Dom:Hufflepuff Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1453 Ostrzeżeń: 3 Postów: 221 Data rejestracji: 22.11.08 Medale: Brak
"Nieśmiertelność bywa nudna, zwłaszcza, kiedy nie potrafi całować".
Rozdział pierwszy
- Edward... - szepnęłam.
- Słucham? - powiedział wampir, błyskawicznie siadając koło mnie i miażdżąc moją dłoń w żelaznym uścisku nieśmiertelnej ręki.
- Mógłbyś nie łamać moich delikatnych kości? W przeciwieństwie do NIEKTÓRYCH mogę sobie coś złamać - powiedziałam z wyrzutem.
- A co chciałaś mi wcześniej powiedzieć? - szepnął zmysłowo Edward.
- Hm... Co sugerujesz swoim tonem głosu?
- Wiesz, moglibyśmy pójść na polowanie, albo pobiegać.
Zamarłam. Oburzenie odebrało mi głos. On będzie sobie latał wśród drzewek i cieszyć się, jaki to z niego cool gość, a ja mam wymiotować w krzakach?! Kusząca propozycja...
- Już wiesz. Słuchaj ze zrozumieniem. Mam wrażenie, że przez te kilkaset lat nie myłeś uszu. Rozumiem, że nie musisz jeść, pomijając keczup krążący w żyłach króliczków, pić, spać, ale o podstawowych czynnościach fizjologicznych mógłbyś pamiętać.
- Więc po co mnie wołałaś? Poza tym... Ja się myję!- zdziwił się wampir.
- Żeby ci powiedzieć, żebyś nie miażdżył mojej ręki - westchnęłam zrezygnowana.
- Masz... Wizje? - zapytał podekscytowany Edward - Czyżbym nie wyssał wtedy całego jadu z twojej krwi?
- Mam wrażenie, że wyssałeś nieco więcej, niż tylko jad - odpowiedziałam - Od tamtej pory nie mogę się opalić... Nawet zarumienić się nie potrafię!
- Według mnie wyszło ci to na dobre - zaoponował wampir i wzruszył ramionami, a jego piękne oczy przybrały barwę piwa.
"Piwo, piwo... Może ja się nieco podemoralizuję? Tata ma jakąś... Puszkę napoju demoralizująco - procentowego w lodówce... Może jak się upiję, to mnie Edward rzuci? Nie, pewnie pod pretekstem wyssania alkoholu z mojej krwi znowu wyssie ją ze mnie i będę pomarszczona jak suszona śliwka. Ale wtedy też mnie rzuci!", pomyślałam.
- Sugerujesz, że jestem brzydka?! - pisnęłam.
- Ja nie potrafię przekazywać żadnych aluzji. Jestem zbyt prawdomówny. Uczciwy. Mądry. I zbyt piękny, aby cokolwiek sugerować - odpowiedział nieco urażony.
- I jaki skromny - zachwyciłam się fałszywie. Zawsze wiedziałam, ze jestem świetną aktorką.
- Wiedziałem, że w końcu mnie docenisz, Bello... Ja... Zawsze wyczuwałem twój chłód! Twoją dezaprobatę! Wiedziałem, że tak naprawdę nie wiesz, ile jestem wart... Że nie poznałaś się na mnie - mówił Edward, głaszcząc mnie delikatnie swoją zimną dłonią po policzku. Poczułam, jak ochładza moją rozgorączkowaną twarz.
- Wiesz co? Naprawdę cię nie doceniałam. Jesteś taki chłod... Ciepły. I uroczy.
Edward ukazał garnitur zębów. Bardzo ostrych zębów. Wtedy mnie olśniło.
- Kochasz mnie? - zamruczałam, przytulając się do niego.
- Bardzo, Bello - powiedział wampir, obejmując mnie takim dumnym, mężowskim gestem posiadacza, jakim mężczyzna obejmuje telewizor.
