Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Niedoceniony dar.

Dodane przez hermiona_182312 dnia 07-03-2013 16:38
#1

Rozdział I

Zielony błysk.

Grace stała przy oknie. Opierając się o łokcie na parapecie patrzyła w chmury wyszukując najróżniejszych kształtów. Miała w jednej z dłoni różdżkę. Kręciła nią kółko w powietrzu, a z jej końca wypływała fioletowa mgiełka, gdy jakaś chmurka nie przypadała jej do gustu wymawiała pod nosem zaklęcie- "Nubes apparentia", a owy obłoczek zmieniał się, to w kojec dziecięcy, to znowu w wózek albo po prostu w bobasa. W sąsiednim pokoju na świat przychodziło jej rodzeństwo. Chociaż miała już piętnaście lat, a od pięciu była Krukonką, cieszyła się jak małe dziecko, choć tego nie okazywała. Tyle było przed nią, bycie autorytetem, starszą siostrą i oczywiście opiekunką, wbrew pozorom bardzo się z tego cieszyła. Czuła po raz pierwszy w życiu, że nie chce wracać do Hogwartu. Snując tak plany o przyszłości, czując przez skórę, iż będzie zadowolona zaczęła wymyślać przeróżne rzeczy, na ten dobry przykład imię. Jednak owy temat przechodził jej przez wesołe myśli z trudem, bo matka chciała chłopca nazwać "Gverardiev", a dziewczynkę "Machindra", nie wiedziała skąd jej to przyszło do głowy. Ostatnio i tak zachowywała się dziwnie... Mimo wszystko zadawała sobie trudne pytanie, kto jest ojcem tego niemowlaka, który teraz bierze do swoich maleńkich płuc pierwszy wdech. Jej ojciec zmarł, kiedy miała zaledwie dwa lata i od tego czasu matka była tak załamana w sprawach sercowych, że nie znalazła sobie nowej miłości. Ach... miłość, najpiękniejsza z magii, najwspanialsza i najtrudniejsza za razem z wszelkich dziedzin nauki. Sama Grace, miała teraz tylko jeden powód, aby do Hogwartu powrócić, swego ukochanego, pana jej serca... Jednak tak długie i tak słodkie rozmyślania budziły w dziewczynie niepokój. Już dobrą chwilę po prostu zmieniała kształt chmur. Odwróciła się. W otwartych drzwiach stała zakapturzona postać z różdżką wycelowaną prosto w nią. Przy stopach przerażającej postaci leżała matka Grace, oczy kobiety, na co dzień tak wesołe i roześmiane, teraz były puste i mętne. Córce do głowy przychodziła jedynie jedna myśl- martwa. W oczętach dziewczyny stanęły łzy, bezprawnie popłynęły po jej licach. Z ust Grace mimowolnie wyrwało się głośne i przenikliwe "NIE!", ale było coś co, jakimś niewiadomym cudem, zdziwiło ją jeszcze bardziej. Tajemnicza, mroczna postać wyjęła spod płaszcza niemowlę. Śpiące, tak niewinnie wyglądające. Grace załkała jeszcze głośniej, to było ono, to było jej rodzeństwo. Tak, to była tak długo wyczekiwana siostra, która właśnie otworzyła piękne orzechowe oczęta i przytłumiła piąstki do klatki piersiowej. Postać zachichotała. Grace wiedziała co ją czeka, wiedziała kto jest ukryty pod kapturem. Usłyszała tylko dwa słowa ze strony Voldemorta:
- Avada kedavra!
Zielony błysk przypominający strzałę wystrzelił z wycelowanej w nią różdżki niczym z łuku. Ugodziła ją w pierś. Z jej ust wydał się tylko zduszony okrzyk. Padła martwa na ziemię i już nic nie powiedziała. Niemowlę chlipnęło cichutko. Oczęta małej dziewczynki rozbłysły szmaragdową zielenią i tak już zostało. Voldemort długim kościstym palcem ukłuł się w przedramię kropla jego krwi utrzymała się na nim i kapnęła prosto na rękę dziecka. Patrzył na nie z czułością, po raz pierwszy w życiu, jednak miał już plan, do końca obmyślony plan i tego planu musiał się trzymać, jeśli chciał przetrwać. Głośno huknęło, a jego już nie było. W domu pozostały już tylko dwa martwe ciała pozbawione ducha.

Edytowane przez hermiona_182312 dnia 17-03-2013 15:11