Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło

Dodane przez Milva dnia 25-03-2013 19:45
#1

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło


Rozdział I
Pewnego wrześniowego ranka wyruszyłam z przyjaciółką na wspinaczkę po górach. Pogoda, podobnie jak humory, znakomicie nam dopisywała. Żartowałyśmy, śmiałyśmy się, opowiadałyśmy sobie różne historie. Problemy zaczęły się dopiero wtedy, kiedy napotkałyśmy na swojej drodze stromą i niebezpieczną ścianę do pokonania. Magda uważała, że nie powinniśmy ryzykować, ja natomiast sądziłam, że nie ma sensu marnować czasu na okrążanie jej i że z naszymi umiejętnościami na pewno sobie poradzimy. Zaczęłyśmy się sprzeczać, ale Magda, pod moim naciskiem, w końcu odpuściła. Kiedy byłyśmy już prawie na szczycie poczułam satysfakcję i uśmiechnęłam się z wyższością. Przystanęłam na chwilę i odwróciłam głowę, żeby posłać w jej stronę zgryźliwą uwagę, jednak ku mojemu przerażeniu ściana po mojej lewej stronie była pusta. Spojrzałam w dół i serce podeszło mi do gardła. Magda wisiała na linie i gorączkowo próbowała złapać się bloku skalnego. Spuściłam się do jej poziomu i zapytałam co się stało.
- Nie wiem. Chyba skręciłam kostkę - ledwo wydusiła.
- Spuść się na dół. Zaraz ją obejrzymy.
Delikatnie dotknęłam wskazanego miejsca. Z ust Magdy wydobył się syk bólu.
- Niestety. Nie wygląda to najlepiej. Cała spuchnięta.
Wyciągnęłam z plecaka butelkę wody i podałam w jej stronę.
- I co teraz zrobimy? - zapytała.
- Musimy zadzwonić po pomoc. Daj telefon.
- Żartujesz? Przecież to ty go masz.
- Jak to ja? Ty miałaś wziąć.
- Jasna cholera - zaklęła Magda. - Ja myślałam, że ty go wzięłaś.
- No to super. Naprawdę - powiedziałam zdenerwowana. - W takim razie jesteśmy zdane tylko na siebie. Poszukiwania rozpoczną się najwcześniej o świcie. Po chmurach widać, że szykuje się potężna burza. Musimy znaleźć jakieś schronienie i to szybko. Zaraz wracam. Zostań tutaj.
- Nigdzie się nie wybieram - zażartowała.
Uśmiechnęłam się do siebie. Nawet w takiej chwili nie straciła poczucia humoru. Zawsze ją za to podziwiałam. Obojętnie w jakiej sytuacji by się nie znalazła nigdy go nie traci. Starałam się nie odchodzić zbyt daleko, bo w górach nie trudno o zabłądzenie. Na szczęście dosyć szybko udało mi się znaleźć średnich rozmiarów jaskinię.
- Znalazłam! - zawołałam w stronę Magdy. - Nie jest zbyt duża, ale jakoś się pomieścimy.
Delikatnie pomogłam jej wstać i z moją pomocą dokuśtykała do jaskini. Posadziłam ją na kamieniu przy wejściu i zabrałam się do przygotowania nam miejsca do spania. Na zimnej posadzce rozłożyłam dwa śpiwory i wyciągnęłam koce. Wróciłam po Magdę, pomogłam jej położyć się na posłaniu i nakryłam kocem.
- Dzięki - powiedziała.
- Nie dziękuj. Przecież to moja wina. Gdybyśmy zrobiły tak jak mówiłaś nic by się nie stało. Pewnie wracałybyśmy już do schroniska na gorącą herbatę. Zamiast tego spędzimy noc w jakiejś ponurej i zimnej jaskini.
Czułam się naprawdę podle i targały mną wyrzuty sumienia.
- Nie możesz się za to obwiniać - uśmiechnęła się łagodnie. - To był po prostu nieszczęśliwy wypadek i zamiast ględzić bez sensu lepiej idź po jakieś drewno na ognisko.
- No tak, że ja wcześniej o tym nie pomyślałam - powiedziałam uradowana i pobiegłam po opał. Przy okazji nazbierałam sporo kamieni i ułożyłam je w znak X, żeby ekipa ratownicza mogła szybko nas odnaleźć.