- A zrobiłbyś dla mnie wszytko? - szepnęłam, wtulając twarz w jego sweter. Zielony, nawiasem mówiąc. Poczułam zapach potu, wełny i bananów. Ale to było lepsze od woni obiadu Edwarda. Nie miałabym nic przeciwko temu posiłkowi, gdyby nie to, że odbył się miesiąc wcześniej.
- Co chcesz, bejbe - odpowiedział wampir.
"Bejbe?", pomyślałam z niesmakiem. "Chyba dam mu szlaban na tydzień, na oglądanie filmów z agentem 007".
- A dziurawiłbyś dla mnie miski? - zamruczałam zmysłowo, poderwałam głowę do góry, uderzyłam czaszką w szafkę w szafę i zaczęłam mrugać. Wiedziałam, że moje oczy będą lśniły od łez.
- Oczywiście- szepnął Edward i zaczął mnie całować.
"Boże, on chyba ćwiczy miłosne uniesienia z przetykaczem do zlewów", przemknęło mi przez myśl.
W końcu oderwałam się od wampirzych ust i otarłam rękawem usta. Czułam się, jakby była przyssana do odkurzacza. Takiego, co po ulicy jeździ. I strzela takimi tentegesami wodą.
- To było takie romantyczne, Edwardzie - powiedziałam, przymilając się do mojego chłopaka - A skoro jesteśmy przy dziurawieniu misek, to mam pomysł na biznes!
- Tak? - zapytał wampir, patrząc na moje zaloty - Kochanie, czy coś cię swędzi? Bo się tak dziwnie wyginasz... Jeśli podpaska cię uwiera, to ja się mogę odwrócić. Wiesz, jestem tolerancyjny.
Natychmiast przestałam się przymilać i zalecać.
- A co z tym biznesem? - zapytał Edzio.
- Wiesz, wszystkim brakuje sitek. Durszlaków.
- I...?
- A wszyscy mają miski. A ty masz takie piękne, białe, mocne zęby...
Edward natychmiast wyszczerzył się tak, jakbym pochwaliła nowe opony od jego auta. Czego nie robię, od kiedy powiedziałam, stojąc przy fiacie: "Kochanie! Ten twój samochodzik ma takie słodkie kółeczka!".
Pochwal zęby wampira, a ten natychmiast olśni cię blaskiem swojego uzębienia. Czuj się zaszczycona!
- I wiesz, mógłbyś za pieniądze zamieniać miski w durszlaki - powiedziałam.
- Nie, kochanie. Wiesz, że ja nie jem niedźwiedzi!
- Mi chodzi o MISKI, bał... Bławatku mój - odpowiedziałam.
- Chyba, ze tak. Mogę się poświęcić. Ale pamiętaj, żeby mi często mówić, jaki jest cool. I pochwal czasem moje opony - zamiauczał Edzio.
- Dobrze, postaram się zapamiętać - powiedziałam, kasując to wspomnienie.
* * *
Noc. Jest ciemno. Bardzo ciemno. Tylko przede mną jaśnieją dwa złote punkciki.
- Edwaaard - szepnęłam.
- Boże, Bello, nie umieraj, oddychaj! Nie umieraj, ja biegnę po ojca, pamiętaj, aby nie umierać! Boże, krew, Jezu! Umrzesz! Ale mogę najpierw wypić tą krew? Czekaj, nie, nie opanuje się, nie umieraj! Biegnę po pomoc! Boże, wykrwawisz się, nie idź w stronę światła! To zemsta! Wilkołaki się mszczą! Boże, elfy też się mszczą! Zawsze wiedziałem, ze te dwucentymetrowe gnojki cię zabiją! Nie umieraj! Boże, ty żyjesz? Nie?! Co mogę dla ciebie zrobić? Jak dorwę elfa, to go zjem! Jezu! - panikował Edward.
- Nie panikuj! - szepnęłam.
- Ja nie panikuję! Majaczysz! Wampiry nie panikują! Umierasz! - zaczął swoją litanię Edzio.
