[spoilery] Post-premierowa recenzja Insygniów
Dodane przez Lady Snape dnia 12 November 2010 11:45
Jak doskonale wiecie, oficjalna, światowa premiera pierwszej części Insygniów Śmierci, którą obecnością swą uświetniły liczne potterowskie gwiazdy, pozujące do zdjęć i uwiecznione na wideo, miała miejsce wczoraj, w czwartek, 11 listopada, w Wielkiej Brytanii. Choć oglądanie świeżych fotografii i materiałów filmowych bezsprzecznie zaostrza fanowskie apetyty na Insygnia Śmierci, warto przyjrzeć się relacji dotyczącej samej fabuły najnowszej ekranizacji. Przygotowała ją dla nas użytkowniczka masterofmystery, zaś spoilerów w niej więcej niż nargli w jemiole. Całość, w języku angielskim, tutaj, zaś najważniejsze podpunkty w języku polskim pod czytaj więcej. Wchodzisz na własną odpowiedzialność...
Treść rozszerzona
Jak doskonale wiecie, oficjalna, światowa premiera pierwszej części Insygniów Śmierci, którą obecnością swą uświetniły liczne potterowskie gwiazdy, pozujące do zdjęć i uwiecznione na wideo, miała miejsce wczoraj, w czwartek, 11 listopada, w Wielkiej Brytanii. Choć oglądanie świeżych fotografii i materiałów filmowych bezsprzecznie zaostrza fanowskie apetyty na Insygnia Śmierci, warto przyjrzeć się relacji dotyczącej samej fabuły najnowszej ekranizacji. Przygotowała ją dla nas użytkowniczka masterofmystery, zaś spoilerów w niej więcej niż nargli w jemiole. Całość, w języku angielskim, tutaj, zaś najważniejsze podpunkty w języku polskim poniżej. Czytasz na własną odpowiedzialność...

Insygnia Śmierci. Część I okiem masterofmystery:

- Od samego początku klimat filmu jest dość ponury; Harry, Ron i Hermiona wydają się być wyizolowani, każde z nich we właściwy dla siebie sposób pragnie chronić swych najbliższych.

- W ekranizacji podjęto bardzo poważne wątki. Główni bohaterowie dorośli, zaś ich myśli, podobnie jak i uwaga widowni, skierowane są na problematyczne i trudne kwestie, jak pojęcie czystości rasowej. Ukazano pewien rodzaj fanatyzmu, negujący istnienie mugoli czy też przedsięwzięcia mające na celu ich wyeliminowanie. Nie zabrakło także pytań dotyczących zaufania, lojalności i zasadności poczynań władz - czy zawsze są one zgodne z interesem ogółu, służą dobru społecznemu. Prześladowania mugoli nie są tak intensywne, jak miało to miejsce w książce, jednak ukazano je dosyć dobrze.

- Rzecz jasna nie obyło się bez cięć, jednak dotyczyły one w głównej mierze drobnych spraw, niekiedy wręcz estetycznych detali. Zabrakło na przykład jakiejkolwiek wzmianki o Potterwatch czy też o tym, co działo się w Hogwarcie z pozostałymi członkami Gwardii Dumbledore'a (jednak równie dobrze kwestie te mogą pojawić się w drugiej części filmu). Zdaniem recenzenta nieco po macoszemu została potraktowana przeszłość Albusa, zwłaszcza rewelacje Rity Skeeter i podjęte przez nią próby ukazania biografii dyrektora w jak najgorszym świetle - zostało to zaledwie odnotowane.

- Jeśli chodzi o pokaz aktorskich umiejętności, Helena Bonham Carter jako Bellatriks Lestrange była zachwycająco zdesperowana i gotowa na wszystko, byle tylko zdobyć uczucie Voldemorta. Jason Isaacs z kolei przedstawia Lucjusza Malfoya jako człowieka będącego na skraju załamania nerwowego - dumny arystokrata jest potargany i zaniedbany. Rupertowi udało się pokazać emocjonalną podróż Rona w kierunku dojrzałości, Emma wystąpiła w kilku naprawdę sugestywnych scenach, szczególnie jeśli chodzi o momenty z jej rodzicami czy komiczne ujęcia z Rupertem. Nie zabrakło kilku uroczych scen dotyczących relacji między trójką głównych bohaterów. Po odejściu Rona zasygnalizowano subtelne relacje łączące Harry'ego i Hermionę.

- Na szczególną wzmiankę zasługuje oryginalna animacja, pojawiająca się w momencie, gdy panna Granger zaczyna przytaczać treść Opowieści o trzech braciach. Równie niesamowite, a przy tym bardzo zmysłowe są wizje Rona dotyczące związku Harry'ego i Hermiony, spowodowane obecnością medalionu, zaś jedną z ulubionych scen fanów HP ma szansę stać się ujęcie z siedmioma Potterami w roli głównej.

- Filmowcom udało się zarówno uchwycić wszystkie, główne i niezbędne wątki, jak i nadać produkcji gładkie, stałe tempo. Nie zabrakło wzruszających momentów - pod koniec filmu recenzent z trudem powstrzymywał się od łez...