Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Niedoceniony dar.

Dodane przez hermiona_182312 dnia 07-04-2013 14:37
#33

Już miesiąc przygody z Hope, dziękuję wszystkim, którzy nadal ciekawią się losami tej niezwykłej dziewczyny i czytają o jej przygodach.

Rozdział XV

Niespodziewana pomoc.

Hope stała u szczytu schodów, patrząc na Elaine pokazującą Rayowi jakieś zdjęcie. Wypełnili cały pokój wspólny śmiechem i szczęściem. Radość udzieliła się i jej. Miała ochotę zejść i uściskać przyjaciółkę. Niepewnym krokiem zeszła na dół, do przyjaciół. Elaine rzuciła się jej na szyję, mówiąc:
- Jest, w końcu jest!
Powiedziała to z takim entuzjazmem, że Hope nie umiała sobie wyobrazić okazji, która mogła aż tak ucieszyć dziewczynę.
- Ale co jest?- wypaliła w końcu.
- Ach, ja ci nic nie mówiłam, przepraszam, zapomniałam.- Elaine pacnęła się ręką w głowę i ugięła się na kolanach, specjalnie. - Moja mama spodziewała się dziecka - powiedziała, składając ze sobą dłonie w sposób pełen miłości i radości.- Właśnie dostałam list od taty. Zobacz.
Podała jej strasznie pogiętą kartkę. Hope zaczęła czytać uważnie.

Córeczko,
na świat przyszło Twoje i Raya rodzeństwo! Cieszę się niezmiernie i mniemam, że Wy też. Czekaliśmy w końcu niezwykle długo, no, ale się doczekaliśmy! Mama już wczoraj skarżyła się na natarczywe bóle, a rano pojechaliśmy do Świętego Munga. Tam na świat przyszła wasza siostrzyczka! Mamy nadzieję, że macie jakieś propozycje co do imienia naszego nowego skarbu. Liczę, że się cieszycie.
Ściskam,
Tata.

- Rety, gratuluję! - Uściskała Elaine.
- No, prawda, że super. A tak przy okazji - zwróciła się do brata - jesteś mi winny galeona! Ja obstawiałam dziewczynkę.
Ray prychnął i wyjął z kieszeni złotą monetę, podał ją siostrze.
- Znasz jakieś ładne imię? Od razu dzisiaj odpiszę. - Odwróciła się z powrotem do Hope.
- Nie wiem... chyba niestety nie...
Hope nigdy nie zastanawiała się specjalnie nad imionami ludzi. Bardziej przejmowała się ich charakterem. Bardzo tego żałowała. Może, gdyby jej rodzice żyli, tak jak Elaine, byłaby starszą siostrą? Może wtedy zachodziłaby w głowę jakie imię wybrać dla brata lub siostry?
Ponieważ ani Ray i Hope, ani Elaine i Jason nie wymyślili żadnego imienia, cała czwórka udała się do biblioteki.
Po drodze Hope zapytała Jasona tak, żeby Ray nie usłyszał:
- O co chodzi z tym Arthurem?
- Jak przy wyczytywaniu nazwisk McGonagall zamiast Arthur Auburn, przeczytała Ray Auburn, Ray uznał, że to imię woli. Wszyscy zaczęli go tak nazywać, nawet jego własna mama. - zachichotał.
- I nie złościła się, że nie używa imienia przez nią wybranego?
- Nie, poza tym jemu i Elaine imiona wybierała babcia, teraz nie może, umarła niedawno i w tym przypadku to Ray i Elaine maja pole do popisu.
- Ich rodzice nie chcą sami tym razem wybrać? - Hope parsknęła.
Jason wzruszył obojętnie ramionami i odgarnął włosy w kolorze porzeczki lecące mu do niebieskich oczu.
- Nie myśleliście o jakiejś krótszej nazwie firmy? - zapytała i pomyślała nad przykładem.- Chociażby... A&A, no wiesz od inicjałów waszych nazwisk?
W oku Jasona pojawił się błysk, przyśpieszył kroku, zatrzymał Raya i coś mu wyszeptał. Hope domyślała się, że to jej pomysł tłumaczy kumplowi.
Przez resztę drogi nikt się nie odzywał. Hope na półce z księgami oprawionymi w zieloną, jakby zgniłą skórę znalazła księgę z napisem na grzbiecie "Imiona świata". Obok napisu widniało nazwisko Heleny Strank.
Cała czwórka przeszukała książkę szukając imion, które im się podobały. Zapisywali je na kartce pergaminu.
Skończyło się na tym, że nadal widniały tam cztery imiona, bo każdy trzymał przy swoim. Różnym pismem napisano:

1. Od Raya: Zoey.
2. Od Jasona: Aura.
3. Od Elaine: Regina.
4. Od Hope: Sophia.

Elaine zapisała wszystkie propozycje na osobnej kartce, gdzie napisała również list.
Hope zobaczyła, że spomiędzy półek wychodzi Reed, patrzący na wszystkie strony z obawą w oczach. Podeszła do niego, miała mu coś do powiedzenia.
- Czy twój prapradziadek naprawdę wynalazł znicza? - zapytała z lekką pogardą w głosie.
Ostatnio, gdy przeglądała ''Dzieje Magii'', natrafiła na fragment, w którym jest wyraźnie mowa o tym, że znicza wykuł Bowman Wright.
- No... wymyślił, to na pewno... Ale mu się zmarło zanim jakiś tam Wright go wykuł - odpowiedział lekko urażony Reed. - A co?
- A nic! - Roześmiała się Hope.
Czuła się okropnie z powodu zarzucenia kłamstwa najlepszemu przyjacielowi.
***

Przechodząc spokojnie korytarzem w niedzielę, Hope natknęła się na profesora Snape'a.
- Chodź! - rozkazał, wskazując na drzwi lochów.
Posłusznie podreptała za nim. Nie miała zamiaru się sprzeciwiać, zwłaszcza, gdy nie wiedziała, o co chodzi. Szli w absolutnej ciszy, jak w transie. W końcu nauczyciel otworzył drzwi do sali eliksirów i zwrócił się do uczennicy:
- Słyszałem od profesor McGonagall, że chcesz zostać animagiem. - Sięgnął do szafki i wyjął stos książek. - Przeczytaj to wszystko, a będzie ci łatwiej to opanować.
Hope osłupiała. Po chwili ciszy zrozumiała, że to wszystko, czego od niej chciał. Teraz wystarczyło tylko zabrać księgi. Tak też zrobiła.
Od kogo, jak od kogo, ale od profesora eliksirów pomocy w staniu się animagiem się nie spodziewała.
Był już wieczór, lekcje odrobione, więc postanowiła wykorzystać jakoś czas wolny.
Dziewczyna zaczęła w stosie ksiąg szukać najcieńszej lektury. Znalazła ją szybko. Wyglądała jak najzwyklejszy zeszyt i najstarszą książkę z całego zbioru, a także najbardziej zadbaną. Okładka, która kiedyś odpadała, była przyklejona magiczną taśmą, a dodatek strony były tak napuszone, że ktoś na pewno w nim namiętnie pisał. Dziewczyna wzruszyła ramionami i otworzyła książkę na wewnętrznej stronie okładki. Napis głosił:

Nikt niepowołany nie ma prawa otwierać tej książki, należy ona do...
Do..., Hope powtórzyła ostatnie słowo w myślach kilka razy. Przewróciła stronę i przeżyła szok.

Edytowane przez hermiona_182312 dnia 08-04-2013 17:06