- Edward. Mam jedną prośbę.
- Ostatnie życzenie? Boże, ono nie może być ostatnie, nie umieraj, ty się wykrwawiasz!
- Edward... Skocz mi o podpaski - szepnęłam.
Wampir od razu zniknął. Wiedziałam, że pobiegł na Florydę, bo powiedziałam mu, że jedyne wkładki, jakich mogę używać są pod moim łóżkiem, w starym domu. Z triumfującą miną wyjęłam spomiędzy nóg butelkę ketchupu i poszłam spać.
* * *
__________________
Dr. Chase: To był jeden pocałunek!
Dr. House: Właśnie dlatego nie możesz dotykać moich markerów.
House:Jeśli dostanę ten dyżur, to wskażę tego, kto rozpuszcza plotki o twojej rzekomej zmianie płci
Cuddy: Nie ma takich plotek.
House: Ale będą, jeśli nie dasz mi tego dyżuru
House : O, widze , że mamy trzech muszkieterów. Załatw murzyna, ja dziewczynę , a kangur przestraszy się i ucieknie.
Dr House: Ta tablica nie bez powodu jest BIAŁA
(chwila ciszy)
Dr House: Możesz oddać mi ten CZARNY pisak?
House: [do Cuddy] Aha, prawie zapomniałem, muszę dać 16-letniemu pacjentowi magiczne grzybki by wyeliminować bóle głowy. W porządku?
Cuddy: [sarkastycznie] Żaden problem.
[House uśmiecha sie i wychodzi. Cuddy w panice biegnie za nim]
Cuddy: To był sarkazm!
Dr Foreman: Saturacja w normie.
Dr House: Zmieniła się o jeden procent.
Dr Foreman: Mieści się w normie. To normalne.
Dr House: Gdyby jej DNA zmieniło się o jeden procent byłaby delfinem.
Dr. Chase: Nienawidzę tego dzieciaka.
Dr. House: Lubię tego dzieciaka.
Dr. Chase: Jeszcze go nie poznałeś.
Dr Cameron: Prosisz mnie, bym z tobą poszła?
Dr House: Jasne. Brzmi nieźle.
Dr Cameron: Coś w rodzaju randki?
Dr House: Dokładnie, tylko z wyjątkiem "randki".
Henry: Mój brat nie jest zbyt mądry.
Dr House: Moc genów jest potężna.
Dr House: Potrzebnym mi prawnik.
Vogler: Kogo zabiłeś?
Dr House: Nikogo, ale jest dopiero przed południem.
Wilson: Bądź sobą. Bądź opryskliwy, obojętny, niegrzeczny i arogancki.
House: Nie rób ze mnie świętego.
Dom:Hufflepuff Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1453 Ostrzeżeń: 3 Postów: 221 Data rejestracji: 22.11.08 Medale: Brak
"Ty mnie uwodzisz, a ja wpadam do rowu! Czyli nie wszystko białe, co wampirzymi jest zębami"
Rozdział drugi
Dedykacja [po raz drugi] dla:
* Ariany, która mnie wsparła przez gołębia internetowego,
* Kuzynki Lolity, którą, mam nadzieję, w końcu zaszczyci ten tekst swoją obecnością
* Vampirzycy, która jest moja, fajna, piękna i wcale nie ma długiego nosa!
- Bello, zawiodłem się na tobie. Sądziłem, że w końcu...
Patrzyłam na poruszające się usta Edwarda - te, które tak często pieściły moje wargi delikatnymi, nieśpiesznymi pocałunkami (według Edzia), czy raczej te, które wsysały moje wargo (moja wersja). Za oknem samochodu widać było jakieś drzewa, pole i jakiś rów. Czułam się okropnie - jak mogłam to zrobić Edwardowi? On mnie kocha! Miłością czysto platoniczną, o ile można zaliczyć do tej kategorii pragnienie wyssania mojej krwi.
