Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Zróbmy dowcip Hagridowi! (N vs Faria7)

Dodane przez Fantazja dnia 22-04-2014 00:53
#1

N vs Faria7

Forma tekstu: Miniaturka
Temat: Psoty i szlaban u Filcha
Tytuł: Zróbmy dowcip Hagridowi!
Długość: 1-3 strony
Obowiązkowy element: Kawa, pot, wściekły pies, Hagrid, szklarnia
Zabroniony element: Weasleyowie, krew, eliksir miłosny
Termin głosowania: 29 kwietnia

Dodane przez Fantazja dnia 22-04-2014 00:54
#2

Tekst I

Zróbmy dowcip Hagridowi!

Nadeszła wiosna, pełna słońca, lekkiego wietrzyku oraz kwiatów. Kwiaty były największą zmorą Ryana, alergika, należy wspomnieć. Ryan był niepozornym chłopcem o wyglądzie cherubinka. Jego jasne, dziecięce oblicze okalały blond loki. Lecz to były tylko pozory. Ten Puchon był tak naprawdę jednym z większych rozrabiaków w Hogwarcie. Pił właśnie mocną, gorzką kawę, kiedy ktoś klepnął go w ramię.
- Mam paczkę łajnobomb. Prosto od Zonki. Brat mi przysłał. Może by takr30; podrzucić kilka, na przykład Filchowi? r11; Zapytał wysoki chłopak, który właśnie podszedł do naszego bohatera. Blondyn zmierzył go wzrokiem i prychnął pogardliwie.
- Łajnobomby? Kim my jesteśmy? Jakimiś pierwszymi lepszymi bandziorami? Tutaj potrzeba czegośr30; wyrafinowanegor30; - mruknął chłopak, a na jego młodzieńczej twarzy pojawił się nieco złośliwy uśmiech. Wysoki Tom przeczesał dłonią ciemne włosy i klapnął na siedzenie obok. Oparł czoło o drewniany blat i westchnął ciężko.
- Będzie trudno wymyślić coś na szybkiegor30; A tak bardzo chciałbym wykorzystać swoje łajnobomby... r11; powiedział cichym, nieco zmęczonym głosem. Ryan zerknął na niego kątem oka i wzruszył ramionami. Na razie musieli iść na lekcje zielarstwa, bo właśnie zadzwonił dzwonek.

Zielarstwo, którego uczyła profesor Sprout było dla obydwu szóstoklasistów najgorszą lekcją. Babranie się w ziemi, przesadzanie jakiś morderczych roślin, podlewanie różnokolorowych kwiatówr30; Nuda. Puchoni w pocie czoła próbowali podcinać gałązki jakiemuś zielsku, które co i rusz chwytało ich za palce, owijając wokół nich swoje silne, wstrętne macki. Tom zawył z bólu i odrzucił sekator w bok.
- To chore! Ta roślina zaraz mnie zeżre! r11; wrzasnął, lecz w ogólnym zgiełku, który składał się po części z jęków i przekleństw, nie było go słychać. Ryan z gracją odciął kolejną gałązkę i popatrzył na przyjaciela. Jednak jego wzrok przykuła jakaś postać. Hagrid? Przez szyby szklarni zauważył półolbrzyma, który właśnie maszerował w stronę zamku. Do głowy wpadł mu okropnie zły pomysł. A może by tak zrobić dowcip gajowemu? Filch to już przeżytek. Ileż można dokuczać temu staremu, niedołężnemu charłakowi? Odwrócił wzrok od Hagrida, ponieważ poczuł ból w nadgarstku. Roślina oplotła mu swoje pnącza wokół przegubu. Zaklął pod nosem i odciął kolejną wiecheć. Tom, jak gdyby nigdy nic usiadł na przewróconej doniczce, poddając się kompletnie.

