Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] To co tygryski lubią najbardziej. Odcinek ósmy.

Dodane przez Peepsyble dnia 14-12-2008 20:24
#30

W poprzednim odcinku:
Severus i Lucjusz uciekają z kraju, do odległej, odludnej krainy. Ginewrę nawiedzają nieprzyzwoite sny. Rabastan, nie może się jej oprzeć, lecz zmusza się do pisania listu do Pottera. Harry gromi swoją sekretarkę; dostaje list z żądaniem okupu. Bellatriks i Esmeralda knują spisekr30;

Odcinek Szósty
- Ginny - Rabastan szedł powoli w stronę dziewczyny - Wiesz, ja...
- Wiem - Ginewra wstała z fotela - Nic nie mów.
Złożyła na jego ustach gorący pocałunek.

Potter bez problemu dotarł do Malfoy Manor. Zdziwił się nieco; myślał, że ich forteca będzie w bardziej niedostępnym miejscu. Wszedł do ogrodu podziwiając kwiaty. Nagle ktoś złapał go za ramię.
- To naturalne lilie? - zapytał, powoli się odwracając - To znaczy, e...
- Po pierwsze: puka się. Po drugie: tak, są naturalne. Po trzecie: wejdźmy, bo ktoś nas zobaczy! - warknął Rudolf Lestrange - Właź śmierdzielu!
Pchnął go w stronę drzwi. Weszli do domu.
- Jak to ,,śmierdzielu"? - Harry strzepnął kurz ze swojej szaty. - Ty bęcwale!
- Zamknij się kretynie i słuchaj: zapłacisz nam to odzyskasz żonę. Wszystko jasne?
- Oczywiście, że nie. Ile? Kiedy? Jak? Gdzie?
- Jaki zestaw pytań - mruknął zirytowany Rudolf - Proponujemy milion galeonów. Jutro spotkamy się tutaj o tej samej porze.
- Milion? - Do Pottera nic więcej najwyraźniej nie docierało. - Milion? Milion?
- Tak
- Pestka. Coś jeszcze?
Lestrange wybałuszył oczy.
- J-j-j-jasne: dwa procent z twojej pensji. Płatne co miesiąc. Przez powiedzmy dwa lata.
- Ależ oczywiście.

- Co?! Chyba mnie tak po prostu nie oddasz? - Ginewra zerwała się z miejsca. - Co z tego, że ten bałwan się zgodził? Co z tego?! Ja się nie zgadzam.
Rabastan westchnął. Nienawidził rozwrzeszczanych kobiet.
- Muszę. Nic więcej nie mam do powiedzenia. Po prostu muszę.
Ginny opadła na fotel. Na jej twarzy malowało się przerażenie.
- To jakiś koszmar- wyszeptała ze strachem.

Bellatriks i Esmeralda siedziały w salonie. Bella paliła papierosa i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w zapalniczkę leżącą na stole.
- Trzeba ją zabić - powtórzyła pięćdziesiąty raz. - Trzeba ja zabić.
- Oczywiście, że trzeba. Nie pozwolimy jej na to. Nie mogę znieść faktu, że jakaś lafirynda uwodzi mojego kochanka. Pogrywa sobie z moim ukochanym i z twoim mężem!
- Jest za ładna żeby żyć. Taka uroda powinna być zakazana - powiedziała z wyrzutem, patrząc na Esmeraldę. - Głupia idiotka. Myśli sobie, że bezkarnie będzie się z nimi zabawiać.
- Trzeba ją porwać. Nikt nie może się dowiedzieć. Nikt oprócz nas.

Brazylia, Godzina 10:37
- Malfoy? - Hermiona Granger zdjęła okulary z nosa niedowierzając własnym oczom. - Snape?
- O nie! Granger, co ty tu robisz? - Severus westchnął poirytowany.
- Jestem na urlopie. A wy? Ach, już wszystko rozumiem. Miłego, hmm, pobytu. - Uśmiechnęła się drapieżnie i założyła okulary.
- Och, dzięki Bogu - westchnął z ulgą Lucjusz. - Dzięki Bogu, że jest tylko na urlopie.
Snape i Malfoy ruszyli ścieżką obok małej willi z basenem.
- A, Granger...
- Hmm? - mruknęła zaciekawiona Hermiona.
- Jeśli ktoś pytałby, to nas tu nie było. Nie widziałaś nikogo. I pamiętaj, że tam... - Wskazał ręką mały dom schowany między drzewami. - ...nikt nie mieszka.
- Ależ naturalnie.

Trochę krótko, wiem, ale i tak nie miałam ani czasu, ani weny. Więc, jest jak jest. Mam nadzieję, że się spodoba. (;

Edytowane przez Peepsyble dnia 14-12-2008 20:25