Chwila, moment. Edzio przestał mówić i patrzył na mnie z wyrzutem.
- Bello, jak mogłaś stracić prawo jazdy? Czy sądzisz, że fakt, iż jestem wampirem zwalnia mnie od obowiązku przerwy co pięć godzin? Kto wtedy będzie prowadził Władzia? - zapytał Edward, głaszcząc delikatnie kierownicę.
Spojrzałam zazdrośnie na to kółko - mnie tak nigdy nie głaskał. Dziwne, że kierownica się nie spaliła. Chociaż to i dobrze. Bo wtedy Edzio wysadziłby mnie i kazał iść piechotą.
- Po prostu nie mam talentu - mruknęłam, patrząc za okno, gdzie jakieś wiejskie wypłosze jechały motorynką.
- Pfff, dziwne, że to CUŚ jeszcze jeździ - prychnął z pogardą Edward, zniesmaczony niespodziewanymi sąsiadami.
Uśmiechnęłam się do tej złotej młodzieży. Skoro potrafili wkurzyć tego wampira, to od razu mogliśmy zostać przyjaciółmi.
- Posłuchaj mnie, Bello - powiedział Edward, chwytając moją dłoń - To jest bardzo ważne. Musisz zrozumieć, że to jest sprawa priorytetowa!
- Nie chcę się poniżać przed policjantami - zaperzyłam się - Sądzisz, że ja nie mam honoru?!
- Jeśli duma nie pozwali ci poprosić o zwrot prawa jazdy, to wyjdź z tego samochodu! - krzyknął Edward, hamując delikatnie.
Tak, nawet w największym gniewie wampir nie będzie niszczył opon. Miło wiedzieć, ile jest się wart. Albo czego nie wart. W moim przypadku - nie jestem warta zdzierania opon.
Wysiadłam z auta i spojrzałam na swój dom. Odwróciłam się i zastukałam w okienko jeepa.
- Edward - powiedziałam głośno - Nie dam ci dziurawić misek mieszkańców tego miasta... Wioski! Nigdy! Po moim zwampirzeniu!
Odwróciłam się i odeszłam, zostawiając za sobą skamieniałe ze zgrozy oblicze Edzia.
* * *
Miotałam się po pokoju niczym tygrysica przechodząca menopauzę, uzależnioną od nutelli. Tak brakowało mi jego lśniących oczu, tej niesfornej czupryny, białych zębów i zapachu zeszłorocznego obiadu!
- Edward? - szepnęłam.
Usłyszałam cichy szelest w okolicy okna. Po sekundzie wyrosła przede mną postać wampira.
- Och, Bello - załkał prosto w moją pierś - Tak się bałem, że umrzesz! Że zabiłem cię, nie wioząc cię do końca pod dom... Moje serce ściskała obawa, iż już nigdy nie zobaczę iskierek radości w twoich oczach! Och, Bello!
Wysiądź z samochodu wampira a ten od razu będzie dramatyzował.
- Edwardzie - szepnęłam a on podniósł głowę - Wysadziłeś mnie pod domem...
- Ale mogłaś zabić się na schodach! Mógł cię rozszarpać pies ogrodnika! Albo te elfy... Wiesz, jakie one są STRASZNE? A poza tym... Co z tymi miskami?
Uśmiechnęłam się. Kiedy zobaczyłam, jak Edzio przygląda się moim zębom w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak mojego zwampirzenia, szybko zamknęłam usta. Ale Edward szpinak, tkwiący mi pomiędzy zębami.
I tak był zachwycony.
Tak to już jest. Kiedy żyje się w celibacie przez kilkaset lat nawet rude pały, które niedawno spalono by na stosie kręcą człowieka. Pardon, wampira. Na dodatek płaskie pały. Płaskie i płytkie.
- Edward... - zaczęłam - Czy uważasz, że jestem jak kałuża w której przegląda się tęcza?