- Stary, musimy coś wymyślićr30; Ale na cel obieramy coś większego. Hagrid, nasz gajowyr30; On jeszcze nie był ofiarą naszych psot. r11; Powiedział Ryan, kiedy wchodzili do zamku, zmęczeni i ubrudzeni błotem.
- Hagridowi? r11; Zapytał ciemnowłosy Tom i zagryzł dolną wargę. Szczerze mówiąc wolałby nie zadzierać z gajowym. Przecież Hagrid był wielkim gościem, który zapewne w gniewie nie wahał się użyć swojej siły półolbrzyma. Ryan uśmiechnął się jednak i puścił oczko do przyjaciela.
- Morderczy bluszcz. To będzie nasza tajna broń. r11; Zaśmiał się złowieszczo i wszedł do dormitorium, żeby się przebrać w czyste ciuchy.

- Cholera, którędy do tej szklarni? Jaki to był numer? Trzy, cztery? r11; Zapytał Tom, przyświecając sobie drogę różdżką. Ryan pochylił się nieco, truchtając przodem.
- Dwa, głąbie. A teraz przyświeć mi, bo muszę wziąć doniczkę z tym ustrojstwem. r11; Szepnął i otworzył niewielkie okienko szklarni. Wyciągnął rękę i zaczął po omacku szukać tej okropnej rośliny. Nie, to ma płatki, to też nier30; za dużo kolcówr30; Jest! Z tryumfem na twarzy sięgnął po doniczkę i wyciągnął ją przez niewielki otwór. Wystarczyło jedno zaklęcie, a roślina uspokoiła się. Chłopcy popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się łobuzersko.
- Na chatkę, kamracie! Jak się ten przygłup obudzi ranor30; to się zdziwi. r11; Zarechotał Ryan. Obydwaj pomknęli w stronę błoni, gdzie swoją izbę miał Hagrid. Pierwszy Ryan z bluszczem, drugi Tom, z różdżką wyciągniętą przed siebie. Kiedy dotarli na miejsce, pozwolili sobie na chwilę odpoczynku, potem jednak zaczęli wdrażać swój plan w życie. Chcieli postawić morderczą roślinę obok łóżka gajowego, żeby bluszcz oplótł go swoimi mocnymi witkami. Półolbrzym pewnie by się nieźle natrudził, zanim wydostałby się z morderczego uścisku. Tom pchnął drzwi od chatki Hagrida i zgasił różdżkę jednym, prostym zaklęciem. W izbie panowała cisza, słychać było tylko słabe pochrapywanie gajowego. Odważny Ryan zaczął skradać się do łóżka. Powoli, bez pospiechu, uważając, żeby jakaś spróchniała deska w podłodze nie zaskrzypiała. Wstrzymał oddech, widząc w ciemnościach potężną postać, która spała. Przełknął ślinę i w tym samym momencie usłyszał pisk. A raczej skowyt. Spojrzał w dół. O cholera! Psisko Hagrida. Zagryzł boleśnie dolną wargę, nie zważając na to. W końcu Hagrid nie obudził się, tylko zamruczał przez sen. Ryan zrobił kolejny krok i w tym samym momencie wielkie, potężne cielsko Kła podniosło się z podłogi. Chłopak usłyszał warczenie. Co? To ten pies umie warczeć? W mroku błyskały tylko ślipia i biel psich zębów. Nie myśląc wiele zrobił tył zwrot i popędził w stronę drzwi. A Kieł za nim.
- Chodu! Tom, wiej! r11; Krzyknął Blondyn i wypadł przez drzwi, o mało co nie przewracając się na trawie. Zacisnął w dłoniach doniczkę, słysząc w tyle modły Toma oraz dyszenie potężnego psa. Nawet nie chciał się odwracać i widzieć po raz kolejny wściekły pysk Kła. W głowie kotłowało mu się, a pot lał się strumieniem po jego skroniach i plecach. Że też ten okropny psiur musiał tam leżeć. Nagle uderzył w coś. Nieoczekiwana przeszkoda cofnęła się w tył i runęła na ziemię. Ryan również upadł, a doniczka, którą trzymał w dłoniach roztrzaskała się w drobny mak. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, zobaczył Toma, który przebiegł tuż obok niego, stękając z wysiłku, a za nim Kła. Odetchnął z ulgą. Najwyżej przyjaciel zostanie rozszarpany na strzępy, nie on. Kiedy jednak usłyszał cichy, chrapliwy głos, stwierdził, że wolałby znaleźć się w stalowym uścisku psich szczęk, niż tutaj.
- No, nor30; Ryan Whitetailr30; Nocne gonitwyr30; doniczka z bluszczemr30; za mną! Kajdany czekają! r11; Powiedział woźny i chwycił chłopaka za fraki. Puchon bez sprzeciwu dał się poprowadzić do gabinetu woźnego. Łańcuchy, kajdany? To chyba jakiś żart! Dyrektorka nigdy się na to nie zgodzi! Filch jednak zakuł go w stalowe kajdany i powiesił pod sufitem. Ryan jęknął z bólu, ale także ze złości.
- Powisisz sobie tutaj przez noc, dyrektorka się nie dowier30; Pójdę poszukać Twojego kolegi. r11; Zaskrzeczał i wyszedł. Chłopak zaczął się szarpać, wyzywając woźnego od najgorszych. Jednak nic z tego. Stalowe obręcze trzymały go mocno, wbijając się boleśnie w nadgarstki. Po kilku minutach ktoś wetknął głowę pomiędzy szparę w drzwiach. Tom! Ryan wydał z siebie gniewne mruknięcie. Wysoki Puchon zaśmiał się cicho pod nosem.
- Wieszr30; następnym razem radzę się mnie posłuchać i użyć łajnobombr30; - Powiedział ze złośliwym chichotem i wyszedł, udając się po cichu do dormitorium.
- TOM, TYr30; - Ale nie dokończył, bo morderczy bluszcz zatkał szczelnie jego niewinną buzię.

