Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Czemu Hufflepuff nie jest doceniany?

Dodane przez raven dnia 27-02-2014 20:50
#6

Kto dał prawo tej Tiarze wyznaczać jaki kto będzie w przyszłości? Przecież, taki jedenastolatek nie ma jeszcze ukształtowanego charakteru, a w Hogwarcie narzucało mu sie po prostu to jaki ma być w przyszłości i koniec.

Jak to kto, założyciele Hogwartu? ;) Tiara nie narzucała uczniom, jacy mają być w przyszłości. Każdy, kto przeczytał książkę, wie doskonale dlaczego w ogóle doszło do podziału szkoły na Domy i na jakiej podstawie Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin dokonywali selekcji uczniów. Tzn, sorry, Hufflepuff nie dokonywała selekcji, tylko brała to, co jej zostało. Tiara dokonywała podziału na podstawie tego, co znajdowało się w umyśle, sercu i duszy ucznia, na podstawie jego predyspozycji, pochodzenia i zdolności, a nie tego, jaki będzie w przyszłości. Przecież nie przewidywała przyszłości. Przydział do danego domu tylko wyznaczał drogę, a to, w którą stronę człowiek decydował się iść, zależało od niego. Nie wszyscy Ślizgoni zostawali śmierciożercami i czarnoksiężnikami, pewnie nie każdy Gryfon był bardzo odważny.

A co do Hufflepuffu - śmieszą mnie te wszystkie obrazki, mające na celu ośmieszyć Puchonów. No bo są śmieszne - każdy jest jakiś - Ślizgon przebiegły, Gryfon - odważny, Krukon - inteligentny, a Puchon jest po prostu Puchonem i kropka. Taka grupa odpadów. Ale istniało coś takiego jak typowy Puchon, czyli osoba pracowita, ceniąca przyjaźń. Na podstawie cech charakteru, a nie przydziału do domu, powinno się oceniać konkretną osobę. A że Rowling potraktowała Hufflepuff po macoszemu, to ma on taką, a nie inną opinię. To jedyny dom, którego pokój wspólny nie został opisany w książce. Pani Sprout - taka sympatyczna, ciepła osoba, zero emocji; zielarstwo - najnudniejszy z przedmiotów, których uczą opiekunowie domów, no i Gruby Mnich jako duch-rezydent Hufflepuffu - wiemy o nim tyle, że jest mnichem. Odzywa się w książce? Robi w ogóle cokolwiek? Każdy miał jakąś chwilę, kiedy się w książce 'pokazał', a Gruby Mnich gdzieś tam na końcu wspomniany, żeby nie było, że go nie było ;) W ogóle, jak już Puchoni pojawiają się w książce, to są jacyś tacy nijacy. O Zachariaszu jestem w stanie powiedzieć tylko tyle, że go nie lubię, o Hannie - że była. Ciepłe kluchy. Jest jeszcze Cedrik, którego Harry bez przerwy obrażał (za rzekomy brak inteligencji i wzbudzanie zbytniego zainteresowania płci przeciwnej). No i gdzie tu szukać pozytywów? Ja tam do Puchonów nic nie mam, wolę ich niż Ślizgonów, ale temu, że Rowling ich po prostu skrzywdziła, nie da się zaprzeczyć. Skoro każdy z założycieli miał jakieś "widzimisie" przy doborze uczniów, to musiało być też miejsce, do którego trafi cała reszta, ta niechciana. Ale Rowling mogła jednak pokazać nieco więcej pozytywów przedstawicieli tego Domu.