- Tak, kochanie. Jesteś taka piękna!
- Wiedziałam, że uważasz, że jestem płytka!
- Ale ja myślę...
- Problem polega na tym, że nie myślisz! Sam sobie będziesz dziurawił te miski - wysyczałam i odwróciłam się.
Pomyślałam chwilę. Jak Edward zgarnie mi ten biznes, to będę bezrobotna. Dlatego odwróciłam się drugi raz. Mój licznik kroków na komórce musiał już oszaleć.
- Edwardzie... - powiedziałam - Ukradnij mnie.
Po chwili pędziłam przez las. Wokół mnie drzewa zlewały się w jednolitą plamę, Edzio biegł a ja wymiotowałam za siebie. Przez lewe ramie, jak nakazuje tradycja.
* * *
- Edwardzie. Jesteś przystojny, wyrafinowany, elegancki i nieśmiertelny. Zgadnij, która z tych zalet jest dla mnie wadą?
- Wiem, że jestem ładniejszy od ciebie, ale nie przejmuj się tym - może kiedyś zbrzydnę.
Całe wampiry. Znają kobiecą naturę i potrafią wykorzystać ją w praktyce.
Tak jakby.
__________________
Dr. Chase: To był jeden pocałunek!
Dr. House: Właśnie dlatego nie możesz dotykać moich markerów.
House:Jeśli dostanę ten dyżur, to wskażę tego, kto rozpuszcza plotki o twojej rzekomej zmianie płci
Cuddy: Nie ma takich plotek.
House: Ale będą, jeśli nie dasz mi tego dyżuru
House : O, widze , że mamy trzech muszkieterów. Załatw murzyna, ja dziewczynę , a kangur przestraszy się i ucieknie.
Dr House: Ta tablica nie bez powodu jest BIAŁA
(chwila ciszy)
Dr House: Możesz oddać mi ten CZARNY pisak?
House: [do Cuddy] Aha, prawie zapomniałem, muszę dać 16-letniemu pacjentowi magiczne grzybki by wyeliminować bóle głowy. W porządku?
Cuddy: [sarkastycznie] Żaden problem.
[House uśmiecha sie i wychodzi. Cuddy w panice biegnie za nim]
Cuddy: To był sarkazm!
Dr Foreman: Saturacja w normie.
Dr House: Zmieniła się o jeden procent.
Dr Foreman: Mieści się w normie. To normalne.
Dr House: Gdyby jej DNA zmieniło się o jeden procent byłaby delfinem.
Dr. Chase: Nienawidzę tego dzieciaka.
Dr. House: Lubię tego dzieciaka.
Dr. Chase: Jeszcze go nie poznałeś.
Dr Cameron: Prosisz mnie, bym z tobą poszła?
Dr House: Jasne. Brzmi nieźle.
Dr Cameron: Coś w rodzaju randki?
Dr House: Dokładnie, tylko z wyjątkiem "randki".
Henry: Mój brat nie jest zbyt mądry.
Dr House: Moc genów jest potężna.
Dr House: Potrzebnym mi prawnik.
Vogler: Kogo zabiłeś?
Dr House: Nikogo, ale jest dopiero przed południem.
Wilson: Bądź sobą. Bądź opryskliwy, obojętny, niegrzeczny i arogancki.
House: Nie rób ze mnie świętego.
Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ci się udało. Od niedzieli, jak tylko widze jakieś fanficki, czytam dwa pierwsze zdania i wyłączam, powracając do lektury mojego kochanego Edzia. A Tobie się udało, przeczytałam, o, kwiknęłam, o, płakałam ze śmiechu, o, na dodatek, podoba mi się, o, co jest rzadkie, bo jak tylko widze tekst prześmiewujacy coś, co ja lubię, to się denerwuję, o. A sie nie zdenerwowałam. Raaaany, czekam na dalej!
