Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Ostatnie chwile Severusa Snape'a

Dodane przez Szreniczka dnia 23-08-2015 20:13
#1

Postanowiłam opisać tą pamiętną scenę śmierci naszego mistrza eliksirów z jego perspektywy. Mam nadzieję, że udało mi się dość wiarygodnie uchwycić jego osobę i uniknąć błędów. Za wszystkie komentarze z góry dziękuję :)
__________________________________________________
Severus Snape wiedział, że zaraz umrze. Stało się to dla niego jasne, odkąd dowiedział się czemu Czarny Pan wezwał go do siebie zamiast kazać iść na pole bitwy jak reszcię śmierciożerców. Uważał, że jeśli go uśmierci, to Czarna Różdżka, której wciąż nie był prawowitym właścicielem całkowicie się mu podporządkuje. W końcu to on zabił Dumbledore'a, który wcześniej ją dzierżył.

Myślał, że jest gotowy na śmierć. Myślał, że był na to przygotowany od tej pamiętnej nocy, kiedy postanowił spotkać się z Dumbledorem, aby ten zdołał uratować Lily. W końcu to właśnie wtedy postanowił się przeciwstawić Czarnemu Panu, a dobrze wiedział, że będąc śmierciożercą to tak jakby podpisał na siebie wyrok śmierci. Jednak Czarny Pan nawet się tego nie domyślił dzięki jego znakomitej znajomości oklumencji oraz zdolnościom aktorskich. Nawet po jego powrocie zdołał ukryć to jak wielką nienawiścią go darzy, oraz to, że jest szpiegiem Dumbledore'a. Nigdy nie opuścił go zakorzeniony gdzieś lęk, że Czarny Pan go zdemaskuje, jednak zawsze miał szansę się wykaraskać, kiedy ten go podejrzewał. Zyskał jego ogromne zaufanie, co niewątpliwie ułatwiło mu zadanie. Czuł się spokojny o swój los, uważał za mało prawdopodobne, żeby Czarny Pan go przejrzał.

Jednak teraz nie miał szansy na jakąkolwiek obronę. Czarny Pan zdecydował o jego losie na długo przedtem, zanim wezwał tu Snape'a. Mimo, że starał się go namówić, by ten pozwolił mu odejść, żeby odnaleźć Harry'ego Pottera, czuł, że te próby są beznadziejne. Czując paraliżujący wręcz strach obserwował, jak Czarny Pan machnął różdżką, co spowodowało, że okrągła, magiczna klatka z wężem zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do jego głowy.

Krzyknął przeraźliwie nie godząc się na ten los, jednak kula z wężem już wchłaniała jego głowę. Usłyszał niewyraźny syk, który wydobył się z ust Czarnego Pana, jakby ten wdawał wężowi polecenie w jego języku. Snape czuł, że wie, co to oznacza. Nagini owinęła się wokół jego głowy, a on zaczął przeraźliwie krzyczeć próbując w panice ze wszystkich sił ściągnąć z głowy klatkę z wężem. Ten jednak już tak ciasno zawinął się jego głowy, że nie mógł zaczerpnąć tchu. Wtedy poczuł ogromny ból, jakby ten wbił kły w jego kark i nagle poczuł, jak ulatnia się z niego życie, gdy trucizna wniknęła do jego krwi. Upadł.

Jedyne co teraz czuł to przeraźliwe zimno. Zaczęło mu ciemnieć przed oczami i z ogromnym trudem zaczerpnął tchu. Resztkami świadomości zdał sobie sprawę, że Czarny Pan uwolnił jego głowę od klatki z wężem i odszedł.

Nie udało mi się, Dumbledore... chłopak nie dowiedział się o swoim zadaniu... Przykro mi... Jestem za słaby...

Wtem jednak usłyszał odgłos, jakby ktoś coś przesuwał i nagle znikąd wyjawiła się twarz Pottera. Miał nieokreślony wyraz twarzy. Jawiło się na nim szok, niedowieżenie i... współczucie. Nie miał pojęcia jako chłopak się tu znalazł, ale nie to teraz się liczyło. Oto objawiła się jego jedyna szansa na wypełnienie ostatniej woli Dumbledore'a.

- Weź to... - Wychrypiał niemal bezgłośnie. Był zdumiony tym, jaki jego głos jest słaby. Widząc, że chłopak pochylił się, żeby go usłyszeć resztkami sił chwycił go za szatę i przyciągnął bliżej - Weź... to... weź... to...

Ostatkiem swoich magicznych mocy zmusił się, żeby jego wspomnienia go opuściły pod postacią substancji, która nie była ani gazem ani cieczą. Czuł jak ona spływa mu po twarzy. Chłopak musi się dowiedzieć... Musi wiedzieć.

Potter zaczął zbierać tę substancję. Snape pomyślał o tym jak wielką odrazę zawsze do niego czuł. Nawet wtedy, gdy pierwszy raz usłyszał o jego istnieniu. Nienawidził go od urodzenia, bo był synem Jamesa Pottera, który nie tylko wielokrotnie go poniżał, ale również odebrał mu Lily Evans. Co ona w nim widziała? Zawsze był taki zarozumiały i samolubny... Może mógłby nie dopuścić do tego, by Lily się w nim zakochała, gdyby nie to, że tak bardzo zauroczyła go czarna magia, której ona tak nie znosiła. Wówczas myślał, że jej w ten sposób zaimponuje. Jaki był głupi... Gdyby wcześniej zdał sobie sprawę z własnej głupoty... Gdyby nie wstąpił w szeregi śmierciożerców... Gdyby nie wyjawił Czarnemu Panu podsłuchanej przepowiedni... Jakby mógł, to by cofnął czas. Ile razy się przeklinał, kiedy wspominał przeszłość? Ile razy czuł do siebie odrazę, kiedy myślał o chwili, w której wyjawił Czarnemu Panu, co podsłuchał? Jak bardzo siebie za to nienawidził? Nigdy nie zdołał sobie wybaczyć, nigdy nawet nie próbował. To jego wina, że Lily zginęła, czuł się tak, jakby to on wymówił śmiertelne zaklęcie, które odebrało jej życie.

Kiedy jednak pierwszy raz zobaczył Harry'ego... Czuł się tak, jakby te wszystkie najgorsze chwile wróciły. Wyglądał zupełnie jak swój ojciec. To wzbudziło w nim gniew. Jednak nie to było najgorsze. Najgorsze były jego oczy. Oczy takie podobne do oczu Lily. Udawał, że nie wie, dlaczego tak naprawdę go nienawidzi, udawał że tak naprawdę go drażni jego charakter i postrzegał każde jego podobieństwo do Jamesa, potępiając je, a równocześnie unikał spostrzegania podobieństw do Lily. Unikał również dostrzegania, że te oczy wyglądają tak, jak jej oczy.

Teraz jednak dawne uprzedzenia się nie liczyły. Teraz kiedy czuł, że życie z niego wycieka z każdą sekundą, pragnął tylko jednego - jeszcze raz zobaczyć jej oczy.

- Spójrz... na... mnie... - Wyszeptał.

Ich oczy spotkały się. Severus Snape wstępował w ramiona śmierci patrząc w te piękne, zielone oczy, które tak bardzo kochał...