Dodane przez Fantazja dnia 22-04-2014 00:54
#3

Tekst II

- Draco, ty skończony idioto!
Głos szesnastoletniej gryfonki Romildy Vane dotarł do uszu Draco Malfoya zbyt późno. Blondwłosy ślizgon uciekał już bowiem gdzie pieprz rośnie, zanosząc się śmiechem i co chwila spoglądając za siebie w stronę Romildy.
Dziewczyna stała na środku korytarza na drugim piętrze, od stóp do głów pokryta obrzydliwą, oślizgłą mazią w kolorze jaskrawozielonym. Nad jej głową unosiło się lewitujące wiadro wyczarowane przez Malfoya. Romilda otarła twarz i rzuciła chłopakowi nienawistne spojrzenie.
- Jeszcze zobaczysz, Malfoy! r11; krzyknęła, ale ślizgon tylko się roześmiał. Wtem usłyszał za sobą jakieś krzyki. Odwrócił się i zobaczył Filcha, wyma****ącego laską i grożącego mu pięścią. Przyśpieszył, przeskoczył kilka schodków, wybiegł przez drzwi na dziedziniec ir30; rozpędzony wpadł prosto na coś dużego, brodatego i groźnie wyglądającego. Uniósł głowę i napotkał karcące spojrzenie potężnego gajowego.
- Panie Filch? r11; zawołał Hagrid, chwytając Draco za kołnierz i unosząc go do góry. r11; Ktoś chyba bardzo chciałby z panem porozmawiać.

***

- A więc czyrakobulwy.
Profesor Dumbledore odchylił się w swoim fotelu, biorąc do ręki filiżankę mocnej, czarnej kawy. Dodał cukru, pociągnął kilka łyków, a następnie przeniósł wzrok na Dracona.
- Wywar z czyrakobulw. Niezawodne lekarstwo na młodzieńczy trądzik, ale jego duża ilość w kontakcie ze skórą może powodować oparzenia. Jednak to nie były same czyrakobulwy, prawda, panie Malfoy?
Draco zesztywniał. Udał, że nagle bardzo interesują go obrazy wiszące na ścianie.
- Nie, nie były r11; powiedział w końcu, nie patrząc dyrektorowi w oczy.
Albus Dumbledore uniósł brew.
- Nie były? Więc słucham, czego dodałeś do wywaru?
Draco zacisnął wargi. Był wściekły na profesora, że zadaje mu tyle pytań.
- Dodałem trochę skrzeloziela, dlatego wywar zabarwił się na zielono r11; powiedział.
Profesor udał zdziwienie.
- Skrzeloziela, powiadasz? Czyżbyś ukradł go profesorowi Snaper17;owi lub zwędził ze szklarni?
- Ekhem, panie profesorze r11; przerwał mu Filch, stojący do tej pory za plecami Malfoyr17;a i z niecierpliwością przysłu****ący się ich rozmowie. r11; Rozumiem, że bardzo pana interesuje niezwykła dziedzina, jaką jest zielarstwo, ale naprawdę, przełóżmy tę rozmowę na później. Chcę już dać temu hultajowi szlaban r11; uśmiechnął się drapieżnie w stronę Dracona. Ślizgon z trudem powstrzymał się, aby pokazać mu język.
Dumbledore odchylił się w fotelu.
- Co więc pan proponuje, panie Filch?
Woźny zatarł ręce, wyraźnie zadowolony.
- Chyba mam pewien pomysł.