(A tak nawiasem mówiąc, Edzio nie miał kilkuset lat. Chociaż w sumie... Właściwie, to miał lat sto siedem (osiem), ale to chyba nie jest kilkaset. ;d)
(a powiem ci, że też się nad tą podpaską zastanawiałam. To znaczy, jak reagował Edek, gdy Bella miała okres *.* Wiem że te przemyślenia są chore, ale w sumie niekoniecznie się przejmuję, co sobie ludzie pomyślą ;D)
(Acha, i czy mi się wydaje, czy ty, oprócz obejrzenia filmu, przeczytałaś także książkę?)
Pzodrawiam i życzę wena!
Jestem zachwycona
__________________
Suhak Nieczysty Absolutnie
zaraz dżemkę sobie utnie
i będzie kląskać z supermocą
jak to inne suhaki mogą i chcą.
- Medżik Dżemik, 15 III 2009 godzina 154:28
Hm, jakby ktoś był zainteresowany nowym forum dla początkujących pisarzy lub poetów, to zapraszam na PW. Może Mirriel to to nie jest, ale napewno coś dobrego z tego wyjdzie ;P Także - pisarze, do piór (klawiatur)! I po adresik na PW.
Ach, och, ech!
To jest świetne. xD
Co tam, że lubię Twilight, trochę śmiechu nawet z najlepszej książki nie zaszkodzi. ;P A nawet pomoże. ^^
Miałam zaszczyt przeczytać drugi rozdział (nie w całości, niestety) przed opublikowaniem go tutaj. ;]
Obie części bardzo dobre i śmieszne (według mnie ^^).
Edzio... ech, cóż za zdrobnienie. ;d
Brawo Riś, brawo. ;]
Wena życzę i czekam na następny rozdział. ;d
__________________
Dom:Hufflepuff Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1453 Ostrzeżeń: 3 Postów: 221 Data rejestracji: 22.11.08 Medale: Brak
A tak nawiasem mówiąc, Edzio nie miał kilkuset lat.
Ja dawno czytałam "Zmierzch" i wydawało mi się, ze Edzio ómhżył w 16któryś-tam. [So w XVII wieku]
Acha, i czy mi się wydaje, czy ty, oprócz obejrzenia filmu, przeczytałaś także książkę?
(a powiem ci, że też się nad tą podpaską zastanawiałam. To znaczy, jak reagował Edek, gdy Bella miała okres *.*
Podejrzane jest to, przez cały cykl [książek] Bella ani razu nie dostała okresu oO'
Dziękować za brawa
Czytałam książkę, nie oglądałam filmu
__________________
Dr. Chase: To był jeden pocałunek!
Dr. House: Właśnie dlatego nie możesz dotykać moich markerów.
House:Jeśli dostanę ten dyżur, to wskażę tego, kto rozpuszcza plotki o twojej rzekomej zmianie płci
Cuddy: Nie ma takich plotek.
House: Ale będą, jeśli nie dasz mi tego dyżuru
House : O, widze , że mamy trzech muszkieterów. Załatw murzyna, ja dziewczynę , a kangur przestraszy się i ucieknie.
Dr House: Ta tablica nie bez powodu jest BIAŁA
(chwila ciszy)
Dr House: Możesz oddać mi ten CZARNY pisak?
House: [do Cuddy] Aha, prawie zapomniałem, muszę dać 16-letniemu pacjentowi magiczne grzybki by wyeliminować bóle głowy. W porządku?
Cuddy: [sarkastycznie] Żaden problem.
[House uśmiecha sie i wychodzi. Cuddy w panice biegnie za nim]
Cuddy: To był sarkazm!
Dr Foreman: Saturacja w normie.
Dr House: Zmieniła się o jeden procent.
Dr Foreman: Mieści się w normie. To normalne.
Dr House: Gdyby jej DNA zmieniło się o jeden procent byłaby delfinem.
Dr. Chase: Nienawidzę tego dzieciaka.
Dr. House: Lubię tego dzieciaka.
