---

Obie mają swoje plusy i minusy.
Twarda jest moim zdaniem bardziej stylowa. No i oczywiście mniej podatna na zniszczenia, co widać zwłaszcza po zeszytach. Grzbiet w tej okładce po przeczytaniu wciąż jest w stanie nienaruszonym, bez żadnych złamań. Jednak niestety wersja ta jest cięższa i zajmuje trochę więcej miejsca. Przez brak możliwości wyginania jest też ją trudniej gdzieś upchać, czy to do torby podróżnej, czy do torebki. No i kwestia finansowa też jest ważna - twarde okładki kosztują więcej.
A miękka? Lżejsza, łatwiej się czyta ze względu na to, że ma wyginające się okładki. Łatwiej ją też upchać do torby. Niestety trzeba w niej uważać na grzbiet, który notorycznie jest przeze mnie łamany, pomimo wszelkich prób nierobienia tego. Niestety zwykle książka mnie tak pochłania, że wręcz zapominam o uważaniu na nią. No i samą okładkę też łatwiej zniszczyć czy podrzeć. Nie prezentuje się też aż tak dumnie jak twarda oprawa. Ale zdecydowanie wygrywa jeżeli chodzi o cenę. Za zaoszczędzone pieniądze z przykładowo siedmiu tomów Harrego w miękkiej, a nie twardej okładce, mogę sobie kupić kolejną książkę.
Tak więc sama dla siebie ze względów finansowych wybieram miękkie okładki. Jednak jeżeli już dostałam jedną część jakiejkolwiek książki w twardej oprawie, to wtedy staram się pozostałe kupić w tej samej wersji. No cóż, jestem estetką, jak seria jest jedna to i okładki mają być podobne, a nie każda z innego wydania. :P