***

- Serio? Karna praca w szklarni? r11; Draco z obrzydzeniem uniósł do góry zielone, wijące się pnącza jakiejś rośliny, która usiłowała ostrymi kolcami wydrapać mu oczy. Rzucił ją na ziemię i odwrócił się w stronę stojących obok Crabber17;a i Goyler17;a.
- Jeszcze pokażę temu Filchowi r11; zacisnął pięści. r11; Dwa tygodnie pracy w szklarni, z jadowitymi roślinkami, które przy okazji mogą ci odciąć głowę. Cudownie, naprawdę cudownie. A wszystko przez tego Hagrida. Gdyby mnie wtedy nie zatrzymał, Filchowi nie udałoby się mnie złapać. Och, Nie ujdzie mu to na sucho. r11; Nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech. r11; Mam pewien pomysł. Zrobimy dowcip Hagridowi.
Zapadła cisza.
- Dowcip? r11; powtórzył dopiero po chwili Goyle.
- Tak, dowcip. Zaskoczymy go. Dziś w nocy pójdziemy do Zakazanego Lasu i nieźle go nastraszymy.
Crabbe przełknął ślinę.
- Draco, a jak zamierzasz to zrobisz?
- Nie ja. My.
- My?!!! r11; krzyknęli równocześnie Crabbe i Goyle.
- Tak, my. Pójdziemy do Zakazanego Lasu, narobimy trochę zamieszania i po sprawie. Haguś zapamięta, że nie wolno wtrącać się w sprawy Draco Malfoyr17;a.
Crabbe i Goyle niechętnie zgodzili się pomóc blondynowi. Oboje wiedzieli, że i tak nie mają zbyt wiele do powiedzenia w tej sprawie.

***

Jeszcze tego samego dnia wieczorem Draco zaczął wprowadzać swój plan w życie. Razem z Crabber17;em i Goyler17;em zaczaili się w krzakach na skraju Zakazanego Lasu. Draco przyglądał się gasnącym światłom w chatce Hagrida, podczas gdy Crabbe i Goyle głośno narzekali.
- Draco, naprawdę musimy to robić? r11; jęknął Crabbe. r11; A co, jeśli nas zobaczą? Dostaniesz kolejny szlaban!
Ślizgon zignorował ich protesty.
- Siedźcie cicho. Goyle, trzymaj latarkę. Pamiętajcie: robicie zamieszanie i od razu zwiewacie. Zrozumiano? Na trzy. Raz, dwa, trzy! r11; krzyknął i ruszył pędem w stronę chatki Hagrida. Crabbe i Goyle wymienili szybkie spojrzenia; potem równocześnie wyciągnęli różdżki.
- Incendio!
Drzewo obok nich momentalnie stanęło w płomieniach. Ogień lizał gałęzie i strzelał do góry. Po chwili dało się słyszeć głośny okrzyk r11; to Hagrid wybiegł ze swojej chatki i ruszył pędem, aby ugasić ogień. Crabbe i Goyle nie zwlekali r11; odwrócili się i pognali w las.
Tymczasem Draco zaczaił się za domem i uważnie obserwował przebieg wydarzeń. Rozchylił kurtkę i wyjął coś ze środka r11; szklany pojemnik z ponad tuzinem małych, błękitnych stworzonek.
- Chochliki kornwalijskie r11; wyszeptał chłopak z satysfakcją. r11; Po powrocie Hagrid będzie miał niemiłą niespodziankę w domu.
Już miał przekroczyć próg otwartych drzwi, gdy usłyszał za sobą cichy warkot. Obrócił się i prawie zemdlał z przestrachu.
Tuż za nim, jeżąc sierść i szczerząc kły, czaił się ogromny, wściekły pies. Draco momentalnie poczuł, że oblewa go pot przerażenia. Zaczął się cofać, nawołując Crabber17;a i Goyler17;a, jednak na próżno r11; chłopcy już dawno uciekli i byli teraz daleko stąd. Pies Hagrida zawarczał ponownie i rzucił się na Draco, ujadając.
Chłopak przewrócił się upadł na ziemię. Upuścił pojemnik z chochlikami, które zdołały się uwolnić i teraz latały wokół, pokrzykując i ciągnąc ślizgona za włosy. Draco usiłował je od siebie odpędzić, gdy wtem usłyszał czyjś tubalny śmiech. Uniósł głowę i zobaczył Hagrida, który już zdołał poradzić sobie z ugaszeniem pożaru drzewa. Teraz półolbrzym pochylił się i uważnie przyjrzał upokorzonemu blondynowi.
- Oj, Draco r11; powiedział, a uśmiech nie znikał z jego twarzy. r11; Ten dowcip ci się nie udał.

