Matt o promiennych uśmiechach Severusa i bitwie rodem z Władcy Pierścieni
Dodane przez Lady Snape dnia 15 April 2010 18:52
Dzień Harry'ego Pottera obchodzony w ramach Leeds Young People's Film Festival należy już do przeszłości, jednak wywiady przeprowadzone z jego słynnymi uczestnikowi nadal pojawiają się w sieci. Serwis SnitchSeeker ma dla nas rozmowę z Matthewem Lewisem, która dotyczy przede wszystkich potterowych ekranizacji. Aktor opowiedział o przemianie granej przez siebie postaci, odniósł się do współpracy z Alanem Rickmanem, opisał rozmach towarzyszący kręceniu scen bitwy o Hogwart i rozmiar zniszczeń, jakim uległa magiczna szkoła w ostatniej ekranizacji. Zdradził także, jakie są jego dalsze plany, dlaczego dołączył do twitterowej załogi i za co ceni potteromaniaków. Jeśli chcecie poznać szczegóły zapraszam pod czytaj więcej.
Treść rozszerzona
Dzień Harry'ego Pottera obchodzony w ramach Leeds Young People's Film Festival należy już do przeszłości, jednak wywiady przeprowadzone z jego słynnymi uczestnikowi nadal pojawiają się w sieci. Serwis SnitchSeeker ma dla nas rozmowę z Matthewem Lewisem, która dotyczy przede wszystkich potterowych ekranizacji. Aktor opowiedział o przemianie granej przez siebie postaci, odniósł się do współpracy z Alanem Rickmanem, opisał rozmach towarzyszący kręceniu scen bitwy o Hogwart i rozmiar zniszczeń, jakim uległa magiczna szkoła w ostatniej ekranizacji. Zdradził także, jakie są jego dalsze plany, dlaczego dołączył do twitterowej załogi i za co ceni potteromaniaków. Wypowiedzi Matthewa czekają na Was poniżej.

Aktor przyznał, że znaczenie jego bohatera naprawdę wzrosło w Insygniach Śmierci. Od kiedy Harry, Ron i Hermiona opuścili szkołę to Neville stanął na czele Gwardii Dumbledore'a. Matt zauważył, że sceny, które powstawały z jego udziałem były liczne i trudne do zrealizowania. Opisał postać Neville'a jako nieostrożną i niepotrafiącą oswoić się ze śmiercią i zniszczeniem, które nagle ogarniają Hogwart. Jego zdaniem obrazy zrujnowanych zakątków szkoły, w tym kompletnie zniszczonej Wielkiej Sali, wywołają smutek na twarzy widza.

Pan Lewis zaznaczył, że w finałowej ekranizacji ciekawe stroje i czarodziejskie gadżety nie rzucają się w oczy tak bardzo, jak powszechne zniszczenie, zaś na pierwszy plan wysuwa się gra aktorska. W przeciwieństwie do poprzednich filmów ten w dużej mierze powstawał na świeżym powietrzu, a końcowa bitwa zrealizowana została z niebywałym rozmachem. Aktor przyrównał ją do scen batalistycznych z Władcy Pierścieni - zdradził, że reżyser i scenarzysta bez zmrużenia oka kręcili mocne ujęcia, więc całość prezentuje się krwawo i prawdziwie. Uważa, że film bardzo spodoba się fanom - twórcy trzymali się książki, nie brakowało powagi, nie można narzekać na nadmiar lukru, w dodatku to spektakularne widowisko.

Okazuje się, że na planie HP nie brak autorytetów w postaci bardziej doświadczonych i dojrzalszych wiekiem kolegów po fachu. Matthew zdradził, że najwięcej nauczył się od Alana Rickmana, którego nazwał człowiekiem kameleonem. Ponoć pan Rickman w stroju Snape'a potrafił zasiąść do lunchu i być najmilszym pod słońcem człowiekiem, rozdającym uśmiechy na prawo i lewo, by chwilę później stanąć przed kamerą i przybrać maskę groźnego profesora. Alan dał Mattowi także kilka rad na przyszłość i spytał, czy nie jest zainteresowany teatrem.

Pan Lewis cieszy się, że uniknął pocałunków na ekranie, gdyż uważa to za bardzo stresujące. Jego zdaniem Neville zbyt boi się dziewczyn, by romansować jak niektórzy bohaterowie. Matt zdradził także, że dołączył do Twittera przez swojego przyjaciela Chrisa Cousinsa. Panowie chcieli sprawdzić, kto zainteresuje swym profilem większą liczbę osób. Filmowy Neville opowiedział również o końcowym etapie prac na planie HP i smutnych momentach, w których żegnają się kolejni członkowie magicznej załogi, by nigdy już nie wrócić. Przyznał, że czuje podekscytowanie i zdenerwowanie na myśl o wyjściu "do rzeczywistego świata", zaś jego następnym krokiem z pewnością będą kolejne filmy.

Na koniec aktor skierował wiele ciepłych słów pod adresem potteromaniaków, twierdząc, że to najlepsi fani na świecie: zawsze są mili, doceniają pracę filmowców i potrafią bez skarg i narzekań długie godziny stać w deszczu i chłodzie byle tylko zdobyć autograf. Matt ma dla nich wiele szacunku. Wywiadu (w dwóch częściach) posłuchacie tutaj i tutaj.