Edytowane przez Milva dnia 25-03-2013 19:57

Dodane przez Milva dnia 26-03-2013 21:04
#2

Rozdział II
Pierwsze dwie godziny mijały nam w wesołej atmosferze. Grałyśmy w różne gry słowne, których nauczyły nas babcie, opowiadałyśmy sobie kawały. Jednak z każdą minutą robiło się coraz zimniej. Na zewnątrz lało jak z cebra, a kończyło nam się drewno. W dodatku kostka Magdy coraz silniej zaczęła dawać się jej we znaki. Nawet proszki przeciwbólowe nie pomagały.
- Powinnaś się zdrzemnąć - powiedziałam.
- Przez ten ból i tak nie zasnę. Zabrałaś mp3?
- Tak - pogrzebałam chwilę w plecaku i podałam Magdzie.
- Chodź i połóż się koło mnie. Razem sobie posłuchamy.
Wpatrywałam się w dogasający ogień i zadręczałam się myślami. Wciąż nie mogłam pozbyć się poczucia winy. Potem moje myśli zeszły na znacznie przyjemniejszy tor. Wyobrażałam sobie, że leżę po kąpieli w ciepłym łóżku w schronisku i nawet nie zauważyłam, kiedy zapadłam w sen. Dopiero głos Magdy zbudził mnie w środku nocy.
- Asia... Aśka - delikatnie mną potrząsnęła.
Natychmiast otrzeźwiałam i zapaliłam latarkę.
- Gorzej ze mną. Chyba mam gorączkę.
Szybko wyciągnęłam z plecaka gazę, polałam ją wodą i przyłożyłam do jej rozpalonego czoła.
- A co z kostką? Nadal boli?
- Tak - słabo odpowiedziała.
- Zaraz dam ci jeszcze coś przeciwbólowego.
Wycisnęłam z blistera ostatnią tabletkę i podałam Magdzie.
- Dzięki.
Żałowałam, że nic więcej nie mogę zrobić. O ponownym rozpaleniu ognia mogłyśmy pomarzyć. Wprawdzie na zewnątrz przestało już padać, ale mokre drewno na niewiele nam się przyda. Na szczęście do świtu było już niedaleko. Ponownie zapadłam w sen, a kiedy się obudziłam oślepiły mnie promienie słońca. Wyszłam przed jaskinię i rozejrzałam się po niebie. Niestety niczego nie zauważyłam. Kiedy już miałam wrócić i zbudzić Magdę zza jednej góry wyłonił się helikopter. Uradowana zaczęłam wymachiwać rękami.
- Już są! Już są! - krzyczałam.
- To super, bo już brałam się za pisanie zaproszeń na mój pogrzeb r11; uśmiechnęła się.
Pewnie już domyślacie się zakończenia tej przygody. Ratownicy wylądowali, przenieśli Magdę na noszach do helikoptera i opatrzyli jej kostkę. Mnie odstawili do schroniska, a ona spędziła dwa dni w szpitalu. Na szczęście nasza historia skończyła się szczęśliwie. Dodatkowo mamy niezłą nauczkę, żeby zawsze dwa razy sprawdzać czy w plecakach znajduje wszystko co potrzebne.
_____________________________________________________________
Napisane dosyć dawno na jakiś tam konkurs z Polskiego. Z teraźniejszej perspektywy oceniam na takie sobie, ale zawsze opinia innych się przyda do lepszych efektów pracy.

Edytowane przez Milva dnia 26-03-2013 21:04