] przejdzie?