Dr. Chase: Jeszcze go nie poznałeś.
Dr Cameron: Prosisz mnie, bym z tobą poszła?
Dr House: Jasne. Brzmi nieźle.
Dr Cameron: Coś w rodzaju randki?
Dr House: Dokładnie, tylko z wyjątkiem "randki".
Henry: Mój brat nie jest zbyt mądry.
Dr House: Moc genów jest potężna.
Dr House: Potrzebnym mi prawnik.
Vogler: Kogo zabiłeś?
Dr House: Nikogo, ale jest dopiero przed południem.
Wilson: Bądź sobą. Bądź opryskliwy, obojętny, niegrzeczny i arogancki.
House: Nie rób ze mnie świętego.
Dom:Slytherin Ranga: Niewymowny Punktów: 1667 Ostrzeżeń: 1 Postów: 371 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Powiem tak.
Nie czytałam Zmierzchu, a nic zmierzchopodobnego.
Obecnie zbieram siły. Coś w guście mojej koleżanki, która czyta drarry i dramione, a nie przeczytała ani jednej książki z cyklu o HP.^^
Nie znam kanonu, nie wiem nawet, o co tam biega, ani kto to napisał.
Ale. Jak już Riśce napisałam - talent masz do 'na śmiesznie'.
I jeśli chodzi o 'na śmiesznie', to ci wyszło.
Jak przeczytam książkę, to pomedytuję nad tym tekstem.
__________________
Wilson: On każdego roku leczy tysiące ludzi, a ty ilu? Trzydziestu? House: McDonald robi lepsze hamburgery, niż twoja matka, bo robi ich więcej?
Dom:Slytherin Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 320 Ostrzeżeń: 0 Postów: 39 Data rejestracji: 27.12.08 Medale: Brak
- Edwardzie. Jesteś przystojny, wyrafinowany, elegancki i nieśmiertelny. Zgadnij, która z tych zalet jest dla mnie wadą?
- Wiem, że jestem ładniejszy od ciebie, ale nie przejmuj się tym - może kiedyś zbrzydnę.
Całe wampiry. Znają kobiecą naturę i potrafią wykorzystać ją w praktyce.
Tak jakby.
To było świetne, haha
Tylko ogólnie jakoś parodia do mnie nie przemawia. Opowiadanie jest po prostu nie w moim stylu, mam chyba nieco inne poczucie humoru ;]
Skąd w Tobie tyle wstrętu do Edwarda?
Edzio ómhżył w 16któryś-tam. [So w XVII wieku]
W 1918 ;] Byłam wczoraj na filmie
Ach, gdybyś mogła mnie informować o nowych odcinkach na PW, to byłabym wdzięczna ;]
__________________
Ludzie są jak kwiaty - cztery miliardy narcyzów.
Prawdziwa odwaga polega na tym, by żyć i cierpieć za to, w co wierzymy.
Wychowanie, całkowicie wyzwolone z autorytetu, tradycji i dogmatu, kończy się nihilizmem.
Dom:Ravenclaw Ranga: Opiekun Ravenclawu Punktów: 3691 Ostrzeżeń: 2 Postów: 516 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
<leży i kwiczy>
Nie wiem co napisać. TO mnie po prostu rozbroiło! Masz talent!!! Niektóre teksty (z pierwszego rozdziału) są nieco obrzydliwe i niesmaczne, ale nie będę się czepiać. Są malutkie błędy, ale nie chce mi się ich wyszukiwać od nowa, bo to zwykłe literówki.
"Zmierzchu" nie czytałam ani nie oglądałam (niestety). Postaram się to nadrobić w wolnym czasie.
__________________
Gdybyśmy cofnęli czas i naprawili wszystkie błędy, to czy świat nie byłby sztucznie idealny?
- Czy ty naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś, że nienawidzę, gdy odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Naprawdę?