Dodane przez bochenek89 dnia 22-04-2014 21:25
#4

TEKST 1

pomysł - 4
realizacja tematu - 4
poprawność ortograficzna - 3
styl - 3
ogólne wrażenie - 5

TEKST II

pomysł - 5
realizacja tematu - 5
poprawność ortograficzna - 3
styl - 6
ogólne wrażenie - 7

TEKST I - 19 punktów
TEKST II - 26 punktów

Dodane przez Czarodziejka dnia 22-04-2014 23:19
#5

TEKST I

pomysł - 6
realizacja tematu - 5
poprawność ortograficzna - 3
styl - 5
ogólne wrażenie - 7

TEKST II

pomysł - 3
realizacja tematu - 4
poprawność ortograficzna - 3
styl - 4
ogólne wrażenie - 5

TEKST I - 26 punktów
TEKST II - 19 punktów

Edytowane przez Czarodziejka dnia 22-04-2014 23:20

Dodane przez Victim dnia 25-04-2014 20:10
#6

TEKST I

pomysł - 5
realizacja tematu - 5
poprawność ortograficzna - 3
styl - 4
ogólne wrażenie - 8

TEKST II

pomysł - 4
realizacja tematu - 4
poprawność ortograficzna - 3
styl - 5
ogólne wrażenie - 4

TEKST I - 25
TEKST II - 20

Dodane przez raven dnia 27-04-2014 11:57
#7

Tekst I:
pomysł: 4
realizacja tematu: 5
styl: 4
poprawność ortograficzna: 3
ogólne wrażenie: 7

Tekst II:
pomysł: 5
realizacja tematu: 4
styl: 5
poprawność ortograficzna: 3
ogólne wrażenie: 5


Tekst I: 23
Tekst II: 22


Uważam oba teksty za porównywalne. Szkoda, że za realizację tematu nie można przydzielić takiej samej liczby punktów, bo obie go zrealizowałyście, styl właściwie też macie tak samo dobry. W ogóle punkty za pomysł, realizację i styl są u mnie nieco zmanipulowane, bo serio ciężko mi tu wskazać pierwszy. Dlatego chciałam żeby jedynka dostała tylko o 1 punkt więcej, czysta matematyka ;)
Pierwszy tekst uważam za minimalnie ciekawszy, ze względu na wybór bohaterów. Draco z drugiego tekstu jest jakiś taki mało kanoniczny, zbyt mało złośliwy i podły. Bardziej dowcipny niż mała złośliwa szuja, jaką przedstawiała nam Rowling. Tylko stąd te trochę gorsze oceny. Ale oba teksty są bardzo fajne, gratuluję.

Dodane przez Fantazja dnia 30-04-2014 16:00
#8

Tekst I: 93
Tekst II: 87

Zwycięstwo należy więc do...

N

Gratulujemy!