Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] To co tygryski lubią najbardziej. Odcinek ósmy.

Dodane przez Yennefer dnia 06-12-2008 12:56
#28

W poprzednim odcinku:
Bracia Lestrange prowadzą porwaną Ginewrę do Grindelwalda. Kobieta cieszy się na myśl o kolejnym romansie. Snape wraz z Lucjuszem planują upozorować własną śmierć i uciec daleko, daleko. Miłość sprawuje nad nimi władzę.

Odcinek 5


W przedziale pociągu było chłodno. Zza okienka otwartego na maksymalną szerokość, malował się piękny obraz. Szeroka pustynia i zachód dużego, czerwonego słońca. Severus Snape rozłożył się wygodnie na foteliku i podziwiał ów widok.
Wiedział, że nie powinien tego robić. Nie powinien zostawić tych wszystkich ludzi, którym na nim zależało. Co prawda, nie było ich wiele, ale... mimo wszystko, nie powinien. Jednak serce, okrutna, egoistyczna bestia, nakazało mu to uczynić - upozorować śmierć i uciec ze swą miłością, sympatią... ze swym przeznaczeniem.
Teraz Mistrz Eliksirów wraz z Lucjuszem Malfoy'em, pędził pociągiem w miejsce, gdzie nikt go nie znajdzie, gdzie będzie mógł spokojnie, prawdziwie żyć jako homoseksualista, gdzie nie będzie musiał się tego wstydzić, gdzie wszyscy go zrozumieją... miejscem miała być Brazylia. Nazwy miejscowości nawet nie znał. To nie było dla niego ważne. Teraz liczył się tylko On. Lucek.
- Hej, kotku o czym tak rozmyślasz? - odezwał się platynowowłosy mężczyzna leżący przy Severusie - Chyba nie żałujesz?
- Nie, kochanie. Śpij, jeszcze długa droga przed nami.
***

Przywiązana do krzesła Ginewra, spała śniąc o nieprzyzwoitych rzeczach z udziałem kilku mężczyzn. Jednym z nich był Rabastan, facet, który naprawdę ją fascynował i pociągał. We śnie felietonista był w centrum jej uwagi. W rzeczywistości też. Ruda czuła, że go kocha. Nie bała się użyć przy tym określeniu tak dużych słów. Wiedziała, że to coś więcej od poprzednich romansów, a nawet od flirtu z Potterem, który zakończył się trójką bachorów. Kobieta miała wrażenie, że były śmierciożerca czuje to samo. Cieszyła się na myśl o tym, że ktoś może odwzajemnić jej dzikie pożądanie. Dobrze, że ją porwali. Dzięki temu ma większe szanse na poderwanie tego przystojniaka.
Ginny zaczęła cicho jęczeć i stękać, miała nadzieję, że ten sen nigdy się nie skończy.

Tymczasem Rabastan, siedział w swym pokoiku i myślał nad artykułem w sprawie porwania pięknej pani Potter. (Napisać udało mu się: Ginerwa Potter została porwana. Serdecznie prosimy o okup. Wartość do ustalenia.) Nie mógł się jednak skupić. Natchnienie nie przychodziło mu już tak łatwo, jak przed spotkaniem Ginewry. Ta kobieta powodowała, że ceniony felietonista chwilowo cofnął się w rozwoju. Pomóc mu mogła tylko Ona... a właściwie jej ciało. "Nie, nie, nie" powiedział sobie "Muszę to skończyć... I tak nic nie napiszesz, idioto! Szkoda czasu, lepiej wykorzystaj go na..." Rabastan nie musiał sobie tego powtarzać. Zerwał się błyskawicznie strącając artykuł długości centymetra na podłogę i wyszedł z pokoju. W pośpiechu opuścił dom i popędził w kierunku innego, należącego niegdyś do Bathildy Bagshot.

- Harry! - rozległ się wrzask sekretarki, który wyprowadził Pottera z równowagi. W ułamku sekundy kawa niesiona przez bliznowatego znalazła się na jego koszuli. Sekretarka spojrzała chciwie, w oczekiwaniu na zdjęcie poplamionego ubrania. Jej marzenie się spełniło. - Harry, dostaliśmy informacje, że Ginny została porwana!
- Jaka Ginny? Mówże od razu, dziewczyno, bo cię zwolnię. Wiesz ile chętnych jest na twoje miejsce? Wszystkie chcą pracować ze słynnym, przystojnym pogromcą Voldiego. - odpowiedział Potter, którego tors dekoncentrował sekretarkę.
- Ginny to twoja żona, kojarzysz? - powiedziała z trudem dziewczyna - Porywacze żądają okupu... do ustalenia. Musisz tam jechać i ustalić cenę za żonkę, w przeciwnym razie... zabiją ją.
- Super. Zaraz do nich jadę... tylko wypiorę koszulę, a ty napisz mi ich adres.
- Oczywiście, robi się.
***

- Dlaczego? Powiedz dlaczego? - pytała po raz setny Bellatriks.
- Bo dobrze płaci - odpowiedziała po raz setny pierwszy Esmeralda - Ile razy mam to powtarzać?
- Sto pięćdziesiąt.
Po stu pięćdziesięciu odpowiedziach, Bellatriks zrozumiała i przemówiła:
- No, tak. To twój zawód. Nie powinnam na ciebie naskakiwać. Wybacz mi. Po prostu byłam w szoku.
- Nie szkodzi, kochana - powiedziała spokojnie Esmeralda - Rzeczywiście to mój zawód i nie jest dla mnie ważne z kim. Ważne za ile.
- Ty to masz głowę do interesów...

___________________________________________________________

Mam nadzieję, że się podobało. Starałam się, żeby było jak telenowela (czyli tak jak powinno) i przez to, jak patrze na ten tekst, to mam odruch wymiotny. Nie wiem czy nie za krótko. Proszę o wytyczenie błędów. Poprawię je od razu. Pozdrawiam. :)

Edytowane przez Yennefer dnia 04-01-2009 15:20