Dom:Slytherin Ranga: Przewodniczacy Wizengamotu Punktów: 1801 Ostrzeżeń: 3 Postów: 503 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Kocham "Zmierzch" i Edwarda, ale ta historia mi się bardzo podoba. Ta jak inni zastanawiam się dlaczego żywisz takie uczucie do Edzia i skąd bierzesz tyle pomysłów. Masz świetne poczucie humory, którego szczerze Ci zazdroszczę. Piszesz ładnym językiem i w ogóle jesteś świetna (tak jak to opowiadanko)!
__________________
Dom:Ravenclaw Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1432 Ostrzeżeń: 1 Postów: 332 Data rejestracji: 14.10.08 Medale:
Czemu nie piszesz?!
Pisz, bo to zawaliste jest! Raz, dwa!
To i ja moją parodię wstawię. Tylko nie o Edwardzie, a o Robercie. ha! : D
__________________
Suhak Nieczysty Absolutnie
zaraz dżemkę sobie utnie
i będzie kląskać z supermocą
jak to inne suhaki mogą i chcą.
- Medżik Dżemik, 15 III 2009 godzina 154:28
Hm, jakby ktoś był zainteresowany nowym forum dla początkujących pisarzy lub poetów, to zapraszam na PW. Może Mirriel to to nie jest, ale napewno coś dobrego z tego wyjdzie ;P Także - pisarze, do piór (klawiatur)! I po adresik na PW.
Dom:Hufflepuff Ranga: Członek Wizengamotu Punktów: 1453 Ostrzeżeń: 3 Postów: 221 Data rejestracji: 22.11.08 Medale: Brak
Chwilowo zawieszone, bo rodzice odłączyli mi komputer i jedyne, co mogę robić, to wchodzić na 5 minut w bibliotece miejskiej, aby wiadomości sprawdzić ~~
__________________
Dr. Chase: To był jeden pocałunek!
Dr. House: Właśnie dlatego nie możesz dotykać moich markerów.
House:Jeśli dostanę ten dyżur, to wskażę tego, kto rozpuszcza plotki o twojej rzekomej zmianie płci
Cuddy: Nie ma takich plotek.
House: Ale będą, jeśli nie dasz mi tego dyżuru
House : O, widze , że mamy trzech muszkieterów. Załatw murzyna, ja dziewczynę , a kangur przestraszy się i ucieknie.
Dr House: Ta tablica nie bez powodu jest BIAŁA
(chwila ciszy)
Dr House: Możesz oddać mi ten CZARNY pisak?
House: [do Cuddy] Aha, prawie zapomniałem, muszę dać 16-letniemu pacjentowi magiczne grzybki by wyeliminować bóle głowy. W porządku?
Cuddy: [sarkastycznie] Żaden problem.
[House uśmiecha sie i wychodzi. Cuddy w panice biegnie za nim]
Cuddy: To był sarkazm!
Dr Foreman: Saturacja w normie.
Dr House: Zmieniła się o jeden procent.
Dr Foreman: Mieści się w normie. To normalne.
Dr House: Gdyby jej DNA zmieniło się o jeden procent byłaby delfinem.
Dr. Chase: Nienawidzę tego dzieciaka.
Dr. House: Lubię tego dzieciaka.
Dr. Chase: Jeszcze go nie poznałeś.
Dr Cameron: Prosisz mnie, bym z tobą poszła?
Dr House: Jasne. Brzmi nieźle.
Dr Cameron: Coś w rodzaju randki?
Dr House: Dokładnie, tylko z wyjątkiem "randki".
Henry: Mój brat nie jest zbyt mądry.
Dr House: Moc genów jest potężna.
Dr House: Potrzebnym mi prawnik.
Vogler: Kogo zabiłeś?
Dr House: Nikogo, ale jest dopiero przed południem.
Wilson: Bądź sobą. Bądź opryskliwy, obojętny, niegrzeczny i arogancki.
House: Nie rób ze mnie świętego.
Przeskocz do forum:
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska
RIGHT
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.